Mahler, Bach i Elgar na finał. Wieki koncert

0
KaSPRZYK

W FILHARMONII / Zakończenie sezonu w Filharmonii Narodowej w Warszawie miało charakter nadzwyczajny – były emocje, wzruszenia, i co najważniejsze dużo pięknej muzyki. To był świetny koncert, godny finału. Elgar, Bach, Mahler i to w wykonaniu czasami wręcz brawurowym.

W czasie finałowego wieczoru dyrektor Wojciech Nowak wręczył statuetkę Grammy profesorowi Henrykowi Wojnarowskiemu, wieloletniemu dyrygentowi Chóru Filharmonii, którą zespół pod jego kierunkiem otrzymał za świetne nagranie Pendereckiego. Tym bardziej wzruszający moment, że profesor Wojnarowski już przeszedł na emeryturę, po 38 latach pracy w Filharmonii i 40 latach pracy pedagogicznej.

Ale to nie koniec nagród i jubileuszy – publiczność owacją na stojąco uhonorowała otrzymujących gratulacje państwa Justynie i Stanisławowi Gołąbiom, którzy zajmują te same miejsca wśród publiczności co rok od 55 lat. I były jeszcze pożegnania odchodzących na emeryturę muzyków – koncertmistrza altówek pana Marka Marczyka i skrzypka pana Marka Bojarskiego. Prosimy o przyjęcie podziękowań i gratulacji również od redakcji wstereo.pl.

Natomiast jak zawsze najważniejsza była muzyka – i był to świetny koncert. Jacek Kaspszyk (na zdjęciu głównym) wielkim dyrygentem jest, a wiolonczelista Johannes Moser jest równie wielkim wiolonczelistą. Słuchaliśmy przepięknego koncertu wiolonczelowego e-moll Edwarda Elgara. I tutaj istotna uwaga – płyta z nagraniem tego koncertu w wykonaniu Jacqueline du Pre z symfonikami londyńskimi pod dyrekcją Barbirollego jest jedną z moich ukochanych płyt winylowych (EMI His Master’s Voice), tym bardziej, że ma dokładnie tyle lat, co ja. A więc proszę sobie wyobrazić z jaką niecierpliwością i równocześnie obawą czekałem na ten koncert.

moser

Johannes Moser (fot. johannes-moser.com)

I wreszcie jest! I mało tego – przekracza wszelkie oczekiwania! Johannes Moser gra niezwykle muzykalnie, niuansując partię w sposób dostępny tylko najlepszym, wchodzi przebojem do najwyższej klasy, w której zasiadają Mścisław Rostropowicz, Pablo Casals, Yo-Yo Ma i nieodżałowana Jacquline du Pre. Wspaniała gra, do tego kapitalnie podkreślona przez orkiestrę, która właśnie w utworze Elgara pokazuje najwyższą klasę – gdy dźwięk wiolonczeli jest subtelnie podtrzymywany przez skrzypce, gdy końcowe uderzenie tutti następuje idealnie w ułamku sekundy, i przede wszystkim gdy wspaniale, melodyjnie, lekko płynie muzyka.

Szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy jakiekolwiek nagranie jest w stanie oddać subtelność i muzykalność tego, co usłyszeliśmy. Trzeba było widzieć, jak Moser porozumiewa się spojrzeniem ze skrzypkami, jak panuje nad wszystkim Jacek Kaspszyk. Wyjątkowe wykonanie, a do tego jeszcze pogłębione zagraną na bis sonatą Bacha. Casals słuchał z nieba i się wzruszał.

Ale ponieważ to był naprawdę nadzwyczajny koncert, to było jak u Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie nieustannie rosło. Druga część wieczoru przyniosła równie wielkie emocje, gdy słuchaliśmy Das Klagende Lied Mahlera. Orkiestra w ogromnym składzie, muzycy wydobyli z magazynu dwie harfy, kontrafagot, tuby i bogaty – jak to u Mahlera – zestaw perkusyjny, usiedli w układzie wiedeńskim, publiczność powitała chór i solistów, i zaczęło się!

Wspaniała, bogata, złożona muzyka. Zwracał uwagę przepiękny sopran pani Ewy Vesin i bardzo melodyjny, swobodny tenor Markusa Petscha. Mezzosopran pani Vesseliny Kasarowej czasem nieco tracił melodyjność – ale to taka partia, arcytrudna zwłaszcza w niskich rejestrach. A orkiestra – wspaniale. Z werwą, złożonością, w doskonałym tempie, z całym bogactwem tej muzyki.
A więc – koniec sezonu i bomba, kto nie był ten trąba.

Borysław Czyżak

Fot. Maciej Zienkiewicz/Filharmonia Narodowa

Brak komentarzy