Tu jednak przechodzimy do góry pasma i w tym aspekcie nie jest już tak różowo. iFi Audio Power słyszalnie ogranicza wysokie tony. Jest ich nie tylko mniej, ale mają krótsze wybrzmienia, tracą na blasku i jasności, stają się mniej zróżnicowane. Pewnie w rocku czy hip-hopie ma to mniejsze znaczenie. Ale miłośnicy jazzu, folku czy kameralistyki od razu to zauważą. Talerze perkusyjne nie brzmią tak różnorodnie a trąbka traci nieco na dźwięczności.
To przekłada się też na ogólne wrażenie większej matowości całego brzmienia, nie tylko sopranów. Na przykład akustyczne gitary czy klawesyn nie mają tej charakterystycznej rewerberacji, a więc i niknie gdzieś część ich wybrzmień. Zyskują za to trochę ciepła i wypełnienia.
Oczywiście wraz z ociepleniem zwiększa się skala brzmienia. Muzyka rockowa nabiera rozmachu i ogólnej dynamiki, odbieramy to jako zwiększenie ogólnego “łupniecia”, jakby wszystko grało głośniej i mocniej. I to jest bardzo fajne. Ale… I tu znów wkrada się niejednoznaczność. Wzrostowi skali brzmienia towarzyszy niestety spadek mikrodynamiki i szybkości. Dzięki zwalniają i brakuje różnicowania mikrodynamicznego, zaznaczania różnic w ataku i szybkości narastania impulsów.
Wzrostowi skali brzmienia, jego ociepleniu towarzyszy też zmiana prezentacji przestrzeni. I też nie jestem do końca przekonany, czy jest to zmiana jednoznacznie korzystna. Wszystko pewnie zależy od oczekiwań słuchaczy i muzyki, jakiej słuchamy.
Przede wszystkim muzyka podawana jest znacznie bliżej słuchacza, niemal na wyciągnięcie ręki. Nie mamy już perspektywy do muzyki, jesteśmy do nie przybliżeni. Dodatkowo główne wydarzenia muzyczne – głosy wokalistów, solowe instrumenty w jazzowych aranżacja – są jakby dodatkowo wycięte z całego miksu i podane jeszcze bliżej, jeszcze dosadniej.
Doskonale słychać to na płycie Michała Łanuszki z utworami Leonarda Cohena. Nie dość, że z powodu ocieplenia jego głos wydaje się obniżony, to jeszcze jest powiększony i ustawiony tuż przed nami. Podobnie na nagraniach angielskiego saksofonisty i klarnecisty Johna Surmana – jego instrument brzmi niesamowicie blisko i ciepło, jest duży i pełny. Hmmm…. Z jednej strony brzmi to bardzo efektownie i robi duże wrażenie. Ale z czasem zastanawiamy się, czy tak to powinno być, czy nie jest to trochę efekciarstwo i czy ktoś z tym wszystkim nie przedobrzył…
W przypadku wokalistów, kameralnych składów czy fajnych duetów można się zgodzić, że to po prostu taki typ prezentacji i może się on podobać. Ale kiedy włączymy bardziej złożone aranżacje czy orkiestrę symfoniczną, to robi się mniej ciekawie. Otrzymujemy wtedy ścianę mocnego dźwięku, ale dość płaską, bez wyraźnie zaznaczonych planów i głębi. Jeśli dodamy do tego, że powiększenie i ocieplenie brzmienia zabiera trochę powietrza z muzyki, to na niektórych nagraniach robi się… No nie, jeszcze nie kluchowato, ale na pewno gęsto.
Test wzmacniacza Lucaty Audio Musica Hybryda
W ocenie wpływu na brzmienie zasilacza iFi Audio iPower bardzo ważne jest to, w jaki system go włączamy. Niby to truizm, bo wiadomo, że gra cały system, niemniej jednak byłem zaskoczony tym, jak różna może być skala zmian w zależności na przykład od tego, jakie kable głośnikowe czy przetwornik cyfrowo-analogowy wpięty jest w tor. I nie było to złudzenie, bo testowałem to razem ze znajomymi i każdy z nas miał podobne spostrzeżenia.
Przy wpiętych w system kablach głośnikowych austriackiej firmy Final Cable (zresztą bardzo ciekawie brzmiących, choć dalekich od neutralności) powiększanie, ocieplanie i doważenie muzyki było o wiele wyraźniejsze niż na polskich kablach Sound-Spher Deneb (test TUTAJ). Podobnie zmieniało się też budowanie przestrzeni – na kablach Final Cable pierwszy plan był bardziej wyeksponowany niż na polskich przewodach, wokale czy główne instrumenty solowe stawały się jeszcze bardziej wycięte z miksu i podane bardziej z przodu.
Bardzo podobne zjawisko zaobserwowałem w przypadków różnych DAC-ów wpiętych w system. Kiedy sygnał przetwarzał używany przeze mnie na co dzień Lab Gruppen ID 1200 zmiany po wpięciu iFi Audio iPower były wyraźniejsze niż w przypadku testowanego w tym samym czasie DAC-a NuPrime Evolution DAC…
W kontekście tego, jak zachowuje się iFi Audio iPower i jak różnie można interpretować zmiany wprowadzane przez ten zasilacz do brzmienia, warto zastanowić się na koniec jeszcze nad tym, jak zachowuje się w porównaniu z innymi, dużo droższymi zasilaczami. Pod ręką miałem dwa liniowe zasilacze: chiński LHY Audio kosztujący około 800 złotych i cieszący się sporym poważeniem izraelski zasilacz Teddy Pardo (cena to ok. 1500) złotych.
Uogólniając mogę stwierdzić, że i LHY, i TP to zasilacze lepsze. W jakim sensie? Są bardziej zrównoważone, ich wpływ na brzmienie jest bardziej przewidywalny i bardziej równy. Nie eksponują jednych cech brzmienia kosztem innych, jak dzieje się w przypadku iFi, lub robią to w sposób mniej wyraźny. Są więc bardziej dojrzałe, mniej efekciarskie. Obiektywnie są bardziej neutralne, nie ocieplają tak brzmienia. Choć z drugiej strony są aspekty, którym iFi nadaje naprawdę spektakularnego efektu, jak choćby to tak efektowne podawanie wokali, pierwszoplanowych instrumentów i dosycanie brzmienia.
Podsumowanie
iFi Audio iPower kosztuje naprawdę grosze i ma wyraźny wpływ na brzmienie. I już to powinno zachęcić amatorów eksperymentowania z zasilaniem do tego, aby urządzenie wypróbować. Jeśli się w ich systemie nie sprawdzi, stracą niewiele przy ewentualnej odsprzedaży komuś, komu się spodoba. Natomiast ocena wpływu nabrzmienie nie jest już tak jednoznaczna. Na pewno malutki zasilacz poprawia gładkość i płynność brzmienia, staje się ono przyjemniejsze w odbiorze. Poprawie się również skala brzmienie i muzyka brzmi potężniej, nie jest tak chuda i lekka, jak ze zwykłym, tanim zasilaczem impulsowy. Muzyczne bryły zyskują wielkość i masę. Ale… Wraz z poprawą skali siada nieco szybkość i mikrodynamika. Wraz z ociepleniem brzmienia ewidentnie tracą wysokie tony. Co prawda zyskują masę, ale zaczyna brakować im wybrzmień, dźwięczności, stają się mniej zróżnicowane. Inaczej prezentowana jest też przestrzeń. Z iFi Audio iPower bardzo mocno zaakcentowany jest pierwszy plan, głosy i główne instrumenty są jakby wycięte z miksu i podane bliżej. W niektórych nagraniach jest to bardzo efektowne, winnych – na dłuższą metę może męczyć. Jednym się to spodoba, inni pokręcą nosem…
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl
Czytaj także:
Test zasilacza SBooster
Test kabli głośników Audiosymptom i6m
System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, Percon SK 2140, Sound Sphere Deneb, Final Cable SC
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
iFi Audio iPower – zasilacz niskoszumowy
Cena – 250 zł
Dystrybucja – audiomagic.pl
Bardzo dziękuje za ciekawy, fajny i jedyny tak szczegółowy w Polsce opis tego zasilacza. Natomiast zapomniał Pan odnieść sie do najważniejszego z racji jego przeznaczenia czyli DO JEGO SZUMU. Jak “cichy” jest w porównaniu do innych, skoro firma zastosowaną technologią właśnie
REDUKCJI SZUMÓW tak sie chwali. Jak “czarne”, pozbawione zakłuceń jest tło na nim. Nawet na łopatologicznym porównaniu na prawie pełnej – ale jednakowej dla testowanych głośności, bądz kilkusekundowej przerwie w jakimś utworze na Play’u. Jakie brumy, delikatne przydzwięki niechciane, ciche szumy są słyszalne na nim, a jakie na standardowym, lub jeszcze innym zasilaczu. Który cichszy? Po to głównie tu zajrzałem..