TEST / EXPOSURE 3510 PRE/POWER / To jedna z wizytówek brytyjskiego hi-fi. Istniejący od pół wieku Exposure do dziś szczyci się przywiązaniem do tradycyjnego stereo i tym, że wciąż montuje swoje urządzenia w Wielkiej Brytanii. Jest też jedną z coraz mniej licznych firm, które oferują w swoim katalogu wzmacniacze dzielone za całkiem przystępne pieniądze. I taki właśnie zestaw złożony z przedwzmacniacza i końcówki mocy trafił na odsłuch. Jak wypadł? Oto test Exposure 3510 Pre/Power.
Wzmacniacze dzielone na preamp i końcówki mocy, a czasem jeszcze bardziej rozbudowane, na przykład o oddzielne zasilacze, to domena urządzeń drogich i tych najdroższych. Dawno, dawno temu, w złotych czasach audio, częściej można było znaleźć tego typu konstrukcje w niższych segmentach rynku. Dziś to dość rzadkie. Ale wciąż są firmy, które oferują “dzielonki” także w segmencie średnich i wyższych cen, nie tylko najwyższych. I tak jest w przypadku odsłuchiwanego urządzenia.
Wciąż takie wzmacniacze mają swoje zalety. Rozdzielenie obwodów stopni wejściowego i wyjściowego, osobne zasilanie dla każdego z elementów robią swoje. Zwykło mówić się, że w takim układzie, w porównaniu z konstrukcjami zintegrowanymi, zyskuje przestrzenność prezentacji, klarowność, separacja dźwięków, wzrasta dynamika i swoboda prezentacji.
Ale dzielony system ma też swoje wady, głównie użytkowe. Trzeba mieć miejsce, żeby zamiast jednego klocka ustawić dwa (w przypadku monobloków nawet trzy). Do tego dochodzą dodatkowe koszty. Trzeba przecież kupić dodatkowy kabel zasilający oraz kabel łączący przedwzmacniacz z końcówką. Pojawiają się opinię, że w takim razie może te pieniądze przeznaczyć na lepszą integrę? Poza tym jest grono miłośników dobrego brzmienia, którzy są zwolennikami jak najkrótszego i jak najprostszego toru audio, i niechętnie patrzą na wszelkie dzielnie, najchętniej korzystają z końcówki mocy i źródła z regulacją głośności…
Wszystkie te wątpliwości audiofile muszą rozstrzygnąć sami. Natomiast dobrze, że są firmy, które dają możliwość wyboru nawet w grupie bardziej przystępnych cenowo urządzeń. Jedną z nich jest właśnie Exposure – angielska marka będąca jedną z ostoi klasycznego, brytyjskiego audio. Założona już w 1974 roku jest pewnie jedną z najdłużej nieprzerwanie działających europejskich firm audio i do dziś wierna jest swoim założeniom. Ludzie z Exposure z dumą podkreślają, że ich urządzenia wciąż projektowane są i produkowane w UK.
W ofercie firmy jest sześć linii produktowych, w każdej znajduje się – prócz integry – także preamp i końcówki mocy. Do tego firma oferuje odtwarzacze CD, przetworniki cyfrowo-analogowe, przedwzmacniacze gramofonowe i słuchawkowe. Odsłuchiwany zestaw Exposure 3510 Pre/Power należy do drugiej od góry serii.
Exposure 3510 Pre/Power – test. Budowa
Oba urządzenia z dzielonego zestawu Exposure 3510 Pre/Power prezentują się podobnie – to skromne, nierzucające się w oczy “klocki”. Tak zresztą jest od dawna w przypadku tej brytyjskiej marki – jakieś zmiany na przestrzeni lat oczywiście były, ale ogólna zasada wzornicza się nie zmienia. A więc nie znajdziemy u Exposure ozdóbek, grawerunków, podświetlanych wskaźników, złoconych gałek i tym podobnych atrakcji. Obudowy są proste, dość płaskie i rozłożyste, ale zrobione solidnie.
Zacznijmy od przedwzmacniacza Exposure 3510. Jego obudowa jest dość płaska, niższa nieco niż w integrze i końcówce mocy. Przedni panel zrobiono z aluminium, z charakterystycznie dla marki zaokrąglonymi rogami. Po lewej i prawej stronie znów znane z Exposure dwie solidne gałki: pierwsza do wybierania źródła dźwięku, druga to regulacja głośności. Po lewej stronie mamy także nazwę marki i przycisk włączający urządzenie. Na środku przedniego panelu umieszczono wyrżnięty w metalu prostokąt, w którym umieszczono czerwone diody sygnalizujące świeceniem wybrane źródło dźwięku, oraz okienko dla odbiornika pilota zdalnego sterowania.
Na tylnej ściance rzuca się w oczy długi rząd gniazd RCA, złoconych, bardzo dobrej jakości. Prawe i lewe wejścia są ładnie od siebie oddalone, co umożliwia podłączenie nawet grubych kabli o solidnych wtykach. Egzemplarz, który otrzymałem do odsłuchu, wyposażony był w moduł preampu gramofonowego, i to wejście znalazło się jako pierwsze od lewej strony (Phono/Aux).
Dalej mamy cztery wejścia oznaczone jako Tuner, CD, AUX2 i AV. Za nimi dwa gniazda Tape (Play i Rec) a na końcu dwa wyjścia na kocówki mocy Pre Out. Za nimi śruba do podłączenia uziemienia. Po prawej stronie gniazdo na kabel zasilający z bezpiecznikiem.
Test wzmacniacza Norma Audio HS IPA-1
Baczne oko dostrzeże też po lewej stronie tylnego panelu zaślepkę w formie… naklejonego czarnego paska z mocnej taśmy. Swoją drogą w sprzęcie za prawie 10 tys. zł to trochę nie uchodzi. Ale pomińmy to. Za tą zaślepką mogą znaleźć się wejścia cyfrowe, jeśli zdecydujemy się doposażyć preamp o moduł przetwornika cyfrowo analogowego. Kosztuje on 3 179 zł, a cały układ oparty jest na kości DAC Wolfsona WM 8742. Karta przetwornika pozwala na obsługiwanie częstotliwości próbkowania z wejścia koncentrycznego (BNC) 32, 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4 i 192 kHz do 24 bitów, a z wejścia USB aż do DSD x64 (DoP). Warto dodać, że urządzenie można doposażyć też w moduł preampu gramofonowego dla wkładek MM lub MC – koszty pojedynczego modułu to 2 249 zł.
Przedwzmacniacz Exposure 3510 jest w pełni tranzystorowy, jego budowa opiera się wyłącznie na tranzystorach dyskretnych. Wyposażony jest w hybrydowy obwód zasilania, oparty o duży transformator toroidalny i dedykowane do zastosowań audio kondensatory filtrujące w sekcji zasilania, który został zaprojektowany w sposób zapewniający bardzo niski poziom szumów na szynach zasilających do stopnia wzmocnienia, co ma na celu ograniczenie szumu sieci do minimum. Przełączanie wejść i monitorowanie głośności zostały dodatkowo zoptymalizowane w celu zmniejszenia przesłuchów.
3510 oferuje również wybór stałego lub zmiennego wzmocnienia, co oznacza, że można go skonfigurować do zwykłego zestawu stereo lub jako część systemu kina domowego. Przedwzmacniacz oferowany jest w kolorze czarnym lub tytanowym, w komplecie oczywiście wielofunkcyjny pilot zdalnego sterowania.
Z opisem końcówki mocy będzie prościej, bo jak to zwykle bywa, w końcówkach “mniej się dzieje”. A więc rzut oka na obudowę – jest większa, a dokładniej nieco wyższa, niż w przedwzmacniaczu, co nadaje jej bardziej dostojnego wyglądu. Nieco inaczej wygląda też przedni panel urządzenia – na dole wzdłuż całego aluminiowego płata biegnie wyżłobiona pozioma linia.
Na bardzo dobre oddanie rytmu i ogólną żywość brzmienia dzielonego Exposure 3510 Pre/Power bardzo duży wpływ ma zniuansowanie mikrodynamiczne, różnicowanie dynamiki w zakresie poszczególnych instrumentów i dźwięków, wzmacniacz pokazuje różnice w ataku, energii, z jaką pojawiają się w nagraniu i funkcjonują w ogólnym miksie
I to wszystko, bo jak to zwykle w przypadku rasowych, brytyjskich końcówek mocy nie znajdziemy tam wiele. Tak jest też w przypadku odsłuchiwanego Exposure. Jest tylko przycisk włącznika głównego znajdujący się poniżej nazwy marki i to wszystko. No nie, jest jeszcze mała czerwona diodka sygnalizująca włączenie urządzenia. Podobnie jak w preampie nie ma na przedzie obudowy nazwy modelu.
Więcej dzieje się z tyłu. Zacznijmy od tego, co nieobeznanym z marką może sprawić pewien kłopot. Chodzi mianowicie o kilka dziurek – dokładnie osiem – znajdujących się po prawej stronie. Tak, to gniazda głośnikowe. Exposure od lat używa właśnie takich gniazd, które akceptują tylko wtyki bananowe.
Po co – zapytają młodsi? Po nic, ot, taka ekstrawagancja. I trzymanie się tradycji. Kiedyś wyszło im, że takie gniazda są najlepsze i tego się trzymają. Podobnie jak inna brytyjska legendarna marka, czyli Naim, który wierny jest połączeniom wielopinowym. Choć w części nowych, tańszych, cyfrowych urządzeń już z nich zrezygnowano. U Naima. No więc Exposure oferuje słuchaczom wyjścia na dwie pary kabli głośnikowych zakończonych bananami, co ułatwia na przykład bi-wiring różnymi kablami.
Na “zapleczu” końcówki Exposure 3510 znajdziemy jeszcze parę pozłacanych gniazd RCA dobrej jakości do połączenia przedwzmacniacza lub źródła dźwięku z regulowaną głośnością, oraz gniazdo dla kabla zasilającego z szufladką na bezpiecznik. Końcówkę można zamówić, podobnie jak preamp, w kolorze czarnym lub tytanowym. Warto wspomnieć, że wzmacniacz mocy występuje też w wersji dwóch monobloków.
W końcówce mocy Exposure 3510, podobnie jak preampie, część topologii i rozwiązań wzięto z topowej linii 5010. Wzmacniacz wyposażono w duży, solidny transformator toroidalny, konsumujący 400W oraz w wysokiej klasy kondensatory filtrujące o bardzo dużej pojemności. Urządzenie zostało zbudowane zgodnie z klasyczną koncepcją DC (Direct Coupled), w celu maksymalnego uproszczenia ścieżki sygnałowej oraz poprawy przetwarzania niskich tonów. Moc znamionowa urządzenia to 110 watów przy 8 omach.
Test integry Haiku Audio Selene 300B
Polski dystrybutor marki Exposure – firma Rafko – wyceniła oba elementy dzielonego zestawu Exposure 3510 Pre/Power tak samo. Za każdy element zapłacimy 8 995 zł. Zestaw zaliczam więc do klasy A (wyższa grupa cenowa od 10 do 20 tys. zł). Każdy z elementów osobno do grupy B (średnia klasa cenowa 5-10 tys. zł).
Exposure 3510 Pre/Power – test. Brzmienie
Exposure to marka na wskroś brytyjska, wręcz chwaląca się swoją brytyjskości – stąd wizerunek ich flagi na pudłach, w których są pakowane te urządzenia. A więc muszą mieć w sobie to coś, co zwykło nazywać się “brytyjskim brzmieniem”. Na czym ono polega? W stereotypowym podejściu na tym, że urządzenia skupiają się na średnicy, oraz mają bardzo dobry tzw. PRaT, czyli oddanie rytmu, pulsacji. Czy tak jest w tym przypadku?
Jak najbardziej, dzielony Exposure hołduje brytyjskiemu brzmieniu w 100 procentach. Ta marka zresztą znana jest właśnie ze świetnej dynamiki i także w tym przypadku mamy do czynienia z graniem niezwykle energetycznym, pełnym emocji i drajwu. Mamy też świetną średnicę, ale o tonalności za chwilę. Na początku chciałbym zwrócić uwagę na coś innego, co oferuje ten wzmacniacz.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy