TEST/ DEFINITIVE TECHNOLOGY SYMPHONY 1 / Amerykańska firma jest znana wszystkim miłośnikom nieoczywistych kolumn, specjalizuje się w produkcji zestawów bipolarnych. W ofercie ma też jeden model słuchawek Symphony 1, mogących działać bezprzewodowo a także bardzo zaawansowanych technologicznie. Jak radzą sobie na pełnym różnego rodzaju nauszników rynku? Przeczytaj nasz test Definitive Technology Symphony 1.
Rynek słuchawek jest jednym z najszybciej rosnących segmentów audio, a modele przenośne są jego znaczącą częścią. Wszyscy najbardziej znani producenci nauszników mają je już w swojej ofercie. Amerykanie musieli więc zaproponować coś wyjątkowego, czym odróżniliby się od reszty. Tym bardziej, że to jedyne słuchawki w ich ofercie.
Definitive Technology Symphony 1 to urządzenie bardzo bogato wyposażone. Są nie tylko słuchawkami o zaawansowanych funkcjach, ale również… DAC-kiem, który odczytuje sygnał cyfrowy podany z komputera. Mnogość funkcji, a także bardzo dobra jakość i solidne wykonanie predestynują je do miana słuchawek uniwersalnych, sprawdzających się zarówno na powietrzu, jako system biurkowy, a także w zestawie hi-fi.
Test Definitive Technology Symphony 1 – budowa
Słuchawki robią dobre wrażenie, to nie jest tania plastikowa zabawka. Aluminiowa konstrukcja, solidny pałąk i bardzo duże, miękkie i solidne muszle z obszyciem z doskonałej jakości syntetycznej skóry mogą się podobać. Idealnie przylegają do uszu, nie męczą, głowa się nie poci, dają też dobrą izolację od zewnętrznego hałasu. I co istotne – wcale nie są ciężkie, ich waga to 310 gramów. Ich regulacja na głowie nie nastręczy trudności, można je idealnie dopasować. Same przetworniki są słusznych rozmiarów (mają po 50 mm średnicy).
Słuchawki otrzymujemy w dużym pudełku, w którym prócz nauszników jest estetyczna walizeczka, pokrowiec i komplet kabli – analogowy audio i USB. Po co? Ponieważ Definitive Technology Symphony 1 mogą pracować w trzech trybach: bezprzewodowo wykorzystując transmisję Bluetooth, za pośrednictwem kabla analogowego ze źródła (telefon, preamp słuchawkowy lub wyjście słuchawkowe) oraz poprzez kabel USB z komputera (przewodem tym ładujemy również baterie w słuchawkach). Wtedy konwersja cyfrowo-analogowa odbywa się w DAC-u wbudowanym w słuchawki.
Amerykańskie nauszniki mają wbudowany aktywny system redukcji hałasu ANC (Active Noise Cancellation) działający bardzo skutecznie. W systemie tym wykorzystywane są cztery specjalne mikrofony zbierające informacje o otoczeniu. Ale są jeszcze dwa dodatkowe mikrofony wykorzystywane do prowadzenia rozmów.
Sterowanie wszystkimi funkcjami (regulacja głośności, stop, pauza, przewijanie płynne i skokowe do przodu i tyłu, zarządzanie telefonem) odbywa się za pomocą przycisków umieszczonych w jednej, prawej słuchawce. Niestety jest ich aż sześć, i trzeba naprawdę długo nosić te słuchawki, by przyzwyczaić się do rozmieszczenia regulatorów. Tym bardziej, że w tej same muszli są jeszcze gniazda.
Producent podaje, że czas pracy słuchawek po całkowitym naładowaniu baterii to nawet do 15 godzin, ale ulega skróceniu do ok. 8 godzin, jeżeli używamy systemu redukcji hałasu. Po włączeniu zasilania słuchawki automatycznie działają w opcji Bluetooth, z włączonym systemem ANC.
Test Definitive Technology Symphony 1 – brzmienie
Definitive Technology Symphony 1 grają nieco odmiennie w zależności od tego, w jaki sposób dostarczymy im sygnał, różnice nie są jednaj diametralne. Najlepiej w mojej ocenie wypadły za pośrednictwem kabla audio i Bluetooth, nieco gorzej – lub inaczej – po kablu USB, pracując jako DAC. Opis będzie dotyczył więc głównie tych dwóch pierwszych.
Test kolumn Melodika BL40 MK II
Przede wszystkim trzeba pochwalić izolację od hałasu: i to tę pasywną (grube muszle) i aktywną ANC. Jest więc spokój, cisza i pełen komfort w słuchaniu. Czasem nawet aż za duży – na spacerze w cichszych miejscach kompletnie izolujemy się od otoczenia. Po uruchomieniu systemu redukcji w brzmieniu nie ma jakiejś diametralnej zmiany, ale po chwili łapiemy się na tym, że jest spokojniej i jednak ciszej. I co ważne, niemal nie wpływa on na brzmienie. Czasem wydawało mi się, że jest ono odrobinę mniej szczegółowe, ale było to na granicy percepcji.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy