TEST / HIJIRI HCI-R10 / HIJIRI HCS-25 / Kazuo Kiuchi to postać bardzo ceniona w świecie audio. To on stoi między innymi za słynnymi kablami Harmonix. Ta marka to już jednak przeszłość. W ofercie jego przedsiębiorstwa pojawiły się nowe przewody Hijiri. I to one są bohaterami poniższego materiału. Na odsłuch trafiła najtańsza łączówka RCA i najtańszy kabel głośnikowy. Jak wypadły? Oto test Hijiri HCI-R10 i Hijiri HCS-25
Japonia to kraj, który ma w sercach wielu audiofilów miejsce szczególne. Pewnie obok Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii to właśnie tam narodziło się i często wciąż działa najwięcej kultowych marek audio. Także w sercach naszych miłośników dobrego brzmienia japoński sprzęt ma bardzo silną pozycję. I to od dawna.
W zamierzchłych czasach PRL-u wielu z nas z wypiekami na twarzy spędzało godziny w sklepach Pewexu, gdzie sprzedawano Technicsy, Pionieery czy Sony, a więc sprzęt japoński. Niewielu było stać na te drogie rarytasy, więc posiadanie jakiegoś “czarnego Japończyka” było w latach 80. XX wieku marzeniem wielu z nas.
A później zmienił się ustrój, do Polski zaczęły docierać towary, o których pojęcie mieli tylko nieliczni i nagle okazało się, że na świecie produkuje się całą masę sprzętu, o którym wcześniej słyszeli tylko nieliczni miłośnicy dobrego dźwięku bywający na Zachodzie. Także japońskiego. I poznaliśmy takie marki jak na przykład Kondo czy Accuphase, znane i cenione na świecie od lat. Nadal też firmy z kraju kwitnącej wiśni cieszą się uznaniem i zaufaniem. Także te młodsze i jeszcze dekadę czy dwie dekady temu mniej znane.
Jedną z takich firm jest Hijiri, marka należąca do japońskiego przedsiębiorstwa Combak Corporation. Na jej czele stoi charyzmatyczna postać świata audio – Kazuo Kiuchi. W ofercie tej firmy znajdują się znakomite urządzenia Reimyo (odtwarzacze, DAC i wzmacniacze), kolumny Encore czy cała masa drobniejszych akcesoriów sprzedawanych pod marką Harmonix.
Ta ostatnia znana była także z produkcji świetnie ocenianych i bardzo cenionych przez audiofilów kabli, które słynęły z niezwykłej muzykalności, a jednocześnie z bogactwa i szczegółowości. Z czasem w ofercie pojawiły się przewodu Hijiri, które powoli zajmowały miejsce Harmoniksów w ofercie Japończyków i dziś są ich jedyną marką kablową.
Hijiri niewiele mówi o swoich kablach, podobnie było w przypadku wcześniejszej marki. Na oko widać jednak, że nie stosuje się tam jakiś wyszukanych technologii w rodzaju filtrów w puszkach czy elektrycznego wspomagania. Także wykończenie jest proste, pozbawione zbędnej audiofilskiej “biżuterii”.
Oferta jest dość skromna: mamy trzy kable zasilające, dwa modele interkonektów (RCA i XLR) i dwa modele kabli głośnikowych oraz dwa intekonekty cyfrowe. Ich pozycjonowanie bardzo różni się od siebie, na przykład drożysz z interkonektów (w wersji RCA) – Hijiri Milion Kiwami – kosztuje niemal 12 tys. zł; drugi w ofercie, testowany tańszy Hijiri HCI tylko nieco ponad 4 tys.
Hijiri HCI-R10 / HCS-25 – test. Budowa
Do testu otrzymałem komplet tańszych kabli: sygnałowy Hijiri HCI-R10 w wersji RCA (dopisek R10 oznacza długość 1 metra) oraz głośnikowe Hijiri HCS-25 (liczba oznacza długość 2,5 metra). Oba kable zapakowano w kartonowe pudełka z wesołymi, kolorowymi nadrukami. Stonowany, ale elegancki deseń przywodzi na myśl pudełka z prezentami. W środku, prócz samych kabli, jest karta informacyjna produktu.
Oba kable prezentują się bardzo … zwyczajnie, by nie powiedzieć, że wręcz ascetycznie. Mój znajomy mówi o takich: “niepozorniaki”. Na pewno nie zrobią wizualnego wrażenia na tych, którzy uznają, że grubość i wygląd kabla ma duże znaczenie, nie ma na nich ozdobnych tulejek, wyszukanych konektorów czy nadruków i barwnych oplotów.
Warto wydać więcej i kupić oba przewody? Moim zdaniem – tak. Jakby wspomagały swoje najlepsze cechy pozostając muzykalnymi i płynnymi, a jednocześnie pełnymi szczegółów
Interkonekt Hijiri HCI-R10 opleciony jest zwykłym czarnym plastikowym materiałem, kabel głośnikowy Hijiri HCS-25 jest z kolei niebieski. Oba zakończone są zwykłymi koszulkami termokurczliwymi z nadrukiem z nazwą marki oraz strzałkami. Oba kable są bowiem kierunkowe. Przewody są lekkie i stosunkowo elastyczne, nie powinno być trudności z ich ułożeniem za sprzętem, nie ściągną też elektroniki z półki ani monitorów ze standów.
Niewiele jest informacji o wewnętrznej budowie tych przewodów, konstruktor zresztą i w czasach poprzedniej kablowej marki nie dzielił się szczegółami. Jednych to irytuje, bo bardzo chcą wiedzieć, co w środku (niektórzy nawet od razu po kupnie sprzętu rozkręcają go – znam takich), inni są zdania, że komponenty audio mają mieć określone brzmienie, a w jaki sposób je osiągnięto, jest sprawą drugorzędną.
O interkonekcie Hijiri HCI-R10 wiadomo tyle, że przewodnikiem jest kierunkowa miedź PCOCC, natomiast ekran uodparniający przewód na zakłócenia RFI wykonano z rodowanej miedzi PCOCC. Wtyczki wykonane są z brązu pokrytego złotem i na końcu warstwą rodu. Łączówkę możemy kupić w odcinkach 0,75 m, 1 m, 1,5 m, 2 m, 2,5 m i 3 m. W głośnikowcu Hijiri HCS-25 przewodnikiem jest także miedź, widełki wykonano w podobnej technologi: są miedziane, pokryte złotem i rodowane. W podstawowej ofercie dostępne są cztery długości: 1,5 m, 2 m, 2,5 m i 3 m.
Polski dystrybutor kabli Hijiri – wrocławska firma Audio Atelier – wycenił metrowy interkonekt na 4 190 zł a za 2-metrowe odcinki kabli głośnikowych trzeba zapłacić 8 990 (testowane 2,5 metrowe kable kosztują 10 490 zł). Kable zaliczamy więc do kategorii A (wyższa grupa cenowa od 2,5 do 5 tys. zł za interkonekt i od 5 do 10 tys. zł za kabel głośnikowy)
Hijiri HCI-R10 / HCS-25 – test. Brzmienie
Kable Harmonix miałem kilka razy w swoim systemie, słuchałem też, jak wpływają na brzmienie innych systemów. Myślę, że można powiedzieć, że mają one swoją sygnaturę; brzmią raczej ciepło i barwnie, z wypełnienie, płynnie, ale jednocześnie detalicznie. Z kablami Hijiru do czasu tego odsłuchu się nie zatknąłem. Czy są tak samo muzykalne, jak ich “starsi bracia”?
Są, jak najbardziej. Zacznijmy od interkonterkonektu Hijiri HCI-R10. Muzyka za jego pośrednictwem po prostu płynie, jakby bez żadnych przeszkód, nic jej nie przeszkadza, jakby jej nośnikiem było coś absolutnie gładkiego, nieporowatego, bez najmniejszych zadziorków, coś wręcz atłasowego. Mamy wrażenie, że po jego wpięciu wszystko dzieje się bez wysiłku.
Ciąg dalszy na str. 2
Ale bzdury! I że ludzie to kupują? Z opisu wynika że wystarczy mieć kable a cały sprzęt audio wraz z kolumnami niepotrzebny, acz one same grają i jeszcze polepszają brzemienie, bełkot potłuczonego dzbana!
Mam te kable i zapewniam cię ,że nie wiesz co mówisz. Same kable nie grają , trzeba umiejętnie zestawić audio. To nie jest drut do klocków za 1000zł.
tragedia, czy wszyscy recenzujący muszą kończyć tak tragicznie? kable? no proszę… jeszcze za kwoty, za które można kupić świetny sprzęt grający… przykro czytać i żal patrzeć jak się redaktorzy staczają na samo audiofilskie DNO!!!
Kable kierunkowe, jasne!!! Bzdura. I w jaki sposób te kable brzmią bo jakoś tego nie potrafię sobie wyobrazić. Jedyne kable a właściwie przewody, które można usłyszeć to wysokonapięciowe w sieciach napowietrznych.
Piszecie bzdury licząc na to że audiopaci się na to złapią i sypną niemałym groszem. Dno! A jeśli chcielibyście zrobić sensowne testy to należy zbadać i podać wartości mierzalne parametrów fizycznych tak aby dało się to zweryfikować i dopiero wówczas byłby niepodważalny dowód na to czym dane kable się od siebie różnią. Nigdy, jak żyję, nie widziałem takiego testu, wniosek nasuwa się sam, lepiej opowiadać bajki Klosa dla maluczkich i kroić ich z kasy.