TEST / XINDAK A-06 NEW EDITION / Cyfrowa rewolucja w audio daje o sobie znać także we wzmacniaczach. Coraz więcej tego typu urządzeń ma wbudowane moduły DAC i nie są to wcale urządzenia drogie. Tak jest w przypadku testowanej integry. Za niespełna 3 tysiące złotych dostajemy wzmacniacz, do którego możemy podłączyć np. komputer i cieszyć się muzyką. Jaka jest jej jakość? Oto test nowej wersji wzmacniacza z DAC Xindak A-06.
W przyszłym roku Xindak obchodzić będzie swoje 30 urodziny. To jedna z bardziej znanych i renomowanych chińskich marek na rynku audio. Zaczynali w 1988 roku od produkcji kondensatorów i innych komponentów audio, z czasem zaczęli robić własny sprzęt elektroniczny, a także kolumny głośnikowe. Już siedem lat później firma zaczęła zdobywać nagrody i wyróżnienia na wystawach i w branżowych pismach.
Przez wszystkie lata firma pozostawała wierna swemu podstawowemu założeniu, by stosować możliwie najlepsze komponenty, rozwijała też własne rozwiązania konstrukcyjne. Jeśli dodamy do tego, że urządzenia oferowane są w przystępnych cenach, łatwo zrozumieć podstawy sukcesu. I jeszcze jedna ważna rzecz – Xindak zawsze dbał o jakość, był jedną z pierwszych chińskich firm, które zyskały renomę także w Europie. Poza tym konstruktorzy Xindak uważają, że sprzęt hi-fi ma nie tylko dobrze grać, ale także wyglądać.
Katalog produktów Xindaka dostępnych w Polsce zawiera kilka rodzajów sprzętu: możemy kupić wzmacniacze tranzystorowe i lampowe, zintegrowane i dzielone, odtwarzacze CD i DAC. Do tego wszelkiego rodzaju kable (także prądowe) oraz listwy i kondycjonery sieciowe. Bardzo dobre opinie zbierają szczególnie końcówki mocy i wzmacniacze pracujące w klasie A.
Mówi się nawet, że Xindak dopracował się swojego firmowego brzmienia: ciepłego, muzykalnego, dynamicznego. Testowaliśmy już zintegrowany wzmacniacz Xindak PA-M i – mimo że obecnie testowane urządzenie jest blisko dwa razy tańsze – to słychać, że obydwa mają ze sobą pewne wspólne cechy.
Test Xindak A-06 – budowa
Testowany egzemplarz to odświeżona wersja znanego wcześniej Xindaka A-06 sprzedawanego od wielu lat. Kosztuje 2999 zł, należy więc do grupy urządzeń budżetowych klasy C (cena od 2 do 4 tys. zł). Czym różni się od starszej wersji? W budowie wzmacniacza nie zaszły wielkie zmiany: poprawiono nieco zasilanie, unowocześniono przekaźnikowy przełącznik wejść.
Stopień napięciowy wzmacniacza nadal wykorzystuje układy wzmacniania AD712, a pierwszy stopień końcówki mocy oparto o wysokiej jakości układy Toshiba 2SK170 F.E.T. Z kolei podwójne tranzystory Hitachi 2SD667/2SB647 są wykorzystywane dla wzmacniania napięcia. Stopień wyjścia na obydwu kanałach wykorzystuje 2 pary wysoko-prądowych podwójnych tranzystorów Sanken 2SC4468/2SA1695. Urządzenie posiada wbudowane funkcje auto-protekcji: ochrona przy włączeniu, ochrona prądowa i protekcja przy wyłączeniu.
Test monitorów Audio Solutions Overture O202B
Największą nowością jest dodanie do urządzenia modułu przetwornika cyfrowo-analogowego. DAC we wzmacniaczu Xindak A-06 oparto o dobrej jakości kość od renomowanego producenta – jest to Burr Brown PCM2704. Można do niego dostarczy sygnał wejściem optycznym, koaksjalnym i USB.
Xindax A – 06 wygląda jak wzór ascezy: zbudowana jest prosto, ale schludnie i solidnie. Jedyne urozmaicenie to niebieskie podświetlenie włącznika informujące o aktywności urządzenia oraz o wyborze źródła dźwięku. Wzmacniacz waży swoje, obudowa jest sztywna i zwarta, a do tego elementy są dobrze spasowane. Obudowę wykonano z dosyć grubych blach stalowych, natomiast przednia ścianka to płyta ze szczotkowanego aluminium. Dostępne są wersje czarna i srebrna.
Całość opiera się na czterech wysokich nóżkach ze srebrnymi pierścieniami. Na froncie z prawej strony znajduje się jedno pokrętło służące do regulacji głośności. Potencjometr jest analogowy, więc można wyczuć jego pozycję, ale jedna dodatkowa dioda w miejscu małego wgłębienia sygnalizującego wybrany poziom na pewno by nie zaszkodziła, zwłaszcza, że z pewnej odległości jest ono mało widoczne.
Brak trybu czuwania i umieszczenie głównego włącznika na przedniej ściance są albo ukłonem w stronę ekologów, albo sugestią, by zostawiać wzmacniacz włączony przez cały czas. Wygrzany Xindak A-06 faktycznie gra trochę lepiej, ale nie przesadzajmy. Do rozgrzewki wystarczy kilkanaście minut. Bezsensownie zużywać prąd dzień i noc. Po wyłączeniu urządzenie nie zapamiętuje ostatnio używanego źródła.
Z tyłu Xindak A-06 prezentowałby się równie skromnie, gdyby nie dodatek w postaci trzech wejść cyfrowych: optycznego, USB i coaxial. Do tego mamy dwa wejścia analogowe. Czy to mało, jeśli mamy wejścia cyfrowe? Wszystko zależy od potrzeb, ale wydaje się, że powinno to wystarczyć. Terminale głośnikowe są pojedyncze, przyzwoitej jakości. Pilot ma postać aluminiowej bryły z kilkoma przyciskami, jest solidny i sporo waży – w razie upadku na podłogę lepiej zabierać nogi. Pilotem zrobimy głośniej, ciszej, wybierzemy źródło, a także szybko wyciszymy wzmacniacz (mute).
Test Xindak A-06 – brzmienie
Jak pisałem wcześniej Xindak na półce sklepowej wyglądem nie wyróżnia się specjalnie, ale kiedy podłączymy go do systemu, robi od razu niezłe wrażenie. O dźwięku można powiedzieć, że jest nadzwyczaj przyjemny i tym aspektem z pewnością będzie się wybijać z tłumu konkurencji. Sekretem chińskiej integry jest udane połączenie typowo tranzystorowej struktury dynamiki ze zróżnicowaną kompozycją barwową. Dźwięk jest jędrny i obfity.
Nie wiem, w jaki sposób konstruktorom udało się wydobyć z tranzystorowego układu tak przyjemną, naturalnie gęstą średnicę. To jedna z najlepszych cech wzmacniacza i innych urządzeń tej firmy znanych z ciepłego brzmienia. Wzmacniacz potrafi przekazać emocje. Szczególnie dobrze wychodzi mu to, gdy na scenie pojawiają się wokale. Są gęste i naturalnie ciepłe, po prostu prawdziwe. Podobne obserwacje miałem słuchając o wiele droższego sprzętu.
Jeżeli słuchacz oczekuje głębokiego basu, dynamiki zdolnej napędzić niemal dowolne kolumny, to Xindak A-06 spełni te wymagania. Wielu słuchaczy zauważy od razu mocne, jędrne i obfite dolne rejestry. W czasie testu traktowałem A-06 wyjątkowo różnorodnym materiałem: od rocka i hip hopu do jazzu i klasyki. Poradził sobie nawet z trudną do odtworzenia elektroniką. Bas chwilami zahaczał o rejony subwooferowe. Choć trzeba przyznać, że momentami pojawiały się niewielkie kłopoty z jego kontrolą. Nie był też idealnie konturowy, jego charakter był raczej miękki i ciepły.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy