Test Franco Serblin Lignea. Ostatnie monitory Mistrza

0
FR Kignea zajawka

Nasza ocena

Hi-End10
Te włoskie kolumny śpiewają! Niesamowicie szczegółowe i przejrzyste, a jednocześnie bardzo muzykalne. Urzekają spokojem, barwą i umiejętnością przekazania olbrzymiej ilości informacji o muzyce. Bardzo wciągające brzmienie. Brakuje najniższego basu. Ale po co on w minimonitorach?
10

Franco Serblin Lignea są lekko odchylone do tyłu, aby więc były stabilne, trzeba było zaprojektować odpowiednie stopy. To stalowe, polerowne na wysoki połysk nogi w kształcie litery V. Przykręca się je do stendu za pomocą dwóch śrub. Do stóp wkręca się masywne kolce, które z kolei stawia się na równie solidnych, stalowych podkładkach.

Sama pomalowana na czarno komora, w której pracują głośniki, to jedna z największych tajemnic tych monitorów. Franco Serblin pracował nad nią razem z zaprzyjaźnionymi lutnikami – sam zresztą fascynował się budową instrumentów. Jej kształt przypomina pudło rezonansowe lutni, a zrobiona jest z kilku sklejonych ze sobą, odpowiednio ukształtowanych i przyciętych kawałków wysezonowanego drewna. Jej odpowiednia konstrukcja zapewnia doskonałą kontrolę nad rezonansami. W komorze umieszczono wylot otworu bas refleksu . Pod nim zamontowano pojedyncze, znakomitej jakości wtyki WBT.

Franco Serblin Lignea to prawdziwe minimonitory, użyto w nich więc po dwa maleńkie przetworniki. Pochodzą od Seasa, ale nie są to głośniki katalogowe. Serblin zamawiał je pod kątem tych właśnie konstrukcji, są to więc drivery modyfikowane pod specyfikację projektanta. Głośnik średnio-niskotonowy to 110 mm przetwornik z powlekaną papierową membraną, głośnik wysokotonowy to z kolei 27 mm tekstylna kopułka. Pracuje ona w lekkim zagłębieniu imitującym tubkę. Warto dodać, że głośniki dobierał i odsłuchiwał sam Franco Serblin w swoim pokoju odsłuchowym. Nie do końca ufał samym parametrom i pomiarom w komorach bezechowych, stroił swoje kolumny na słuch. Okablowanie wewnętrzne to oczywiście Yter.

Test Franco Serblin Lignea – brzmienie

Te kolumny grają tak, jak wyglądają – przepięknie! One śpiewają. Mają swoje wady, jak każde, nawet te najdroższe, ale po prostu urzekają harmonią, spokojem i ogromną muzykalnością. Ale nie jest to muzykalność rozumiana jako zamazanie konturów, ocieplenie czy brak wyrazistości. Jest wręcz odwrotnie: ogromna wyrazistość i bezpośredniość przekazu idzie tu w parze z ogromną wręcz przejrzystością, szczegółowością i bogactwem brzmienia. Ale wszystko jest płynne, spójne i niewymuszone. Jakby przekazywanie muzyki przychodziło tym kolumnom z wielką łatwością i przyjemnością. I są bardzo chętne do współpracy z różnymi wzmacniaczami, byle w miarę mocnymi – świetnie grały i z lampową końcówką mocy Cary V12 R (z lampami KT 120), i z Passem XA.30.5 i z polską integrą Haiku Audio SOL III. Z każdym inaczej, ale z każdym równie dobrze.

FS Lignea 3

Jakośc wykonania tych monitorów robi wrażenie. Charakterystyczne dla Franco Serblin sznurkowe maskownice (fot. wstereo.pl)

Monitory Franco Serblin Lignea przekazują – prócz tego co jest w niskim basie – przeogromną ilość informacji o muzyce. Jest takie oklepane audiofilskie powiedzenie o odnajdywaniu nowych dźwięków na znanych płytach. To oczywiście slogan, bo jeśli nie słyszymy jakiś dźwięków, to znaczy, że sprzęt jej po prostu ułomny. W tym stwierdzeniu chodzi o szczegóły barwowe, artykulacyjne, konturowe, o składowe dobrze znanych nut. I muszę przyznać, że na Serblinach parę razy udało mi się takie niespotykane bogactwo usłyszeć.

