TEST / CANOR AI 20.1 / Słowacja nie kojarzy się większości miłośnikom dobrego brzmienia z krajem, który byłby potęgą w sprzęcie audio. A jednak produkuje się tam całkiem niemało. Najbardziej znaną słowacką marką jest Canor, niektórym znany dawniej jako Edgar. Canor specjalizuje się w urządzeniach lampowych, ale sprzedaje też jeden wzmacniacz tranzystorowy i jedną ciekawą hybrydę. I to właśnie ta konstrukcja trafiła na odsłuch. Oto test Canor AI 20.1.
Nie tak daleko od południowej polskiej granicy leży stare, urokliwe miasto Preszów (Prešov), z przepięknym gotyckim kościołem św. Mikołaja, fontanną Neptuna, ciekawą dzielnicą żydowską, klimatyczną piwiarnią i browarem. Ale to też duży ośrodek przemysłowy, w którym między innymi znajduje się zakład produkujący elektronikę audio. To właśnie tam powstają urządzenia marki Canor.
Początki firmy związane są z działalnością Juliusza Zdenka Brezovjáka, człowieka, którego nazwisko może być miłośnikom audio znane. Był jednym z trzech inżynierów tworzących niegdyś firmę Edgar, specjalizującą się w budowie wzmacniaczy lampowych. Ale z czasem przedsiębiorstwo rozrosło się i zaczęło w systemie OEM wytwarzać elektronikę dla innych renomowanych firm, m.in. dla Pro-Jecta czy Vincenta. Dziś usługowa działalność nadal jest prowadzona, na Słowacji powstają między innymi podzespoły dla słynnego Musical Fidelity.
Firma zadebiutował na wystawie w Brnie (Czechy) w kwietniu 1995 roku, pokazano wtedy prototyp pierwszego seryjnie produkowanego wzmacniacza lampowego TP101. Mimo że firma specjalizuje się w produkcji urządzeń z próżniowymi bańkami na pokładzie, to bardzo podkreśla, że opracowała własną technikę produkcji płytek drukowanych nazwaną CMT ™ (CANOR ® PCB Milling Technology), wykorzystywaną także w sprzęcie tranzystorowym. Technologia CMT ™ pozwala zbliżyć współczynniki strat dielektrycznych (styczną strat) płytek drukowanych do współczynnika strat powietrza. Słowacy podają, że doszli do poziomu parametrów technologii punkt w punkt (połączeń kablowych, z zastosowaniem bardzo drogich i wysokiej jakości przewodów z izolacją teflonową).
Oferta Słowaków jest przejrzyście skomponowana. Mamy więc lampowe monobloki i lampowy przedwzmacniacz, trzy integry (lampową, tranzystorową i hybrydową), dwa lampowe preampy gramofonowe oraz trzy źródła (dwa odtwarzacze CD i przetwornik cyfrowo-analogowy). Testowany Canor AI 20.1 to konstrukcja hybrydowa i jest najtańszy z oferowanych przez firmę wzmacniaczy.
Canor AI 20.1 – test. Budowa
Zaraz po wyjęciu z pudełka słowacki wzmacniacz robi dobre wrażenie: niemała, solidna bryła, słuszna waga. Jednak kiedy postawimy go na docelowym miejscu i włączymy do prądu, robi się jeszcze lepiej. Pewnie to kwesta gustu, ale mi się bardzo podobały rozwiązania wizualne zastosowana w tym urządzeniu.
Obudowę zmontowano z porządnych, stalowych płyt pokrytych proszkową farbą z opalizującymi drobinkami – wygląda to ciekawie, bo efektu nie nadużyto. U góry znajdują się otwory wentylacyjne.
Frontowy panel wykonano z ładnie obrobionego aluminium, nabywca może wybrać srebrne lub czarne wybarwienie. Przez całą szerokość ścianki biegnie wkomponowana w nią ciemna szybka maskująca wyświetlacz. W środkowej części zagina się jakby do dołu, “robiąc miejsce” na dużą, solidną gałkę regulacji głosu umieszczoną centralnie. Poniżej umieszczono przycisk stand by wybudzający wzmacniacz.
Kilka słow o wyświetlaczu. Po włączeniu urządzenia pod pokrętłem Volume zapala się na bursztynowo logo i nazwa marki. Ale to nie koniec, bo aktywuje się również wyświetlacz o prawej stronie. Wielkimi literami “wjeżdża” nazwa producenta i mruga wskaźnik grzania lamp, po czym na wyświetlaczu pojawia się wybrane wcześniej aktywne wejście i ustawiona ostatnio siła głosu. Wejścia XLR oznaczone są jako X a wejścia RCA jak IN.
Test wzmacniacza Supravox Vouvray
Na szybce wyświetlacza po obu stronach gałki regulacji głośności umieszczono osiem małych, czarnych przycisków. Po lewej są dwa: jeden służy do wyciszania wzmacniacza (MUTE), drugi do ściemniania i wygaszania wyświetlacza (DIMM), który jest duży i czytelny z daleka. Po prawej mamy sześć guziczków, którymi wybieramy aktywne wejście.
To, z jakim pietyzmem słowacki wzmacniacz pokazał faktury brzmienia, było w tej cenie naprawdę imponujące
Na tylnej ściance wzmacniacza Canor AI 20.1 – przejrzyście. Po lewej stronie znalazły się porządne gniazda głośnikowe zalane w plastiki, są pojedyncze. Na środku umieszczono gniazda wejściowe. Mamy do wyboru cztery w standardzie RCA oraz dwa zbalansowane XLR. Gniazda RCA są umieszczone bardzo blisko siebie, z podłączeniem kabli o bardzo grubych wtyczkach może być więc mały problem. Z prawej strony gniazdo na kabel zasilający oraz główny wyłącznik.
Canor AI 20.1 jest wzmacniaczem hybrydowym, a więc łączącym technikę lampową z tranzystorową, ale to dość ciekawa konstrukcja, nie tak często spotykana w hybrydach. Składa się z przedwzmacniacza lampowego na wejściu wyposażonego w parę lamp 6922, natomiast stopień końcowy oparto o moduły Hypex, czyli mamy do czynienia z końcówką pracującą w klasie D. Stopień mocy zasilany jest jednak przez zasilacze oparte o przewymiarowany transformator toroidalny, który ma zapewniać usunięcie zakłóceń o wysokiej częstotliwości.
Producent podaje, że Canor AI 2.10 został zaprojektowany symetrycznie, zapewniając idealną zbieżność i dobrą separację między lewym oraz prawym kanałem. W przypadku wejść XLR sygnał do ostatniego stopnia jest przetwarzany symetrycznie, co maksymalnie tłumi zakłócenia na wejściu wzmacniacza. Warto więc spróbować kabli zbalansowanych XLR, szczególnie jeśli źródło mamy też symetryczne.
Słowacki wzmacniacz wyposażono w precyzyjny potencjometr oparty na przekaźnikach, który ma zapewnić bardzo dokładne sterowanie głośnością i równowagę w obu kanałach. Stąd przy regulowaniu siły głosy słychać ciche stukanie przekaźników.
Testowana hybryda, tak jak wszystkie produkty słowackiej marki, wykorzystuje autorską, unikalną technologię CMT (CANOR® PCB Milling Technology), czyli innowacyjny sposób frezowania płytek drukowanych.
Polski dystrybutor tej marki, białostocka firma Rafko, wyceniła hybrydowego Canora na 19 450 zł. Zaliczamy go więc do klasy A (wyższa grupa cenowa, urządzenia kosztujące od 10 do 20 tys. zł). W komplecie kupujący otrzymuje niewielki, ale zgrabny, metalowy, systemowy pilot zdalnego sterowania, którym obsłużymy również firmowe CD. W pudełku jest też kabel prądowy oraz para białych rękawiczek.
Canor AI 2.10 – test. Brzmienie
Lubię takie testy. Po pierwsze dlatego, bo potwierdzają to, co zawsze chcę podkreślać w czasie pisania o audio. To piękne hobby dające możliwość obcowania z muzyką, sprawiające masę radości, pozwalające na znakomite dyskusje. Ale także obarczone masą stereotypów, schematów, utartych opinii i tzw. miejskich legend. A im jestem starszy i im więcej słucham, tym coraz bardziej przekonuję się, że audio to rzecz skrajnie subiektywna. I nie ma tu miejsca na utarte schematy.
Wieść audiofilska niesie, że wzmacniacze hybrydowe mają “łączyć miękkości i ciepło lampy z siłą tranzystora”. Napisałem to w cudzysłowie, bo lampa nie gra z definicji miękko i ciepło (jest cała masa lamp i cała masa konstrukcji lampowych grających zimno), a tranzystory bywają słabiutkie i ciepłe. Mówi się też, że hybrydy brzmią słodko, bardzo gęsto, nie zawsze dynamicznie … Czyżby więc Canor nie był hybrydą?
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy