To brzmienie dość gęste, treściwe, skierowane do audiofilów lubiących taki właśnie charakter podawania muzyki. Pewnie nie jest to granie na wskroś neutralne i uniwersalne, ale na pewno wysokiej próby. LAB 12 Integre 4 skupią swoją prezentację głównie na średnicy i to pasmo przykuwa uwagę słuchacza nasyconą barwą, bardzo dużą ilością harmonicznych i plastycznością brzmienia. A więc muzyka z wokalami czy instrumentami dętymi będzie brzmieć na tym wzmacniaczu najlepiej. Nagrań Patrici Barber, Johna Coltranea czy Kari Bremnes słuchało się znakomicie. Głosy i dźwięki instrumentów było pełne i duże, co sprzyjało namacalności.
Ciepły, gęsty charakter ma też dół pasma – to jest naprawdę solidny bas. Wzmacniacz gra zamaszystym dołem, pełnym, od razu dającym się odczuć. To jest bas, który słychać od razu. Pewnie znajdą się tacy, którzy woleliby, aby był szybszy i bardziej konturowy, jednak jego duża skala nie wpływa na czytelność. Za to kontrabas zawsze brzmi jak kontrabas (a to wielki instrument, nie pomylimy go nigdy z wiolonczelą, jak zdarza się w systemach z rachitycznym dołem) a fortepian pokaże swoją skalę i potęgę. Także rockowcy zabrzmią na tym wzmacniaczu wyjątkowo solidnie i zwaliście.
Duży i mocny bas daje także poczucie dużej skali brzemienia i dynamiki – pod tym względem LAB 12 nie zawiedzie. Gra mocno, skala brzmienia robi wrażenie i raczej nie będziemy mieli powodów do narzekania. Mimo że szybkość z powodu tej zwalistości grania jest nieco ograniczona, to wzmacniacz dobrze oddaje pulsowanie rytmu, atak na dźwięk nie jest zbyt złagodzony. Choć oczywiście osoby poszukujące bardziej zaakcentowanych transjentów mogą poczuć odrobinę niedosytu.
Lab 12 Integre 4 nigdy nie zagra męcząco czy natarczywie, bo góra pasma jest lekko złagodzona i zaokrąglona, jakby o ćwierć kroku cofnięta za średnicę. Daj to poczucie spójności i koherentności brzmienia, góra bardzo dobrze spaja się z tonami średnimi. Płynność to świetna cecha tego wzmacniacza.
Przestrzeń generowana przez grecki wzmacniacz jest wypadkową jego tonalności, a więc na scenie jest gęsto. Lab 12 gra bardziej głębią niż bokami, ładnie pokazując poszczególne plany. Oczywiście stereofonii nie można nic zarzucić, ale większą uwagę przykuwa właśnie do głębokość sceny. Tak jak wspomniałem, wzmacniacz buduje duże muzyczne bryły, obrazy głosów i instrumentów są trójwymiarowe i namacalne, dlatego wypełniają scenę dość szczelnie i plastycznie. To przestrzeń raczej nie stadionowa a bardziej klubowa, intymna.
Producent sam zachęca eksperymentowania z lampami, w instrukcji podje nawet wartości biasu dla poszczególnych lamp. A łatwość ustawiania prądu podkładu tym bardziej do takich eksperymentów zachęca. Miałem pod ręką lampy KT 120, a więc spróbowałem.
Dźwięk zmienił się zauważalnie, choć nadal była to ciepła i muzykalna prezentacja. Stał się nieco lżejszy i odrobinę bardziej zwiewny, bryły muzyczne nie były tak duże i na scenie były poustawiane w nieco większej odległości od siebie. Zmieniło się rozłożenie akcentów tonalnych: góra nieco się rozjaśniła, a bas stracił troszkę na masie. Inaczej Lab 12 zaczął radzić sobie z dynamiką. Minimalnie przyśpieszył, choć odbyło się to kosztem utraty odrobiny tej tak przykuwającej skali i potęg brzmienia. Warto go posłuchać.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl. LAB12
LAB 12 – greckie wzmacniacze lampowe, DAC, akcesoria prądowe
LAB 12 Integre 4 – zintegrowany wzmacniacz lampowy
Cena – 20 000 zł
Dystrybucja – 4 HiFi
System odsłuchowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Haiku Audio Selene 6550 (z lampami KT150), Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Brak komentarzy