Już pierwsze minuty odsłuchu pokazały, że udało się znacząco poprawić detaliczność i rozdzielczość brzmienia. Audio Academy Phoebe III Plus zaskakują naprawdę olbrzymią ilością detali – szczególnie w średnicy i górze pasma. Wszystkie dźwięki słychać bardzo wyraźnie i w bardzo wyraźny sposób są od siebie odseparowane. Daje to naprawdę bardzo dobry wgląd w miks nagrania. Bez względu, czy słuchamy dobrej rockowej realizacji (choć tych jest mało), kwartetu jazzowego czy orkiestry, możemy naprawdę wsłuchiwać się w każdy instrument z osobna, śledzić każdą partię i wyłapywać niuanse.
Przyjdzie nam to tym łatwiej, że nowe podłogówki z Lodzi mają czasem tendencje to pokazywania wszystkiego – nawet zdarzeń muzycznych z drugiego czy trzeciego planu – równie mocno i dobitnie, co tych pierwszoplanowych. Powoduje to czasem, że wpadają w pułapkę analityczności, ale jest to do opanowania. Wystarczy przyłożyć się do konfiguracji reszty toru, by nadać brzmieniu wyrafinowania i troszkę uspokoić te analityczne zapędy. A da się to zrobić, bo kolumny są bardzo przejrzyste i wyraźnie reagują na zmiany.
Audio Academy Phoebe III Plus rysują dźwięki bardzo ostrą kreską zostawiając między nimi sporo wolnej przestrzeni i powietrza. To z kolei nadaje brzmieniu werwy i szybkości. Te niewielkie podłogówki naprawdę potrafią się nieźle rozpędzić. Słuchając Zawinul Syndicate, nagrań Marcusa Millera czy Talking Heads aż bujałem się w fotelu odsłuchowym. Mikrodynamika jest naprawdę pierwszorzędna.
Natomiast jest też druga strona medalu – dynamika w skali makro. Tu nowe Phoebe radzą sobie tylko poprawnie. Z przyjemnością słuchamy wszelkich gatunków i składów, ale kiedy na tacce odtwarzacza wyląduje jakiś stoner rock z nisko przestrojonymi gitarami, potężna elektronika czy naprawdę wielka orkiestra to chciałoby się nieco więcej. Skali, potęgi a szczególnie masy i wypełnienia w dźwięku (tę na pewno znajdziemy w modelu Hyperion, który testowaliśmy wcześniej – TUTAJ). I tak oto przechodzimy do równowagi tonalnej tych kolumn, bo to ona implikuje takie a nie inne postrzeganie skali, w jakiej brzmią te głośniki.
Audio Academy Phoebe III Plus to kolumny będące raczej po jasnej i lekkiej stronie brzmienia, ich granie wciąż można nazwać neutralnym, nie rozjaśnionym, ale są po tej lżejszej stronie neutralności. Dzieje się tak z dwóch powodów: lekkiego uprzywilejowaniu góry pasma i równie lekkiego cofnięcia niższych składowych w średnicy i basie. Zacznijmy od sopranów.
Góra pasma jest podana wyraźnie i leciutko wybija się do przodu, z reguły nie przekracza granicy dobrego smaku i nie dominuje, chyba że włączymy muzykę z naprawdę podkreślonym skrajem pasma, na przykład niektóre remastery rockowych płyt, jakie wychodziły w latach 90. – weźmy Yes czy The The. Wtedy może zrobić się troszkę za jasno. Natomiast na przyzwoicie nagranych płytach nie dzieje się nic złego.
Soprany w Audio Academy Phoebe III Plus są bardzo rozdzielcze i dokładne, przekazują naprawdę sporo informacji na przykład o perkusyjnych talerzach czy przeszkadzajkach. Jeśli lubicie wsłuchiwać się w grę perkusistów, analizować uderzenia w bębenki, dzwonki, kastaniety – to te kolumny mogą się spodobać. Z przyjemnością słuchałem popisów Marylin Mazur, Nany Vesconcelos czy Krzysztofa Gradziuka z RGG.
Wysokie tony dają też odpowiedniego blasku gitarom akustycznym czy instrumentom dętym, bo metalowa kopułka wyposaża górę pasma w charakterystyczną barwę: błyszczącą, lekką, srebrzystą, zwiewną. Być może nie ma zbytniego nasycenia znanego na przykład z miękkich kopułek Dynaudio, są za to iskierki i blask, szybkość i żywość.
Średnica i bas są równe i dobrze ze sobą zespolone, maje też podobny do siebie charakter – nieco lekki ale nie za zwiewny, jasny, ale nie natarczywy. Na pewno nie znajdziemy w nich podkreślenia niskich składowych, a więc nie spodziewajmy się, że dostaniemy z Audio Academy Phoebe III Plus dużo “mięcha” i wypełnienia. Nie, ale bez obaw, nie są też suche czy szkieletowe. Po prostu zestrojono je tak, by dobrze współgrały z sopranami. Gdyby było w nich więcej “body” ich brzmienie mogłoby stać się niespójne.
Średnica jest przejrzysta i lekka, wokale prezentują się neutralnie a brzmienie głosów pełne jest informacji o artykulacji, oddechach, wibratach. Co prawda Tom Waits czy Kurt Elling czasami mogliby brzmieć nieco niżej, ale już Thom Yorke czy Kate Bush brzmieli bardzo dobrze. Gitary miały swój blask i kiedy trzeba było rockowo zacharczeć, robiły to tak jak trzeba.
Podobny charakter miał bas – niskie tony nastawione były na przekazywanie informacji o strukturze dźwięku, artykulacji. Były bardzo szybkie, atak dobrze zrealizowanej gitary basowej był mocny i konkretny. Kolumny dawały dobry fundament i podparcie muzyce choć nie pompowały basu w nadmiarze. Niskie tony był takie, jakich spodziewamy się z niewielkiej wielkości dwudrożnych kolumn.
Audio Academy Phoebe III Plus z racji swojej równowagi tonalnej, przejrzystości i dokładności w podawaniu dźwięków dobrze radzą sobie z oddawaniem efektów przestrzennych. Scena muzyczna jest przede wszystkim bardzo precyzyjna, dźwięki na niej umieszczone nie pływają, nie rozmywają się, są stabilne jak skała. Scena jest dobrze rozciągnięta na szerokość, nie brakuje też głębi i dobrego zaznaczenia planów.
Dla mnie niedosyt budziła wysokość sceny dźwiękowej, ale jestem przyzwyczajone do słuchania na elektrostatach Martina Logana (test TU), a te są w tek kwestii trudne do pobicia. Poza tym Audio Academy Phoebe III Plus to kolumny z zupełnie innego pułapu cenowego.
Test streamera Cyrus Stream Xa
Na koniec warto wspomnieć o konfigurowaniu systemów z tymi kolumnami. Mimo że mają nieco swojego własnego charaktery, są bardzo przejrzyste i wyraźnie reagują na zmiany w reszcie toru. Wymiana kabla, źródła czy wzmacniacz od razy jest słyszalna. U mnie na przykład Audio Academy Phoebe III Plus lepiej sprawdziły się z lampową końcówką mocy Cary V 12 niż z impulsowym LabGruppenem (Martiny Logany z kolei zdecydowanie bardziej lubią się ze szwedzkim wzmacniaczem). Cary podbija nieco bas i to zrobiło dobre wrażenie na Phoebe. Podobnie było z kablami. Podłączenie głośnikowych Perconów, które nieco studzą górę pasma i dociążają średnicę od razy było “zauważone” przez łódzkie podłogówki.
Dlatego trzeba bardziej przyłożyć się do konfiguracji całego systemu, z którymi mają grać te kolumny. Odradzałbym łączenie ich z systemami przesadnie jasnymi czy grającymi zbyt lekko, chyba że lubimy takie granie. Idealny system dla nowych Phoebe powinien grać raczej w sposób leciutko ocieplony i dociążony – efekt może być wtedy naprawdę bardzo dobry.
Podsumowanie
Audio Academy Phoebe III Plus to kolumny jak najbardziej warte uwagi. To nadal zestawy uniwersalne i dające dużo radości ze słuchania muzyki. Pamiętajmy, że są jednak bardziej wymagające dla systemu niż poprzedniczki. Dlaczego? Przede wszystkich ze względu na swoja ponadprzeciętna detaliczność i przejrzystość, które przykuwają uwagę od pierwszych minut odsłuchu. Ich brzmienie jest lekkie i dość jasne, robi wrażenie naprawdę świetną szybkością i oddaniem rytmu, naprawdę niezła jest przestrzeń. Ogólna skala i siła brzmienia jest na adekwatnym dla dwudrożnych kolumn na tym poziomie cenowym. Lekkie uprzywilejowanie góry pasma i raczej neutralny charakter basu i średnicy nakazuje uwagę przy konfiguracji systemu
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Audio Academy
Czytaj także:
Test wzmacniacza Taga Harmony TTA – 1000
Test kolumn Triangle Delta
System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, XLO Pro, Monkey Cables
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, XLO Pro
Głośniki: Martin Logan ESL, ProAc Response SC One
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Audio Academy Phoebe III Plus – kolumny podłogowe
Cena – 4 700 zł
Dystrybucja – Audio Academy
Dane techniczne producenta:
Typ – 2 drożne, bas reflex
Użyte głośniki:
170 mm nisko-średniotonowy, papier powlekany,
27 mm kopułka aluminiowa
Pasmo przenoszenia – 37-25000Hz
Impedancja – 4ohm
Efektywność – 87dB
Wymiary (WxSxG) – 911x208x290
Waga – 18kg
Rekomendowana moc wzmacniacza – 30W+
Pan Michał to ma jednak fantazję.
Hyperion IV +, w którym dodano jeden kondensator zmienił się tak mocno na plus, że można było zrezygnować z Rhea i podbić tak mocno cenę? Bez żartów.
Rhea to kolumna, która poza strojeniem ma bardzo ciekawe przetworniki, które obecnie nie są już produkowane – stąd jej brak w ofercie. Hyperion + nigdy nie zbliży się średnicą, barwowo do Rhea. Nie ma takiej opcji…
Kolumny AA są niemniej warte uwagi – szczególnie na rynku wtórnym gdzie można kupić je często za grosze. Otwarty dźwięk, dużo szczegółu, fajne w rocku, tanie przetworniki i tanie budy wyciśnięte prawie do maksimum – za to słowa uznania, ale nie róbmy z ludzi idiotów. Hyperion IV+ nie zbliży się do Rhea. Po prostu.
Nie.
Te mocowanie maskownic na kołki to już przesada heh. Osobiście posiadam Phoebe III, nie wiem jak one mają się do tej wersji z,, plusem ” ale potwierdzam spostrzeżenia recenzenta że Phoebe świetnie zgrywają się ze wzmacniczami bardziej po,, ciepłej ” stronie mocy. U siebie mam z atoll in 100 se, ale świetnie a nawet lepiej zagrało z haiku bright mk4, Unison research triode 25.
Znam Phoebe 3, 3+, oraz IV V2. . Wasz opis czy ten tytuł jest niespójny bo piszecie że są z własnym charakterem pisma, a konkluzja jest taka że w tym modelu wiele czy najwięcej zależy od systemu… Więc z własnym czy neutralne?
Ja uważam że styl i charakter miały 3, były super dokładne, dźwięczne, mikro wybrzmienia, radosne brzmienie, a w wersji 3+ i IV V2 są bardzo uspokojone, przeciętne, reszta pasma też, równo bez emocji i charakteru, szkoda. Średnica nieco osuszona, Choć daje wgląd w realizacje. Kolumny super do jazzu i instrumentów filharmonicznych, daje ich realistyczne brzmienie. Plus jak na tę wielkość bas jest dynamiczny i całkiem nisko schodzi, jędrny.