FELIETON / Kolejna wystawa Audio Video Show za nami – aż trzeba było ochłonąć od nadmiaru wrażeń. A tych nie brakowało, bo to już chyba kolejna edycja imprezy, w której pobito rekordy. Grubo ponad 200 wystawców, niemal 200 sal wystawowych, największa liczba odwiedzających – naj, naj, naj! Rośnie nam ta impreza jak na drożdżach. Co w tym roku zwróciło moją uwagę?
Pokazano nowości, dużo sprzętu niezwykle wyszukanego i bardzo drogiego – co zawsze przyciąga wielu entuzjastów dobrego brzmienia i sprawia, że ich serca biją szybciej. Impreza się rozrosła – doszły sale na Stadionie Narodowym. Pojawiły się nowe marki, a stali wystawcy pojawili się niemal w komplecie. Słowem – wystawa wyrasta nam na największą imprezę tego typu w Europie. Tym bardziej że słynny High End w Monachium miał swoją ostatnią edycję, przenosi się do Wiednia i nie wiadomo właściwie, jaka będzie przyszłości i skala tej imprezy.
Audio Video Show – nic o brzmieniu
Nie chcę oceniać Audio Video Show od strony brzmienia, bo wieloletnie doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma to sensu. Warunki wystawowe nie sprzyjają osiągnięciu najwyższych lotów brzmienia. Z wielu względów: kłopoty ze streamingiem, zasilaniem, chęć pokazania różnych komponentów, częste zmiany sprzętu, warunki…
Jeden z dystrybutorów powiedział mi o jeszcze jednym problemie: – Całą noc stroimy system, dobieramy elementy, kombinujemy, ustawiamy kolumny, miejsca odsłuchowe. Stajemy na głowie, żeby dobrze grało. Jest tylko jedno “ale”. Robimy to w pustym pokoju, są w nim jedna, dwie, góra trzy osoby. A później pokój się zapełnia ludźmi, absolutnie diametralnie zmieniają się warunki akustyczne i okazuje się, że “nie gra”. I kombinujemy znów, żeby to poprawić. I różnie bywa…
Tak więc o brzmieniu pisać nie będę, natomiast o kilku rzeczach warto wspomnie. W tym roku miałem wrażenie, że w salach odsłuchowych i na korytarzach widziałem więcej młodych ludzi i słyszałem więcej języków innych niż polski.
Wnioski? AVS staje się wydarzeniem przodującym w Europie i staje w czołówce światowej. Przyciąga miłośników dobrego brzmienia z całego świata. A młodzi? Bez nich rozwoju audio nie będzie, bo nie będzie nowych klientów. Sprzedawcy od jakiegoś czasu skarżyli się, że napływ nowych osób zainteresowanych audio jest znikomy, że sprzedają sprzęt stałym klientom. Może więc coś się będzie zmieniało…
Coraz bardziej “rozpycha się” na Audio Video Show muzyka i muzycy. Oczywiście była obecna od dawna, ale w tym roku było jej chyba zdecydowanie najwięcej. Premiery płyt, spotkania z artystami, rozmowy o nowych wersjach masteringu, wspólne odsłuchy… Ba, były nawet niemal pełnowymiarowe koncerty. Może niedługo doczekamy się koncertu gwiazdy na stadionie w ramach Audio Video Show? Dlaczego nie!
Czemu o tym wspominam? Od kilku ładnych już lat mam wrażenie, że my, audiofile, strasznie zapędzamy się w sprzętowym szaleństwie, zwracamy najwięcej uwagi na jakość brzmienia, gubimy się w pogoni perfekcjonizmu. I myślę, że czasem znika w tym wszystkim to, co najważniejsze, czyli muzyka. A przypomnijmy, że to sprzęt ma służyć do słuchania muzyki, a nie muzyka do słuchania naszych ukochanych klocków.
Cieszy też, że pojawiają się nowe polskie firmy, a te, które znamy od lat, pokazują, że stają się naprawdę poważnymi graczami i robią rzeczy obłędnie wyglądające i naprawdę dobrze brzmiące. Z tych pierwszych warto wspomnieć o More Audio i ich ciekawym wzmacniaczu CS100, Bona Watt pokazał nowy model. Z drugiej strony na przykład Lucarto Audio czy Fezz Audio udowadniają, że polski sprzęt może być na światowym poziomie.
No dobrze, coś jednak o brzmieniu i sprzęcie musi być. Choćby jeden akapit. Zwróciłem uwagę na sporą obecność na tegorocznej wystawie (choć trend był oczywiście już od jakiegoś czasu widoczny) głośników o ciekawych, nieczęsto wykorzystywanych konstrukcjach. Chodzi mi o zestawy oparte na technologii elektrostatycznej. Także polskie, jak te, które pokazała firma Lirogon – świetnie wykonane i obłędnie wyglądające.
Kiedyś było ich w obiegu chyba więcej, później – przynajmniej w Polsce – stanowiły margines. Teraz znowu coraz więcej firm pokazuje je na targach, a dystrybutorzy próbują odnowić zainteresowanie tymi głośnikami. I powiem szczerze, że systemy, w których były te głośniki wykorzystywane, podobały mi się. Szkoda tylko, że są tak drogie.
Ok Boomer, czyli trochę ponarzekam
Na znakomitej płycie “Ballady i protesty” Fisza i Emade Tworzywa, jest równie znakomita piosenka “Ok Boomer”. Bardzo ją lubię, choć jest to z jednej strony nieco ciepły, ale z drugiej – równocześnie bardzo ironiczny opis ludzi w moim wieku, nieco już zblazowanych, przesyconych wrażeniami, znudzonych. I muszę przyznać, że czasami na naszej audiofilskiej wystawie troszkę czuję się nieco znudzony. Albo inaczej – za mało zaskakiwany, za mało oczarowany. I nie jestem w tym chyba odosobniony, bo część moich znajomych ograniczyło w ostatnich latach swoje aktywności na wystawie, a niektórzy przestali na nią chodzić.
Nie chodzi o samo brzmienie, bo jak już wspomniałem, daleki jestem od oceniania jego jakości z prostego powodu – warunki wystawowe nie zawsze, a nawet bardzo często nie sprzyjają brzmieniu najwyższej jakości. Czasem bywam znudzony czym innym. Otóż wystawa wciąż wygląda tak samo, jej odwiedzanie staje bardzo powtarzalne, wystawcy nie zawsze wpadają na ciekawy pomysł prezentacji. Choć z drugiej strony – trudno spodziewać się, by w naszym hobby wyważać otwarte drzwi. Po prostu oglądamy i słuchamy nowego sprzętu. Ale do dziś pamiętam na przykład pomysł ubrania panów “obsługujących” jedną z sal w lekarskie fartuchy – wszak firma zajmowała się renowacją sprzętu vintage, a więc “leczyła” te stare klocki. Szkoda, że takich pomysłów niewiele.
Po drugie – często wiemy, w jakim miejscu natrafimy na jakiego wystawcę, bo niektórzy z nich bardzo lubią stałe miejsca, te same sale. I często wiemy też, że w pokoju X lub Y zagra bardzo dobrze, a w innym będzie dźwięk, który nam nie odpowiada. Bo przecież mamy swoje gusta i wiemy, czego się spodziewać po danej marce i konkretnym pokoju, w którym ta marka od lat jest obecna. Na przykład nigdy nie spotkałem się choćby ze słowem krytyki na temat prezentacji elektroniki Jadis i kolumn Franco Serblin – wiadomo, że zawsze tam gra po prostu przepięknie.
Kolejny problemem jest to, co jednocześnie stanowi sukces wystawy – frekwencja i skala. Ludzi przychodzi na Audio Video Show coraz więcej, a miejsc w hotelach jest mniej więcej tyle samo. Dlatego w pokojach często jest tłok, duchota. Pamiętam, że kilkanaście lat temu spokojnie można było poprosić o puszczenia swojej płyty i spokojnie jej posłuchać. Teraz jest to bardzo trudne.
Ogromna skala wystawy – od kilku lat obecna jest na Stadionie Narodowym i ta część rozrasta się z roku na rok – powoduje też, że czasem nie mamy możliwości ogarnięcia wszystkiego. Tym bardziej że część oglądających przyjeżdża do Warszawy tylko na jeden lub dwa dni. Niektórzy bardzo chcą ogarnąć wszystko, biegają od pokoju do pokoju, co powoduje zmęczenie, czasem rozdrażnienie …
Ale to tylko szczegóły, bo przecie narzekanie to nasz sport narodowy. I tak przecież za rok pójdziemy wszyscy na Audio Video Show, by słuchać, dyskutować, a nawet spierać się później bardzo ostro w mediach społecznościowych. Spotkać się z dawno niewidzianymi znajomymi, kupić ciekawe płyty, których coraz więcej. I bardzo dobrze! Wielkie gratulacja więc dla Adama Mokrzyckiego, który tę wystawę stworzył i od wielu lat rozwija. Oby tak dalej!
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl







Brak komentarzy