10

Test Super Sound Device Experience. Lampa na wysokich obrotach

0
Super Sound Device Experience  zajawka

Nasza ocena

Hi-end10
Szybki i dynamiczny, żywy i wyrazisty. Imponuje świetną rozdzielczością i namacalnością brzmienia. To taka lampa na wysokich obrotach. No i ten kapitalny wygląd... Polacy potrafią robić świetne lampowe wzmacniacze!
10

TEST / SUPER SOUND DEVICE EXPERIENCE / Lampowe wzmacniacze zwykle wyglądają podobnie, rzadko zdarza się, że jakiś przykuje nasz wzrok niebanalnym projektem wzorniczym. Inaczej jest w przypadku dzielonej, polskiej konstrukcji z Zalesia. Ten kosztowny wzmacniacz prezentuje się kapitalnie! A jak brzmi? Oto nasz test Super Sound Device Experience.

Moda na lampy trwa w najlepsze. Nie ma sensu w przypadku testu wzmacniacza szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje, bo na pewno nie chodzi tu tylko o rodzaj i jakość dźwięku. W każdym razie polskie firmy idealnie wyczuły (a może i trochę wykreowały) lampowy boom, bo większość rodzimych wzmacniaczy to właśnie konstrukcje wykorzystujące próżniowe bańki. Takim też jest testowany Super Sound Device Experience. Ale to nie pierwszy z brzegu lampowiec, wyróżnia się konstrukcją i wyglądem.

Produkuje go firma mieszcząca się w podwarszawskim Zalesiu. Powstała bardzo niedawno, bo zaledwie w 2016 roku. Już rok później zadebiutowała bardzo udanie na wystawie Audio Video Show, po której zebrała bardzo dobre oceny. Manufakturę założyli dwaj inżynierowie a prywatnie przyjaciele – Roberta Łachniak i Michał Wiktorko. Sami projektują układu elektroniczne, montują wzmacniacze, ale sami również wpadli na pomysł niesamowitego wyglądu urządzenia, logo firmy i jej nazwy.

Testowany wzmacniacz Super Sound Device Experience należy do hi-endowej klasy A (grupa cenowa powyżej 15 tys. złotych), to pierwsza konstrukcja firmy, w ofercie mają jeszcze dwa inne klocki. Pierwszym jest mocniejszy wzmacniacz lampowy, drugim – zaawansowane urządzenie cyfrowe Sound Transmission. To sieciowy serwer pozwalający na streaming muzyki, jej przechowywania a także odtwarzacz plików i DAC. Oczywiście z lampowym wyjściem.

Test Super Sound Device Experience – budowa

Polski wzmacniacz już w transportowej skrzyni robi wrażenie – ponad 40 kilogramów to nie przelewki. Po wyjęciu go trzeba przygotować sporo miejsc, bo to urządzenie dzielone (w osobnej obudowie zamknięto sekcję zasilania, w drugiej – cały układ elektroniczny). I nie należy go chować w jakimś stoliku, bo wart jest wyeksponowania. Projekt tego pieca jest naprawdę niezwykły. To doskonale wykonany, piękny przedmiot mogący być ozdobą salonu.

Obie obudowy wykonana z drewna, w testowanym egzemplarzu oklejonego naturalnym fornirem. Ale do wyboru jest również wykończenie … granitowe! Fornir położono znakomicie a jego matowy odcień nadaje wzmacniaczowi elegancji.

Super Sound Device Experience 13

Test Super Sound Device Experience. Lampy czarują nocą (fot. SSD)

Część, w której umieszczono zasilanie, pozbawiona jest wszelkich ozdób, poza umieszczonym na przedniej ściance logo firmy. Ale nie jest to jakaś naklejka czy nadruk. Wykonano je z metalu i idealnie wciśnięto w wyfrezowane w drewnie miejsce. To pokazuje, z jakim pietyzmem podchodzą do swoich produktów właściciele SSD.

Wewnątrz zasilacza zamontowano dwa transformatory toroidalne TELTO (wzmacniacz jest konstrukcją dual mono) i kondensatory elektrolityczne Nichicon. Z tyłu umieszczono gniazda dla kabla sieciowego i kabla łączącego sekcję zasilania z głównym blokiem wzmacniacza.

Kapitalna jest rozdzielczość brzmienia Super Sound Device Experience. Kontury poszczególnych dźwięków są kreślone bardzo ostrą i wyraźną kreską

Obudowa zasadniczej części robi ogromne wrażenie: swoją prostotą, elegancją i jakością wykończenia. W oczy rzuca się przede wszystkim to, że niewidoczne są transformatory. Ale Super Sound Device Experience nie jest wzmacniaczem OTL pozbawionym transformatorów wyjściowych – są one schowane wewnątrz. Głównym elementem wzorniczym jest gruby płat srebrnej, kwasowej, polerowanej blachy na górnej części obudowy. To z niej zdają się „wyrastać” lampy, ponieważ ich gniazda osłonięte są metalowymi ringami idealnie spasowanymi z blachą.

SKY Audio – test lampowego wzmacniacza OTL 

Po prawej stronie jedna z krawędzi blachy jest wygięta i to na tym fragmencie wycięto napis z nazwą modelu. Przed nim umieszczono małe pokrętło wyboru wejścia. Nie ma przy nim oznaczeń, ale to nie przeszkadza – możemy wpiąć trzy źródła, a więc nie ma problemu za znalezieniem odpowiedniego.

Srebrzysta blacha nachodzi na przednią ściankę i tworzy na niej wzór założony z dwóch trójkątów z ozdobnymi nacięciami. Na nich zamontowano dużą, ciężką, wytoczoną z metalu gałkę sterowania głośnością, która podświetlona jest na zielono i obraca się z miłym oporem. Niestety nie ma na niej żadnego znacznika, a więc nie można na pierwszy rzut oka określić, z jaką siłą będzie grał wzmacniacz. Tym bardziej, że nie ma też żadnego wyświetlacza. I to właściwie jedyna rzecz, do której można się przyczepić. Siłę głosu można też regulować za pomocą dołączonego pilota.

Z tyłu – ład i porządek. Na ściance położono blachę, z której wystają gniazda wejściowe, głośnikowe i gniazdo do kabla łączącego zasilacz. Jak już wspomniałem są trzy wejścia RCA, gniazda pochodzą od Neutrika. Wyjścia głośnikowe mają odczepy do kolumn 4 i 8 ohmowych i pochodzą od WBT. Obok znalazły się też gniazda do ustawiania biasu.

Super Sound Device Experience 1

Test Super Sound Device Experience. Wzmacniacz robi piorunujące wrażenie swoim wyglądem (fot. SSD)

Super Sound Device Experience to wzmacniacz pull-push zbudowany w oparciu o topologię Williamsona. Co ważne – to konstrukcja dual mono. Jako lampy wejściowe pracują cztery podwójne triody 6N8S (6H8C). Dość oryginalne są lampy mocy – to cztery radzieckie NOS-y GU-50 zaprojektowane do urządzeń nadawczych, stosunkowo rzadko wykorzystywane w audio. Te strumieniowe pentody dają moc rzędu 30 watów na kanał przy obciążeniu 8 ohmów. Są tanie, trwałe i stosunkowo łatwo dostępne.

Warto tu wspomnieć, że w testowanym wzmacniaczu mogą pracować także w trybie triodowym (po przestawieniu odpowiedniego przełącznika), ale moim zdaniem Super Sound Device Experience gra wtedy nieco słabiej. Nie jest tak żywy i transparentny, gorzej radzi sobie z kontrolą dźwięku i detalami, choć wydaje się bardziej nasycony i ciepły. Nie jest wykluczone, że znajdą się audiofile, którzy będą preferowali taki dźwięk. Niemniej dobrze, że konstruktorzy dali słuchaczom wybór.

Super Sound Device Experience 7

Test Super Sound Device Experience. Polski lampowiec w akcji, tu napędza Mariny Logany, bez kłopotu (fot. wstereo.pl)

Sterowanie głośnością odbywa się za pomocą drabinki rezystorowej Khozmo – to bardzo ceniona polska firma specjalizująca się tego typu rozwiązaniach. W Super Sound Device Experience zastosowano drabinkę 64-krokową ze zdalnym sterowaniem. Zdaniem konstruktorów wnosi ona najmniej zniekształceń do sygnału.

Relaks na najwyższym poziomie. Test wzmacniacza Anthem STR

Układ elektroniczny zbudowano na płytkach drukowanych, gniazda lamp są ceramiczne, z pozłacanymi kontaktami. Właściciele zapewniają, że dobierają elementy konstrukcyjne najwyższej jakości: transformatory głośnikowe na rdzeniu EI pochodzą z firmy Ogonowski; kondensatory są od Nichicona, WIMY, Jantzena i Superiora; militarne rezystory Dale; wysokiej jakości przekaźniki wyboru źródła firmy Omron.

Test Super Sound Device Experience – brzmienie

Wzmacniacz Super Sound Device Experience gra tak, jak wygląda – jego brzmienie nazwałbym nowoczesnym. Co rozumiem pod tym pojęciem? Podaje muzykę w sposób dość dosadny, konkretny, może jeszcze nie drapieżny, ale na pewno bardzo wyrazisty. To z całą pewnością nie jest wzmacniacz do słuchania muzyki dla relaksu, w tle. Zamiast przysłowiowego plumkania mamy dużo emocji i zaangażowania.

Ciąg dalszy na str. 2

1 2

Brak komentarzy