TEST / STELAUDIO DAC-05 / Nazwisko Andrzeja Stelmacha jest znane miłośnikom polskiego audio od lat. W wielu domach grają jeszcze odtwarzacze CD, w których zmontowane są jego autorskie przetworniki cyfrowo-analogowe. Ale od jakiegoś czasu można kupić też osobne DAC jego konstrukcji. Do przesłuchania otrzymaliśmy urządzenie z lampowym stopniem wyjściowym. Jak wypadł test niewielkiego przetwornika Stelaudio DAC-05?
W Polsce wciąż niewiele jest firm budujących źródła, w tym przetworniki cyfrowo-analogowe. Stelaudio jest jedną z nich. Mało tego, Andrzej Stelmach jest jednym z pierwszych polskich konstruktorów, którzy postanowili stworzyć własny DAC. Audiofile swoją zabawę z cyfrowymi źródłami zaczynający kilkanaście lat temu pamiętają jego pierwsze konstrukcje. Były to układy przystosowane do montowania w odtwarzaczach CD i niejednokrotnie poprawiały brzmienie dyskonfonów nie tylko budżetowych, ale także tych z klasy średniej.
Konstruowane przez Andrzeja Stelmacha DAC ewoluowały, pojawiały się kolejne wersje, aż w końcu przyszedł czas na powstanie osobnego przetwornika – tak powstał Stelaudio DAC-04 (do płytki przetwornika z układami CS4398 dodana została płytka odbiornika SPDIF na układzie CS8416 oraz interfejsem USB PCM2906). Następną konstrukcją był prototyp DAC-06 na dwóch przetwornikach WM8742 w układzie różnicowym z lampowym stopniem analogowym. Jego prototyp pokazywany był na wystawach Audio Show kilka lat temu.
Stelaudio DAC-06 nie doczekał się wersji finalnej. Andrzej Stelmach zaczął pracę nad zupełnie nowym modelem i tak powstał DAC-05, który jest w tej chwili w ofercie. Wszystkie egzemplarze wytwarzane są ręcznie, na zamówienie.
Test Stelaudio DAC-05 – budowa
Przetwornik Andrzeja Stelmach prezentuje się skromnie, ale bardzo schludnie. Urządzenie zamknięto w prostej, starannie wykonanej obudowie. Jest niewielka, jej szerokość to połowa standardowego klocka audio. Przedni panel wykonano z płata aluminium, boczne ścianki mają coś w rodzaju radiatorów. Widoczne śruby nadają mu industrialnego charakteru. Można wybrać wersję czarną lub srebrną.
Na przedniej ściance przetwornika Stelaudio DAC-05 tylko to, co niezbędne. Po prawej i lewej stronie umieszczono dwa przyciski – jeden włączający urządzenie i drugi do wyboru wejść cyfrowych. Między nimi umieszczono małą diodę, która pali się w rożnych kolorach w zależności od wyboru źródła. Z tyłu podobny minimalizm. Mamy trzy wejścia cyfrowe (USB, optyczne i RCA), dwa wyjścia analogowe RCA i gniazdo na sieciówkę.
Do przetwornika Stelaudio DAC-05 sygnał możemy dostarczyć przez przewód koncentryczny (RCA) lub światłowód (Toslink) oraz z komputera przez złącze USB. Odbiornikiem SPDIF jest układ AK4117, interfejs USB obsługiwany jest przez procesor DSP firmy XMOS. W komplecie dołączona jest płyta ze sterownikami do komputera z Windowsem, można je też pobrać ze strony Stelaudio. Sam przetwornik cyfrowo-analogowy oparty jest na układzie AK4396. Przetwornik obsługuje sygnał PCM 24 bit / 192 kHz, z USB do 32bit / 384 kHz oraz DSD 128.
Moduł interfejsu USB i przetwornika w Stelaudio DAC-05 wykonany jest na zamówienie przez firmę JLsounds, która zastosowała autorskie oprogramowanie procesora XMOS i procesora sterującego. Wszystkie wejścia zapewniają galwaniczną izolację źródła sygnału od układów przetwornika. W torze analogowym nie ma kondensatorów sprzęgających. Stopień analogowy przetwornika wykonany jest na lampach elektronowych. Zastosowane lampy to dwie 6N1P i jedna 6N6P-IR.
Hi-Endowy przetwornik Merging NADAC. Test
DAC Andrzeja Stelmacha nie ma wyjścia słuchawkowego, brak mu regulacji głośności – nie podłączymy go bezpośrednio do końcówki mocy. Wśród urządzeń klasy B (cena 4-8 tys. zł) jest sporo przetworników wyposażonych w te dodatki. Choć trzeba przyznać, że często są one przeciętnej jakości, a wymagający audiofile i tak korzystają z osobnego przedwzmacniacza i wzmacniacza słuchawkowego.
Test Stelaudio DAC-05 – brzmienie
Z przetwornikami Andrzeja Stelmacha przeznaczonymi do montowania w odtwarzaczach CD miałem kilka razy do czynienia w urządzeniach znajomych. Wypadały dobrze. Do dziś pamiętam porównawczy test kilku odtwarzaczy do 4 tys. złotych, jaki odbył się kiedyś w warszawskim Klubie Audiofila i Melomana. W zgodnej ocenie słuchających zwyciężył tani budżetowy odtwarzacz Sony z zamontowanym DAC polskiego konstruktora. Pokonał między innymi Primare’a i Atolla.
W czasie testów nazwaliśmy zwycięski odtwarzacz “Brazylijką”. Jego brzmienie skojarzyło się nam z młodą, atrakcyjną dziewczyną na brazylijskiej plaży, padły nawet określenia, że jego sound jest”sexy”. Sony z przetwornikiem Andrzeja Stelmacha grało żywiołowo, szybko, bardzo dźwięcznie, nie szczędziło szczegółów. Odtwarzacz grał jasno, świetliście i efektownie, przyciągał dużą ilością detali. Czy Stelaudio DAC-05 gra podobnie?
Do pewnego stopnia – tak. Brzmienie stacjonarnego przetwornika Andrzeja Stelmacha jest żywe, jasne i bardzo rozdzielcze, a jego odsłuch utwierdził mnie w przekonaniu, że nie istnieje coś takiego, jak “lampowy” rodzaj brzmienia. Bo mimo zastosowania w DAC-u lamp, wielu słuchaczy dałoby sobie rękę obciąć, że to czysto tranzystorowe urządzenie.
Test odtwarzacza Musical Fidelity M3scd
Stelaudio DAC-05 stawia na detaliczność i rozdzielczość brzmienia, to pierwsza cecha, na którą zwróciłem uwagę po wpięciu urządzenia do swojego systemu. Robi to – przynajmniej na samym początku odsłuchu – naprawdę bardzo mocne wrażenie, wręcz spektakularne. Ilość, a może raczej sposób prezentacji detali, mocno odbiega od tego, co oferują źródła za takie pieniądze.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy