I nie stało się nic złego! Popłynęła muzyka, której chciało się słuchać. Nie było słychać żadnych ewidentnych błędów, żadnych niespójności, których się obawiałem, ani problemów z basem. Głośniki pokazały swój lekko zaznaczony charakter, ale nie było mowy o tym, że w ich dźwięku coś jest nie tak. A to już, przy premierowej i bardzo wyszukanej konstrukcji, naprawdę sporo. Szczególnie obawiałem się tego, co dziać się będzie w dole pasma, czy bas nie będzie albo za buczący, albo za rachityczny, albo – z racji umiejscowienia głośnika – jednostajny. I jak będzie ze zszyciem dołu ze średnicą.
Wszystkie obawy się rozwiały po przesłuchani kilku różnych utworów, nie było żadnego z tych problemów. Ale na tym nie koniec, bo im dłużej słuchałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to naprawdę niezłe monitory.
Zacznę od tego, że opłacało się pomyśleć o konstrukcji trójdrożnej, bo od razu słychać było charakterystyczną dla niej swobodę grania. Kolumny dwudrożne to często pewien kompromis, bo powierzenie odtwarzania dwóch pasm jednemu głośnikowi – choć poprawia spójność – niesie ze sobą ograniczenia. Trójdrożne zestawy grają zwykle swobodniej i bardziej otwarcie. I tak też było w przypadku Kultury Dźwięku Brooklyn.
Polskie monitory mają naprawdę duże możliwości dynamiczne, są szybkie, potrafią odpowiednio zaakcentować i uderzyć dźwiękiem, co przydaje się przy oddawaniu rytmu i nadaje muzyce swoistego pędu i drajwu. Całkiem dobrze jest również z oddaniem skali brzemienia, Brooklyny nie boją się rocka czy symfoniki.
Test mnitorów Audiosymptom i6m Cooper
Swoboda grania konstrukcji trójdrożnych to także kwestia przejrzystości i dobrego oddania tego, co dzieje się głęboko w miksie. Polskie monitory robią to naprawdę bardzo dobrze, i to nie tylko w swojej grupie cenowej, to naprawdę bardzo dobry poziom. Słuchając za ich pośrednictwem skomplikowanych, bogatych aranżacji, na przykład utworów Radiohead, możemy bez wysiłku śledzić wszystko, co ukryto w nagraniach. A naprawdę dzieje się tam niemało.
Sprzyja temu także wyraźny rysunek dźwięków, bo do rozdzielczości tych kolumn także nie można się przyczepić. Nie jest to może chirurgiczna precyzja, ale też nie ma mowy o jakimkolwiek zamazywaniu krawędzi nut.
Kilka słów o tonalności monitorów Kultura Dźwięku Brooklyn. Jak wspomniałem już wcześniej nie ma mowy o problemach ze spójnością grania, wszystkie pasma są ze sobą dobrze złączone, głośniki brzmią jednorodnie. Da się jednak wyczuć pewien charakter ich grania. To lekkie uprzywilejowanie wyższej średnicy i góry pasma, dlatego można ich brzmienie nazwać lekko jasnym, choć nie rozjaśnionym.
Dzięki takiemu ustawieniu tonalnemu kolumny brzmią żywo i bardzo dźwięcznie, z lekką ofensywnością, bez cienia zmatowienia, angażująco. Świetnie słucha się na nich gitar akustycznych (na przykład świetnego koncertu Dave`a Metthewsa i Tima Reynoldsa) czy klawesynu.
Przeciwległy skraj pasma jest dobrze trzymany na wodzy, bas jest dość szybki, nie rozlewa się, nie buczy, ale też nie pozwala sobie na jakieś bardzo głębokie zejście. Jak na monitory i tak schodzi naprawdę nisko, ale zachowuje umiar i kulturę, bo zdarza się, że twórcy monitorów podkręcają niskie tony, by zyskać na skali grania i robi się czasem z tego karykatura. Tu nie ma mowy o takich “efektach ubocznych”.
Średnica jest … No właśnie zastanawiałem się, jak to ująć. Nie jest schowana ani jakoś wyraźnie wycofana, jednocześnie nie pełni też roli pierwszoplanowej. Dobrze zszyta z dołem i górą jest przejrzysta, dobrze trzymana w ryzach, dająca sporo informacji. Nazwałbym ją neutralną i akuratną. Część słuchaczy lubi taką prezentację, to takie granie trochę rodem z Focala czy Monitor Audio, bez zbytniej eufonii i ciepła.
Oczywiście monitory Kultura Dźwięku Brooklyn nie są idealne, zresztą żadne kolumny nie są. Gdzieś trzeba było pójść na kompromis, choćby z racji wykorzystania tanich przetworniki. Chodzi mi o oddanie barw i nasycenie brzmienia. Tu słychać pewne ograniczenia, choć w tej grupie cenowej (klas C – budżetowy sprzęt do 5 tys. zł) to nic zaskakującego i żadnej ujmy nie przynosi.
Brooklyny nie są szczególnie barwne ani bogate w składowe, szczególnie jeśli chodzi o średnicę. O ile w dole pasma zwracamy bardziej uwagę na fakturę i dynamikę pasma, to w średnicy brakowało mi ciepła, niższych składowych. Słychać to było szczególnie w czasie odtwarzania wokalistyki czy saksofonów. Brzmiały nieco twardo i sucho, wolałbym więcej miękkości i więcej tzw. body, muzycznej tkanki. Pod tym względem Brooklyny zachowywały się nieco zachowawczo.
Podobnie było z wybrzmieniami. Polskie monitory dość mocno kontrolują dźwięki i zaznaczają obrys nut. Daje to z jednej strony dość mocne ich akcentowanie i wpływa na dobrą mikrodynamikę i rozdzielczość, ale jednocześnie ogranicza długość trwania dźwięku. Potęguje to nieco poczucie twardości grania. Taka już ich uroda.
Konkluzja
Kultura Dźwięku Brooklyn to naprawdę udany debiut, a wziąwszy pod uwagę stopień skomplikowania i ambitne założenia z ograniczeniem budżetu na te kolumny, to śmiało można powiedzieć, że bardzo udany. Naprawdę warto ich posłuchać, bo i wyglądają bardzo atrakcyjnie, i brzmią interesująco. Wiem już, że powstaje nowy model a w planach jest kolejny. A więc ze środowiska DIY wyrasta nam kolejna polska manufaktura audio.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Kultura Dźwięku
Czytaj także
Test polskicj kolumn RLS Nereida II
Test monitorów Divine Acoustics Alya 2
Kultura Dźwięku Brooklyn – trójdrożne kolumny podstawkowe
Cena – 4 500 zł
Więcej informacji – TUTAJ
Brak komentarzy