Czołem bracia broni! Laibach w sercu Europy

0
Laibach duże3

KONCERT / Eurokraci klaszczą i wiwatują po agresywnych utworach głoszących: ”Europa się rozpada!”, ”Nadchodzą barbarzyńcy!”. Mrożek? Nie, koncert Laibach.

Niedawno w Brukseli, wieczorową porą, w sali koncertowej Bozar zgromadziła się śmietanka polityczna niewielkiego europejskiego kraju. Obecny był ich komisarz w Unii Europejskiej, ambasador oraz burmistrz stolicy. Mała Słowenia miała swój dzień! Wcześniej, podczas uroczystej ceremonii w jednym z brukselskich teatrów, Ljubljana otrzymała miano Zielonej Stolicy Europy, przejmując ten tytuł od Bristolu. Na deser nastąpiła część kulturalna. Po kilku przemówieniach Słoweńcy zaprezentowali swój eksportowy zespół muzyczny – o tyle sławny co kontrowersyjny, para-militarny i pseudo-wywrotowy Laibach(oklaski). Dla równowagi towarzyszyła mu orkiestra symfoniczna słoweńskiego RTV.

Pomysł odważny, bo przecież Laibach (czyli Ljubljana w wersji niemieckiej za Habsburgów i potem okupacji Jugosławii w czasie II Wojny Światowej) to pastiszowa, quasi-nacjonalistyczna grupa krytykująca opresyjne systemy i dyktatury. Doprowadzają oni do absurdu wszelkie polityczne ideologie poprzez wykorzystywanie symboli tychże, ale tak przerysowanych i potraktowanych serio, że aż śmiesznych. A przecież Unia Europejska za ”system” też uznana być może. Przesłanie zespołu często pozostaje, jak dla mnie, zagadkowe i sądzę, że nie zawsze wiadomo, czy rzeczywiście w ich pieśniach jest jakiś ukryty sens, czy też to zwykła granda. Jednak o taką niepewność także tu chodzi. Śmiertelna powaga przechodzi łatwo w groteskę i na tym bazuje Laibach. Ich legenda trwa od lat 35, koncertują na całym świecie, oczywiście w zmieniającym się składzie i chyba świetnie się bawią. Stali się także inspiracją dla innych, np. dla zespołu Rammstein.

Laibach na pierwszej linii frontu

Podczas występu orkiestra, coś ze czterdzieści osób wliczając chór, siedziała za półprzezroczystym, jakby zrobiony został z tiulu, ogromnym ekranem. Laibach ustawił się przed nim, chciałoby się rzec – na pierwszej linii frontu. Muzycy wyglądali nieco jak Kraftwerk, statyczni za swoimi syntezatorami, w strojach będących skrzyżowaniem mundurów i garniturów czy też biurowych garsonek, bo jest tam jedna śpiewająca kobieta. Wokalista, który raczej melorecytował głębokim, chrapliwym głosem, dodatkowo nałożył czapkę w kształcie budzionnówki z elementami kaszkietu rybackiego. Znalazło się też miejsce na perkusję i z rzadka wykorzystywany fortepian.

Zaczęli w swojej monumentalnej stylistyce – mocno, marszowo, pompatycznie i neo-gotycko, z efektami specjalnymi, takimi jak odgłosy karabinów, wybuchy i przeraźliwe krzyki. Na ekranie non-stop wyświetlały się wywołujące dyskomfort obrazy. Wirowały miecze i bomby, pojawiały się symbole pop-kultury oraz niepokojące hasła, niewątpliwie z podprogowymi wiadomościami.
Proszę sobie teraz wyobrazić tych wszystkich oficjeli i eurokratów, jak klaszczą i wiwatują po agresywnych, momentami kakofonicznych utworach głoszących: ”Europa się rozpada!”, ”Nadchodzą barbarzyńcy!” czy ”Śmierć za śmierć!”. Już to samo w sobie wyglądało jak z Mrożka, zwłaszcza że ten festiwal antyeuropejskich utworów rozpoczął się ”Odą do radości” Beethovena zaśpiewaną przez chór, a jakże, po niemiecku.

unnamed

fot. AS

Po tej kasandrycznej części na ekranie pojawiły się sceny z Korei Północnej, w większości rysunki szczęśliwych koreańskich obywateli w propagandowej stylistyce. Zespół dał tam niedawno koncert (sic) z okazji 70-lecia odzyskania przez Koreę niepodległości po japońskiej okupacji, stając się pierwszym bandem z Zachodu grającym w KRL-D. W ten sposób kpina i kreacja w wykonaniu szalonych Słoweńców sięgnęły szczytu. Oto kilka cytatów z wywiadu udzielonego po tej eskapadzie przez lidera Ivo Saligera magazynowi ”Rolling Stone”:

– ”Laibach od samego początku zajmował się totalitaryzmem we wszystkich jego postaciach, dlatego też odwiedzenie Korei Północnej było absolutną koniecznością”;

– ”Rozważaliśmy opcję pozostania tam, aby osiągnąć większą mądrość wewnątrz naszych jestestw”;

– ”Korea Północna jest bardzo liberalnym miejscem, gdzie posiadanie marihuany jest w zasadzie legalne”;

– ”Koreańczycy (…) reagowali uprzejmie i klaskali po każdej piosence a na koniec dostaliśmy owację na stojąco. Być może byli szczęśliwi, że to już koniec. Nie podobało się z pewnością syryjskiemu ambasadorowi, który stwierdził: – Było za głośno, prawie jak tortura”.

Trudno dojść, czy mówią poważnie, czy stroją żarty… Wróćmy jednak do koncertu. Po dwóch koreańskich impresjach – warto wyróżnić surrealistyczną i rozbrajającą pieśń ”Edelwaiss” z Koreanką jak z Disneya rozrzucającą szarotki – Laibach wprowadził znienacka nutę optymizmu. Zagrali liryczny utwór pt. ”Climb Every Mountain”, w którym namawiali do realizowania swoich marzeń. Jednak i to nie pozbawione było sarkazmu, bo w tle wyświetlali film, na którym, po kamieniach pod górę maszerowały… mrówki.

Ciąg dalszy na str. 2

1 2
Laibach

Brak komentarzy