TEST / MUSICAL FIDELITY ENCORE 225 / Systemy all-in-one wracają w wielkim stylu. Po latach rozdzielania naszych komponentów – znów je łączymy, dodając najnowocześniejsze funkcjonalności. I nie są to już tylko rozwiązania tanie i kompromisowe, ale także urządzenia z wysokiej półki. Większość firm ma już takie klocki w ofercie, również te znane i zasłużone, jak Musical Fidelity. Jak wypadł taki system od brytyjskiego specjalisty? Oto test Musical Fidelity Encore 225.
Musical Fidelity to firma-legenda, której chyba nie trzeba bliżej przedstawiać. To jedna z tych marek, które zbudowały podwaliny pod brytyjskie, a może nawet europejskie hi-fi. Założona w 1982 roku przez Antony’ego Michaelsona, klarnecistę i konstruktora wzmacniaczy, do dziś jest przez niego kierowana. Musical w swojej historii ma wiele legendarnych produktów, wystarczy przypomnieć słynny wzmacniacz A1 czy pierwszy audiofilski DAC – Digilog. Dziś firma ma w ofercie całą gamę elektroniki od przystępnych cenowo produktów po kosztowne hi-endowe klocki.
Musical Fidelity Encore 225 to pełny system hi-fi ze wzmacniaczem w jednej obudowie należący do rodziny Encore. Są w niej także muzyczny serwer z CD bez wzmacniacza o nazwie Encore M6 Connect i mający się pojawić w sprzedaży w styczniu przyszłego roku M8 Encore 500 – to większa, potężniejsza wersja odsłuchiwanego przeze mnie urządzenia.
Czym jest Musical Fidelity Encore 225? To coraz popularniejszy od jakiegoś czasu muzyczny serwer zintegrowany z odtwarzaczem i wzmacniaczem zamknięty w jednej obudowie, czyli klasyczny all-in-one. Kupujemy, podłączamy do prądu i internetu, wpinamy kolumny głośnikowe i już. Możemy cieszyć się muzyką odtwarzaną z różnych nośników na różne sposoby. Bez zbędnych kabli, stolików na wiele elementów, konfigurowania zestawu.
Test Musical Fidelity Encore 225 – budowa
No więc po kolei. Musical jest odtwarzaczem plików o rozdzielczości do 32bit/384kHz (obsługuje większość najpopularniejszych formatów – m.in. FLAC. WAV, MP3), a także odtwarzaczem płyt CD, CD-R i CD-RW. Napęd pozwala też na ripowanie płyt do pamięci. Pliki można odtwarzać na kilka sposobów. Przede wszystkim z twardego dysku zamontowanego na pokładzie – urządzenie jest serwerem NAS UpnP, w komplecie jest dysk twardy 2.5 cala 1 TB. Można korzystać też z zewnętrznych dysków, serwerów i pamięci przenośnych, a także z komputerów. Można też strumieniować muzykę z popularnych serwisów Tidal, Spotify czy Qobuz.
Na pokładzie jest również tuner radia internetowego oraz wyjście słuchawkowe. Musical Fidelity Encore 225 jest też zintegrowanym wzmacniaczem stereo, do którego możemy podłączyć liniowe źródła, a także zewnętrzny wzmacniacz. To również DAC dla zewnętrznych źródeł cyfrowych. Można też wysłać z niego sygnał cyfrowy do wysokiej klasy DAC-a.
Tak więc funkcjonalności temu urządzeniu nie brakuje. Choć oczywiście można chcieć jeszcze więcej. Zabrakło mi choćby prostego przedwzmacniacza gramofonowego – moda na winyle nie mija i pewnie wielu użytkowników ucieszyłoby się z takiego rozwiązania. Nie mamy także łączności bezprzewodowej Bluetooth i Wi-Fi.
Musical Fidelity Encore 225 to urządzenie zbudowane na bazie rozwiązań sprawdzonych w innych komponentach tej firmy. Końcówki mocy i przedwzmacniacz pochodzą ze wzmacniacza M6s. Wzmacniacz zainstalowany w Encore oferuje aż 225 watów mocy (4 ohm), a więc poradzi sobie nawet z trudnymi do wysterowania kolumnami, ma też bardzo małe zniekształcenia THD na poziomie 0.007%. O zasilanie dba solidny transformator toroidalny o mocy 720 W.
