TEST / PIER AUDIO MS-580 SE / Ludzie tworzący tę francuską markę mocno podkreślają swoje inżynierskie podejście do konstruowania wzmacniaczy, a także przywiązanie do tradycji. Widać to po ofercie – królują lampy. W tradycyjnej odsłonie, a także w stopniach wejściowych we wzmacniaczach hybrydowych. I taka właśnie hybryda trafiała na odsłuch. Oto test wzmacniacza Pier Audio MS-580 SE.
Jeszcze kilka lat temu ta marka była w Polsce w zasadzie nieznana, choć we Francji jest inaczej. Pier Audio to jednak dość specyficzna manufaktura – nie stawia na wielką promocję, nie ma nawet swojego oficjalnego profilu w popularnych mediach społecznościowych. Niewielka firma z siedzibą Vandome od 5 lat ma jednak w Polsce swojego dystrybutora – DNA Audio.
Firma zapewnia, że do projektowania elektroniki podchodzi z inżynierskim zacięciem i z poszanowaniem podstawowych zasad, które współcześnie nie zawsze są przestrzegane, a w XX wieku były standardem. Jednocześnie zapewnia, że dąży do oddania oryginalnego „dźwięku na żywo”. W ogóle odwołuje się często do przeszłości. “W naszych konstrukcjach lampowych korzystamy z doświadczeń zaczerpniętych z ery dźwięku analogowego z lat 70. Obecne trendy często polegają na mieleniu lub filtrowaniu coraz wyższych częstotliwości w celu uzyskania chirurgicznego, lub syntetycznego dźwięku. Prostsze nowoczesne konstrukcje często charakteryzują się brakiem głębi i prawdy w przekazie muzycznym, a uzyskany wynik w efekcie odbiega od materiału źródłowego, który jest bardziej realny w muzycznym wyrazie” – piszą na swojej stronie.
Jednocześnie firma dba o wizualną stronę swoich produktów. Urządzenia Pier Audio wyglądają dość tradycyjnie, jednak dzięki zastosowanym materiałom i pewnym zabiegom stylistycznym (m.in. charakterystyczne przednie panele w lampowcach czy wychyłowe wskaźniki w hybrydach) od razu rozpoznajemy je i przypisujemy do konkretnej marki.
O ofercie Francuzów znajdziemy wzmacniacze lampowe i hybrydowe, zintegrowane i dzielone (preampy i końcówki mocy), źródło cyfrowe i preamp gramofonowy. Podzielono je na dwie linie: lampową o nazwie Classique oraz hybrydową Gold (w tej drugiej znajduje się odtwarzacz CD z lampowym stopniem wyjściowym i preamp gramofonowy). Odsłuchiwany wzmacniacz hybrydowy Pier Audio MS-580 SE to środek oferty serii Gold.
Pier Audio MS-580 SE – test. Budowa
Francuski wzmacniacz to kolejna już integra goszcząca u mnie w ostatnim czasie, której rozmiary odbiegają od tych najczęściej spotykanych w tego typu urządzeniach. Pier Audio jest dużo węższy, mierzy tylko 27,5 cm, reszta wymiarów jest już klasyczna. Wszystko to nie odbiera mu jednak powabu, bo prezentuje się naprawdę nieźle.
Od razu warto zaznaczyć, że francuska marka, jako jedna z nielicznych dziś, oferuje swoją hybrydę w wykończeniu ze złotym przednim panelem. Kiedyś takie wykończenie było częstsze, dziś spotyka się rzadko. A więc Pier Audio MS-580 SE możemy kupić w kolorze czarnym i złotym, nie ma wersji srebrnej. To na pewno dość intrygujące podejście, wyróżnia to tę markę od innych na rynku.
Test wzmacniacza Haiku Audio SOL V
Przyjrzyjmy się więc temu, co znajduje się na froncie, a dzieje się tam sporo, to nie minimalistyczny projekt. Oczywiście od razu wzrok przykuwa spore “oko” z wychyłowym wskaźnikiem i tarczą o lekko żółtym odcieniu, które po włączeniu urządzenia jest podświetlone. Zaraz pod nim duża, srebrna, matowa gałka do regulacji głośności, otoczona kołnierzem o lekko innym, bardziej błyszczącym odcieniu. Nie ma skali wokół niej, ale aby ułatwić słuchającemu orientację, umieszczono na niej malutką kropkę-wgłębienie.
Na lewo od gałki mamy tylko przycisk włączający wzmacniacz i w górnym rogu nazwę urządzenia. W prawym górnym rogu opis technologii zastosowanej przy budowie a poniżej – w pionowym rządku – diodki informujące o wybranym i aktywnym wejściu. Mamy jeszcze oczko odbiornika pilota oraz mały przycisk, za pomocą którego wybieramy wejście.
Z tyłu – porządeczek, aż miło. Wszystko ładnie pogrupowane, otoczone obwódkami i poopisywane. Z lewej strony cztery wejścia w standardzie RCA, pośrodku gniazda głośnikowe a nad nimi miejsce do wkręcenia antenki Bluetooth.
Po prawej stronie gniazdo na kabel zasilający i malutki, czerwony przełącznik napięcia. Aby nie korciło, żeby go przełączać, zabezpieczono go plastikową, przeźroczystą zaślepką.
Wspomniałem o antence Bluetooth – wzmacniacz został wyposażony w odpowiedni odbiornik, który daje możliwość streamowania muzyki z urządzeń zewnętrznych bezpośrednio do wzmacniacza. Możemy więc przesłać do niego muzykę z telefonu, tabletu czy komputera i cieszyć się muzyką ze streamingu, nie dokupując streamera czy odtwarzacza sieciowego.
Dynamika? Choć nominalnie nie jest jakimś mocarzem – 50 watów przy 8 omah – to w czasie odsłuchu radził sobie nadzwyczaj dzielnie. Naprawdę potrafił huknąć
Pier Audio MS-580 SE to wzmacniacz o budowie hybrydowej, czyli w sekcji przedwzmacniacza pracują lampy, natomiast stopień wyjściowy jest tranzystorowy i pracuje w klasie AB. W stopniu wejściowym wzmacniacza zastosowano trzy podwójne triody 6N11, jak podaje producent, typu NOS (New Old Stock). Wzmacniacz ma nominalną moc 2×50 W (8 ohm).
Warto wspomnieć o jednej rzeczy – patrząc na tylną ściankę widzimy, że jedno z wejść oznaczono jako BYPASS. Konstruktorzy wyposażyli Pier Audio MS-580 SE w to wejście, aby można było korzystać z niego z pominięciem sekcji preampu, tylko jako końcówki mocy. Dzięki wejściu BYPASS wzmacniacz z powodzeniem może być wykorzystywany do sterowania np. przedniej pary kolumn w kinie domowym. Ale mało tego – w funkcji BYPASS mamy możliwość pasywnego sterowania głośnością, także z ominięciem preampu. Warto te opcje wypróbować, mając źródło z regulowaną głośnością.
Polski dystrybutor tej francuskiej marki – warszawska firma DNA Audio – wycenił wzmacniacz na 7 190 zł. Zaliczam go więc do klasy B (średnia grupa cenowa, urządzenia od 5 do 10 tys. zł). W komplecie otrzymujemy pilota zdalnego starowania w kolorze odpowiadającym przedniemu panelowi: czarnego lub złotego.
Pier Audio MS-580 SE – test. Brzmienie
Często to poskreślam: nie lubię stereotypów, także tych dotyczących audio. Z mojego doświadczenia wynika, że wszystkie te opowieści o “brzmieniu srebrnych kabli”, “suchym graniu wzmacniaczy pracujących w klasie D” czy “cieple lampy” możemy sobie darować. W dużej mierze to bardziej audiofilskie mity niż opis rzeczywistości.
Ale jeśli jednak miałbym już absolutnie na siłę, z anegdotycznie “przyłożonym do skroni pistoletem”, wskazać, że jakaś technika czy materiał ma powtarzalne cechy, to wskazałbym na jedną grupę urządzeń. Są to właśnie wzmacniacze hybrydowe. Może wynika to z tego, że w sekcji preampu stosuje się podobne lampy, może ta technologia faktycznie generuje takie, a nie inne brzmienie? Nie wiem. Jednak po przesłuchaniu co najmniej kilkunastu hybryd wydaje mi się, że coś jest na rzeczy. I opisywany Pier Audio MS-580 SE wpisuje się ten właśnie rodzaj … No właśnie… Stereotypu? Charakteru? Nieważne.
Ciąg dalszy na str. 2
Czy to jakiś rebranding Xindaka ?