Na pokładzie mamy dwie pary lamp mocy KT-88, lampy sterujące 6N8P oraz wzmacniacz napięciowy na 12ax7. Yaqin posiada cztery wejścia audio i pojedynczą parę terminali głośnikowych z odczepami dla kolumn 4Ω i 8Ω. Włącznik urządzenia został zlokalizowany z prawej strony wzmacniacza.
Jak już uda nam się go rozebrać, a jest co odkręcać (32 śrubki ), to zobaczymy solidną i przemyślaną konstrukcję z dobrymi elementami, choć może potencjometr udający Alps-a czy kondensatory elektrolityczne można wymienić. Przewody sygnałowe wyglądają dobrze, ale niektóre luty nie są najdokładniejsze, jednak nie burzy to wrażenia solidności budowy tego urządzenia. Warta rozważenia jest także wymiana kondensatorów 220nF, czego dokonuje wielu użytkowników i opisuje to na forach audio. Nie jest to konieczne do otrzymania dobrego brzmienia.
Test Yaqin mc-100b – brzmienie
Chiński wzmacniacz brzmi bardzo przyzwoicie na lampach, w jakie wyposażono go fabrycznie. Warto jednak poszukać lepszych, efekty mogą zaskoczyć. Opiszę brzmienie urządzenia z wymienionymi lampami w stopniu wejściowym na ecc83 NOS Telefunkena a w stopniu sterującym na 6h8C. W stopniu mocy pozostały chińskie lampy.
Pierwsze co uderza to fenomenalna przestrzeń, idealnie szeroka i wystarczająco głęboka z dobrą lokalizacją instrumentów. Miło jest już na starcie, bo dostajemy świetną stereofonię i czujemy się z nią wyśmienicie. Mamy namacalne wrażenie obecności muzyków, a w przypadku żeńskich wokali np. Evy Cassady wzmacniacz oferuje nam pewną lekkość z bardzo dobrym odwzorowaniem przestrzeni. Muzycy towarzyszący wokalistce grają z dużą dynamiką, w szczególności instrumenty szarpane były oddane z dobrym atakiem.
Basu jest dużo, jest on wielobarwny i daje silne poparcie reszcie pasma. Dolny skraj pasma to mocna strona chińskiego wzmacniacza
Zresztą dynamika to kolejny atut chińskiego wzmacniacza, o czym przekonałem się włączając Iron Maiden, a później Dream Theater. Yaqin mc-100b grał z wykopem, mocno, dosadnie, z mięsem, niczego nie odchudzając. Nie czuło się ograniczeń w tym aspekcie. Oczywiście mocne tranzystorowce czy wzmacniacze z wyższej półki cenowej potrafią więcej . Jadnak jak na niedrogą konstrukcję lampową jest naprawdę dobrze.
Ogólna równowaga tonalna jest utrzymana w prawidłowych proporcjach i żaden z zakresów nie wyskakuje ponad przeciętną. To duża zaleta, która preferowałaby go do używania w różnych stylach muzycznych. Wzmacniacz nie brzmi do końca jak umowne lampowe urządzenie i bardziej przypomina mi muskularny tranzystor. Najbardziej za to wrażenie odpowiedzialny jest zakres niskich tonów, które nie schodzą może do głębin, ale wystarczająco nisko. Są lekko pogrubione, jest ich dużo i są oddawane z dobrym rytmem. Basu jest tu dużo, jest on wielobarwny, tłusty i daje silne poparcie reszcie pasma. Sądzę, że ten zakres to zaraz po świetnej stereofonii największa zaleta chińskiego wzmacniacza.
Przechodząc wyżej mamy dolny środek, który także jest lekko „grubszy” i to słychać w górnych rejestrach gitary basowej czy niskiego męskiego głosu. To przekłada się na ogólny charakter brzmienia, który zdecydowanie nie jest po jasnej stronie. Sama średnica to miód lampowego brzmienia, bez suchości. Góra jest czysta bez zbędnych podbarwień, a w dodatku w miarę dokładna i wystarczająco detaliczna, szczegółowa. Potrafi wybrzmieć długo a między dźwiękami jest wystarczająca ilości powietrza.
Co jeszcze pokazał test Yaqin mc-100b? Wzmacniacz w sposób niejednoznaczny podchodzi do detaliczności brzmienia. W średnicy ilość smaczków i detali jest duża, ale czasem jakby są zbyt wyeksponowane. Miałem wrażenie, że niektóre nuty zbyt długo wybrzmiewają, są za mocno podtrzymane. Odrobinę brakuje też szczegółowości w zakresie wyższego środka i góry pasma w stosunku do np. Strussa S czy czy Marka Levinsona 331. Przy heavy metalu czy większych składach może brakować też precyzji poszczególnych instrumentów, jednak w całościowym odbiorze nie jest to coś, co by nam przeszkadzało w słuchaniu. W tym stylu muzycznym zdecydowanie lepiej radzi sobie Struss czy Mark Levinson 331, ale wiadomo to już inna półka cenowa.
Podsumowanie
To wzmacniacz dla kogoś zmęczonego typowym tranzystorowym brzmieniem, szukającego odrobiny lampowego czaru, szczególnie w średnicy. Ta niedroga konstrukcja zaskakuje przede wszystkim doskonałą przestrzenią, oferuje dobry bas i ciepłą, przejrzystą średnicę. Warto pobawić się lampami, bo ich wymiana podnosi brzmienie na wyższy poziom.
Paweł Nowak, fot. Paweł Nowak
Czytaj także:
Lampowy, dzielony wzmacniacz Haiku Audio. Test
Test odtwarzacza Musical Fidelity Nu-Vista CD
System odsłuchowy:
CD: Copland cda266
Wzmacniacze: Struss S, Xindak MT-3, Mark Levinson 331, AA Puccini SE
Kolumny: JmLab Mini Utopia
Interkonekty: MIT Terminator 5, Nordost Blue Heaven , QED Performance
Kable Głośnikowe: Kimber 4PR, Straight Wire Symphony
Sieciówki: DIY, Helion
Yaqin mc-100b – zintegrowany wzmacniacz lampowy
Dystrybucja: 4HiFi
Cena nowego: ok. 3,5 tys. zł, rynek wtórny ok. 2,5 tys. zł
Dane techniczne:
Moc wyjściowa:
2 x 30W / 8Ω w trybie triodowym (TR),
2 x 60W / 8Ω w trybie ultralinearnym (UL).
Czułość wejściowa:
250mV dla wejść CD/DVD/Tape/Tuner umieszczonych na płycie tylnej,
600mV dla wejść umieszczonych na płycie czołowej.
Zniekształcenia harmoniczne: < 1.5%.
Pasmo przenoszenia: 5Hz – 80kHz (-2dB).
Odstęp sygnał/szum: 90dB
Pobór mocy: 280W.
Bezpiecznik AC: 6A (F6A250V).
Waga: 23 kg.
Zastosowane lampy:
KT88-98 x 4 (stopień wyjściowy),
6N8P x 4 (stopnie sterujące),
12AX7B x 2 (stopnie wzmocnienia napięciowego).
Brak komentarzy