Namacalność i bezpośredniość grania to kolejna mocna strona monitorów Franco Serblin Lignea. I osiągnięto to bez przestrzennych sztuczek polegających na wypychaniu dźwięku do przodu

Kiedy po wygrzaniu kolumn usiadłem do testowych odsłuchów, włączyłem doskonale mi znaną płytę Tori Amos „Strange Little Girls”. I przesłuchałem ją od początku do końca zauroczony, dawno nie zabrzmiała u mnie tak kolorowo, tak bogato, tak wciągająco. Dużo się na niej dzieje, utwory są bardzo różnie i bogato zaaranżowane z wykorzystaniem instrumentów akustycznych i elektroniki. I Franco Serblin Lignea wszystko to doskonale pokazują. Szczególnie głos Tori Amos, którym tak zniewala, mienił się barwami, odcieniami, szczególikami artykulacyjnymi. Wszystkie wibrata, mlaśnięcia, zmiany rejestrów, wciąganie powietrza, barwy, przydechy podane były jak na tacy. Rewelacja. Franco Serblin Lignea to świetne narzędzie do analizowania nagrań, wnikania w nie. To taki muzyczny mikroskop, ale bardzo dziwny mikroskop – bo pokazujący jednocześnie każdy mikrodetal a i jednocześnie całość. To wielka i rzadka sztuka. To taki dziwny rodzaj wyczynowości bez grama napinania się, wszystko z lekkością, płynnie i absolutnie swobodnie.

FS Lignea 5

Test Franco Serblin Lignea. Przepięknie wypolerowane stalowe stopy (fot. wstereo.pl)

Te kolumny mają nieprawdopodobne umiejętności różnicowania dźwięków na każdym poziomie; barwowym, mikrodynamicznym, długości wybrzmień, głośności. I to w obrębie jednego nagrania. W utworach Radiohead niektóre dźwięki są matowe, inne błyszczące, suche i takie z wypełnieniem, pierwszoplanowe i z masą dźwiękowego mikroplanktonu poukrywanego w tłach, wyraźne i zamazane. Włoskie kolumny wszystkie je pokazują w naturalnym porządku, bez nerwowości, muzykalnie. Bo kontury poszczególnych nut – choć bardzo precyzyjne – to kreślone są nieco wyobloną kreską, aby uzyskać wrażenie płynności i spójności.

Haiku Audio Bright Mk 3. Test świetnego, niedrogiego polskiego wzmacniacza

Wróćmy do basu i równowagi tonalnej. Tak jak wspomniałem w kolumnach Franco Serblin Lignea nie ma najniższego basu, bo być go nie może; z tak małego głośniczka nie da się uzyskać zejścia poniżej 50 Hz, firma sama podaje, że dolna granica do 58 Hz. Koniec i kropka. Nie należy więc spodziewać się, że Serbliny zejdą ekstremalnie nisko, zamruczą, czy uderzą nas basem. Ale na szczęście nie ma też częstego w przypadku minimonitorów zabiegu „basowego oszukiwania” polegającego na wyraźnym podbiciu najniższych częstotliwości przetwarzanych przez dany głośnik oraz niższej średnicy. Dlatego w pierwszym momencie słuchacz ma wrażenie, że nowe monitory Franco Serblina grają odrobinkę szczupło, na przykład w porównaniu z Totemami czy Dynaudio. Nie trwa to jednak długo, szybko się przyzwyczajamy do takiej prezentacji i zaczynamy dostrzegać, że ten bas jest dobry, bardzo dobry. A w swojej klasie – świetny. To minimonitorowy bas bardzo wysokiej próby: szybki, gibki, żwawy. Doskonała kontrola tego pasma pozwala śledzić nawet zawiłe pasaże kontrabasistów i najbardziej zakręcone rockowe partie grane na przykład na war guitar na albumie Bończyk / Krzywański „Ideologia snu”. A jednocześnie zestawy w świetny sposób oddają fakturę basu, jego różnorodność, strukturę dźwięków i najdrobniejsze szczegóły związane z artykulacją. Oczywiście częściej będą się odzywały struny kontrabasu niż jego pudło. Słychać w dostępnym zakresie absolutnie wszystko.

Test Audio Analogue Puccini Anniversary. Integra z Włoch

Paradoksalnie taka charakterystyka basu może mieć swoje dobre strony. Jakie? Otóż przy odtwarzaniu płyt nagranych z za dużym, przewalonym basem. Bez irytacji mogłem posłuchać kapitalnej płyty Agi Zaryan „Picking Up the Pieces”, w końcu kontrabas Dariusza Oleszkiewicza nie buczał, słychać było jego strukturę, zróżnicowanie i detale artykulacji.

FS Lignea 9

Kształt przedniej ścianki i samej skrzynki przypomina lutnię. W projektowaniu głośników brali udział lutnicy (fot. wstereo.pl)

Jednocześnie zadbano, by monitory Franco Serblin Lignea nie były suche i za lekkie brzmieniowo, basowe dźwięki mają dużą ilość masy i ciepła oraz wybrzmiewają dostatecznie długo, by dać muzyce niezbędną podstawę. Nie ma mowy o snuciu się czy przeciąganiu. Nie jest to oczywiście fundament przesadnie głęboki, ale do akustycznego jazzu, muzyki dawnej, kameralistyki, muzyki wokalnej, folkowej czy nawet spokojniejszego rocka i popu w zupełności wystarczający. Nie sądzę, by miłośnicy hip hopu czy masywnej, potężnej elektroniki byli potencjalnymi nabywcami tych kolumn.

Ciąg dalszy na str. 3

1 2 3

Brak komentarzy