TEST MODWRIGHT LS 100 / PREAMP TROCHĘ LAMPOWY

0
ModWright LS 100 zajawka

Nasza ocena

Hi - end10
Ten preamp wniesie do systemu dużo dźwięczności, klarowności, wpompuje między kolumny sporo powietrza i nada odrobinę lampowego czaru. Szybki, dynamiczny, szczegółowy.
10

TEST/ MODWRIGHT LS 100 / Twórca tej stosunkowo młodej, amerykańskiej firmy zaczynał swoją przygodę z audio od modyfikowania odtwarzaczy CD. Później zasłynął jednak z budowy doskonałych końcówek mocy i przedwzmacniaczy. I właśnie tańszy preamp trafił na test. Jak poradził sobie lampowy ModWright LS 100?

Lepiej z przedwzmacniaczem czy bez niego? To jedno z audiofilskich pytań zasadniczych, aksjologicznych – chciałoby się powiedzieć. Takich jak: srebro czy miedź, lampa czy tranzystor, winyl czy pliki. Preamp to urządzenie występujące w systemach audio stosunkowo rzadko, a wzbudzające ogromne emocje. Dzielonych wzmacniaczy jest o wiele mniej niż zintegrowanych, a jednak audiofilskie fora pełne są sporów: lepiej z pre, czy bez pre. I oczywiście wszyscy mają swoje argumenty.

Przeciwnicy tych komponentów twierdzą, że im tor audio krótszy tym lepszy, bowiem omija się dodatkowe elementy, sygnał jest mniej narażony na zniekształcenia i podlega mniejszym ingerencjom. Podkreślają też, że degradujące sygnał są wszelkie połączenia – a przecież w przypadku preampu mamy aż dwa połączenia: wejście i wyjście. I jeszcze możliwe problemy z masą. A na końcu wyciągają argument ekonomiczny: oprócz kosztu samego preampu trzeba zainwestować w dodatkowy interkonekt i sieciówkę.

ModWright LS 100

ModWright LS 100 świetnie zgrał się w odtwarzaczem Musical Fidelity Nu Vista CD (fot. wstereo.pl)

Co na to miłośnicy tych klocków? – Jak kogoś stać na dzielony system to i na dodatkowe kable do pre mu wystarczy. Przedwzmacniacz nic nie degraduje, tylko uszlachetnia. A poza tym bez pre „nie gra” – piszą. I dodają, że pasywki i regulacje głośności w źródłach to nie taka prosta sprawa. Bo muszą się elektrycznie spasować z końcówką mocy, a dobry pre to załatwi… Zostawmy ten spór na boku, przyjrzyjmy się lepiej ciekawemu amerykańskiemu urządzeniu. Przedwzmacniaczowi ModWright LS 100.

Test ModWright LS 100 – budowa

Założycielem ModWright Instruments jest Dan Wright – człowiek, który przez wiele lat działał w amerykańskim środowisku DIY. Wśród audiofilów zyskał sławę dzięki swoim modyfikacjom niedrogich urządzeń. Specjalizował się w źródłach i montował do nich swojego pomysłu lampowe stopnie wyjściowe, co podnosiło ich poziom – jak twierdzili ich użytkownicy – o kilka klas. W końcu swoje doświadczenia postanowił wykorzystać budując własną markę. Oficjalnie ModWright Instruments powstała w 2000 roku jako firma modyfikująca komponenty audio. Trzy lata później pojawił się pierwszy przedwzmacniacz Dona Wrighta – model SWL9, później końcówki mocy.

Test pasywnego przedwzmacniacza Khozmo

Dziś katalog firmy nie jest obszerny: mamy dwie końcówki mocy w dwóch odmianach, dwa przedwzmacniacze, integrę, preamp gramofonowy i zewnętrzny zasilacz, do tego DAC. W dalszym ciągu można też zamówić modyfikację źródeł, między innymi popularnych, wieloformatowych odtwarzaczy Oppo. W Polsce szczególną estymą cieszą się końcówki mocy ModWright, szczególnie te w wersji SE, łączące przejrzystość, dynamikę z muzykalnością i ciepłem pieców pracujących w klasie A.

ModWright LS 100 1

Preamp ModWrighta lepiej zabrzmiał z Passem XA 30.5 niż widoczną na zdjęciu lampową końcówką Cary V12R

ModWright LS 100 jest tańszym z dwóch oferowanych przez Amerykanów przedwzmacniaczy. To konstrukcja z pojedynczym stopniem wzmacniającym, dwiema lampami sterującymi 6SN7 oraz jedną prostowniczą 5AR4/GZ34.

Amerykański preamp gra bardzo dźwięcznie i, chciałoby się powiedzieć, z radością i wigorem. I z taką pewną tranzystorową nutą.

Ręcznie montowane urządzenie zamknięto w bardzo dużej obudowie o takiej samej wielkości jak końcówki mocy. Wykonanie i użyte materiały są na wysokim poziomie. Szczególne wrażenie robi górna pokrywa przedwzmacniacza z misternie wyciętym logo firmy i otworami wentylacyjnymi. Logo podświetlane na niebiesko znajduje się także na przednim panelu wykonanym z pięknego, szczotkowanego aluminium. Uwagę zwracają dwie duże gałki po bokach: regulacji głośności po prawej i balansu – po lewej. Centralnie w rzędzie, po obu stronach loga, umieszczono przyciski wyboru wejścia, balansu (można je ominąć dla poprawy brzmienia), wyciszenia, wejścia monitorowego i trybu pracy w kinie domowym. Poniżej umieszczono przycisk włączający oraz gniazdo słuchawkowe, bo ModWright LS 100 jest zaopatrzony w przedwzmacniacz słuchawkowy.

Z tyłu porządek i umiar. Gniazda są dobrej jakości, dobrze opisane i umieszczone stosunkowo daleko od siebie, co ułatwia wpinanie grubych kabli. Mimo że preamp nie ma budowy zbalansowanej, to zaopatrzono go w jedno wejście i wyjście na kable XLR. Uwagę zwraca miejsce do zamontowania opcjonalnego modułu. ModWright LS 100 można doposażyć za dopłatą w DAC-a lub przedwzmacniacz gramofonowy. W komplecie jest mały plastikowy pilocik obsługujący wszystkie funkcje. Ciekawym pomysłem jest to, że po wciśnięciu na nim przycisku „standby” i „mute” preamp po ponownym uruchomienie jest wyciszony i trzeba go podgłośnić.

Test ModWright LS 100 – brzmienie

Porządna tranzystorowa końcówka i dobry, lampowy przedwzmacniacz, czyli moc i pazur połączone z wyrafinowaniem, barwą i ogładą – tak często przedstawiany jest ideał wzmacniacza. I dlatego takie powodzenie lampowych preampów. To właśnie im – stereotypowo – powierza się zadanie „ucywilizowania” ostro grających tranzystorów. Czy taki jest właśnie ModWright LS100?

Ciąg dalszy na str. 2

1 2

Brak komentarzy