Test Merginga NADAC. Konwerter paradoks
Podobnie sekcja odtwarzacza CD pochodzi z serii M6s. Z kolei przetwornik DAC oparty o kość Burr-Brown TI PCM1795 i wzmacniacz słuchawkowy pochodzi z klocków z serii Musical Fidelity MX. Aplikacje i interfejs czerpią z kolei z serii M1, w której to pojawił się jeden z najlepiej sprzedających się odtwarzaczy strumieniowych firmy – M1 Click.
Całością zarządza zintegrowany komputer osobisty wyposażony w dwurdzeniowy 64 bitowy procesor Intel oraz 2GB pamięci RAM. System operacyjny oparty o Linuxa pozwala na ciągłe aktualizowanie i wzbogacanie funkcjonalności systemu operacyjnego. Cechą Encore jest bogactwo interfejsów obsługi: od klasycznego pilota przez aplikacje do smartfonów/tabletów Android/iOS aż do kolorowego wyświetlacza w wysokiej rozdzielczości na czole obudowy.
Musical Fidelity Encore 225 jest solidnie zbudowany i naprawdę bardzo dobrze się prezentuje. Charakteru serwerowi nadają masywne radiatory zamontowane po bokach metalowej obudowy. Przedni panel z ładnego płata aluminium może być srebrny lub czarny, aluminiowe gałki – zawsze są srebrne. Między nimi, w centralnym punkcie zamontowano wyświetlacz (800x320px), a pod nim szczelinę ładowania płyt.
Po obu stronach wyświetlacza umieszczono przyciski. Po prawej te do sterowania odtwarzaczem, po lewej – do obsługi serwera/odtwarzacza plików. Prawa gałka służy do sterowania głośnością, pod nią umieszczono port usb i gniazdo słuchawkowe (6.3mm duży jack). Lewe pokrętło i dwa przyciski pod nim obsługują serwer.
Taga Harmony TTA 1000. Test wzmacniacza lampowego
Tylny panel jest logicznie uporządkowany i czytelnie opisany. Na skrajach zamontowano bardzo dobrej jakości gniazda głośnikowe, pod nimi jest gniazdo kabla sieciowego i slot na dysk. Od gniazd wejściowych aż się roi. Mamy więc aż cztery wejścia USB, wejście Ethernet, dwa cyfrowe wejścia koaksjalne i dwa optyczne. Do tego trzy wejścia analogowe. Do dyspozycji są też dwa wyjścia analogowe (liniowe i pre) oraz dwa wyjścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne). Nic tylko podłączać kable i grać!
Test Musical Fidelity Encore 225 – brzmienie
Musical Fidelity znam dość dobrze, bo przez lata miałem okazję słuchać wielu urządzeń tej firmy i obserwować ich brzmieniową ewolucję. Pamiętam doskonale starsze modele z serii A, sam przez jakiś czas użytkowałem zintegrowany wzmacniacz A 3.2. Znam też nowe, obecnie produkowane modele – kilka urządzeń testowaliśmy nawet na stronie wstereo.pl.
Dawne Musicale kojarzą mi się niemal zawsze z brzmieniem ciepłym i miękkim, bardzo muzykalnym i łagodnym. Może czasem nieco odstawały od innych detalicznością i szybkością przekazu, może czasem bas był za wielki i góra nieco zbyt stonowana, ale zawsze był to przekaz koherentny, spójny i przewidywalny. Wiadomo było – Musical Fidelity równa się ponadprzeciętna muzykalność.
Jednak świat się zmienia, zmieniają się też oczekiwania kupujących i estetyka brzmienia urządzeń audio musi za tym podążać. Zmienia się też Musical Fidelity. O ile drogie, topowe urządzenia z serii Nu Vista dalej mają w sobie bogactwo i ciepło starych klocków brytyjskiej firmy, to te tańsze są już bardziej neutralne, chciałoby się powiedzieć, bardzie dostosowane do nowoczesnych gustów – a więc bardziej detaliczne, chłodniejsze, szybsze.
Skąd ten nieco przydługi wstęp? Otóż słuchając serwera Musical Fidelity Encore 225 miałem wrażenie, że to próba połączenia starego z nowym, nowoczesnego, bardzo detalicznego przekazu z ciepłem i muzykalnością starych komponentów tego producenta. I to próba całkiem udana, ale charakterystyczna. Bo patrząc na poszczególne pasma, można zaryzykować twierdzenie, że im wyższe pasmo, tym jaśniej. Ogólnie daje to wrażenie muzykalności połączonej z żywością grania.
Ma wyjście słuchawkowe – czy ze słuchawkami też był testowany? Czy HiFiMan-y HE-6 pociągnie?