Hancock o sobie, czyli autopromocyjna biografia

0
hancc

KSIĄŻKA / Jest legendą nie tylko jazzu, wielkim innowatorem i człowiekiem, który łamie gatunkowe granice. Co pisze o sobie w swojej autobiograficznej książce?

Jesteśmy na scenie w czasie sztokholmskiego koncertu słynnego kwintetu Milesa Davisa. Pianista w pewnym momencie gra zły akord, jest przerażony, wydaje mu się, że z tego powodu cały utwór zacznie się sypać. Ale z podziwem słyszy, że lider wykorzystuje harmoniczne potknięcie i tworzy na jego bazie niesamowitą solówkę. – To był cud. Miles jest wielki – wspomina Herbie Hancock. Bo to on był tym pianistą, a wspomniana scena otwiera książkę „Herbie Hancock. Autobiografa legendy jazzu” napisaną wspólnie z Lisą Dickey. I to Davies jest jej drugim bohaterem. Hancock opowiadając o swojej muzycznej drodze nie kryje, jak wiele zawdzięcza genialnemu trębaczowi i wielokrotnie opisuje wpływ Milesa na jego sposób gry i postrzeganie muzyki.

Herbie Hancock w swojej książce po raz pierwszy tak szczegółowo mówi o swoim życiu i niezwykłej karierze. Zdradza swoje muzyczne fascynacje, przytacza nieznane wcześniej, często szokujące historie zza kulis show-biznesu, mówi o swoim wieloletnim małżeństwie czy inspiracjach buddyzmem. Nie brakuje w niej smacznych anegdotek, jak choćby ta, że był jednym z pierwszych ludzi, którzy widzieli prototyp tabletu. Zadziwia, wspominając szok jaki przeżył idąc do średniej szkoły, gdzie zobaczył, że większość dzieci ma biały kolor skóry. Opowiada o największych jazzowych muzykach wszech czasów, z którymi zetknął się na swojej drodze, ujawnia, jak powstawały jego najlepsze i najbardziej przełomowe płyty, zdradzając szczegóły swojej muzycznej kuchni.

kniga

Książek o jazzie i jazzmanach ukazuje się w Polsce niewiele, dlatego to pozycja dla miłośników tego gatunku wręcz obowiązkowa i chwała krakowskiemu wydawnictwu Sine Qua Non za jej wydanie. Po lekturze trudno jednak nie odnieść wrażenia, że bohater i autor w jednej osobie wystawił sobie za życia literacki pomnik i czasami jego zadufanie w sobie i doskonałe samopoczucie bywa wręcz nieznośne. Hancock pisze o sobie w samych superlatywach, jakby nigdy nie przytrafiały mu się porażki, z upodobaniem powraca do opowieści, jak to dzięki racjonalnemu myśleniu i sile woli udawało mu się omijać życiowe rafy, odnosić muzyczne sukcesy i zawsze wychodzić suchą stopą z najcięższych opresji, np. uzależnienia od narkotyków, któremu poświęcił zaledwie kilka stron. Opowiada nam o sobie tylko to, co chce. Daleko tej książce do jakże prawdziwej i poruszającej autobiografii Milesa Davisa. Ale i tak warto ją przeczytać.

Herbie Hancock i Lisa Dickey, Herbie Hancock. Autobiografa legendy jazzu
Sine Qua Non, Kraków 2015

Brak komentarzy