Ale to jeszcze nie koniec. Za dopłatą można otrzymać niesamowity pilot zdalnego sterowania w kształcie… kuli! Lekko ścięta, wielkości sporej pomarańczy, steruje głośnością. Stawiamy ją na stoliku i obracamy w prawo lub w lewo. Świetna sprawa. Przydałby się jeszcze patent na wybór źródła.
Egg-Shell Prestige 12WKT to konstrukcja Single-Ended oparta o lampy mocy KT88, montowana techniką punkt w punt. Pozostałe lampy sterujące to po dwie 6SN7, EF86 oraz lampa 5AR4 (podwójna dioda prostownicza w sekcji zasilacza). Wzmacniacz pracuje w klasie A i nominalnie dostarcza 12 W mocy.
Do wzmacniacza można podłączyć trzy źródła, gniazda głośnikowe mają odczepy dla kolumn 4 i 8 ohmowych. Pozłacane konektory pochodzą od amerykańskiej firmy Charming Music Conductor (CMC). Urządzenie wyposażono w system miękkiego startu, uruchamia się je dwoma włącznikami umieszczonymi po boku pod spodem urządzenia.
Drugi biały element w zestawie, jaki dostarczył Polski Klaster Audio, to kolumny hORNS Aria 1. W takim malowaniu te niewielkie zestawy robią świetne wrażenie, ale można je zamówić także w naturalnych, drewnianych okleinach. Testowany komplet był polakierowany białą farbą strukturalną, co sprawiało wrażenie, że kolumny zbudowane są z jakiegoś kompozytu. W rzeczywistości skrzynki o pojemności 17 litrów wykonano z płyt MDF o grubości 28 mm, w środku są dodatkowe wzmocnienia.
Kolumny mają klasyczny, prostopadłościenny kształt, jednak na narożnikach są lekko zaokrąglone, co nadaje im finezji. Na białej obudowie świetnie prezentuje się tuba z czarnego tworzywa sztucznego, natomiast nie wszystkim spodobają się czarne wyloty bas refleksów. Kilku znajomych stwierdziło, że lepiej prezentowałyby się białe otwory. Wąskie bas refleksy są dwa, oba skierowane do przodu. Kolumny zaopatrzono w gumowe stopki. Wejścia głośnikowe są pojedyncze, bardzo dobrej jakości, pochodzą od WBT.
hORNS Aria 1 to zestawy dwudrożne. Wysokie tony powierzono miękkiemu przetwornikowi o średnicy 1 cala. Składany jest w firmie w oparciu o części produkowane przez BMS. Głośnik umieszczono w tubie o średnicy 20 cm, której profil opracował konstruktor i właściciel firmy Łukasz Lewandowski. Tony niskie i średnie przetwarza głośnik 7-calowy z membraną z powlekane papieru.
Ostatni element jest czerwony – to kable Audiomica Laboratory. Do testu przyjechały przewody z linii Red Series (Reference). Kabel głośnikowy nosi nazwę Dolomit, wykonany jest ze skrętki z beztlenowej miedzi i zakończony bananowymi wtykami. Interkonekt Rhod wykonano z kolei z dwóch srebrnych przewodników i okuto w solidne, pozłacane wtyki. Kabel wyposażono w filtr przeciwzakłóceniowy DFSS oraz system podwójnego ekranowania DSS – oba to własne opracowania Audiomica.
Do kompletu dołączono dwa przewody zasilające Jasper. Przewodnikiem jest w nich siedem drucików miedzianych. Przewody są podwójnie ekranowane oplotem z miedzi oraz metalową folią. Jedna z sieciówek posiadała filtr przeciwzakłóceniowy.
Test Egg-Shell Prestige 12WKT / hORNS Aria 1 / Audiomica Laboratory Red Series Reference (Polski Klaster Audio) – brzmienie
Długie wybrzmienia, sporo harmonicznych, bogactwo składowych, lekkie ocieplenie – słowem: muzykalność. Tak gra system złożony ze wzmacniacza Egg-Shell Prestige 12WKT, kolumn hORNS Aria 1 i okablowany przewodami Audiomica Laboratory Red Series Reference. Nie ma w nim nic wyczynowego, nic wysilonego. Dominuje spokój, relaks i muzyka. Nie obawiajcie się jednak – to nie jest muzykalność oparta na zamuleniu, ukrywaniu szczegółów czy zatarciu rozdzielczości. Chodzi raczej o nasycenie barwami i płynność grania.
Nie mamy do czynienia z brakiem detali, zestaw przekazuje pełne spektrum informacji o muzyce, dźwięki są bogate, nie ma mowy o szkieletowatości, czy suchości brzmienia. Także rozdzielczość jest na wysokim poziomie, poszczególne dźwięki są od siebie dobrze rozseparowane i nie zlewają się, choć kreślone są z leciutkim zaobleniem konturów. Szczegółowość nie jest jednak natarczywa czy narzucająca się, nie jest gwoździem programu, jak było w przypadku testowanych przez nas znakomitych głośników Paradigm Persona 5F.
Wszystkie drobiazgi na polskim systemie słyszymy, niczego nie brakuje, ale nie są podawane na srebrnej tacy. Słyszymy muzykę jako całość, spójnie i homogenicznie. Możemy jednak bez trudu skupić się na poszczególnych instrumentach zawartych w miksie i śledzić ich grę.
Muzykalność systemu Polskiego Klastra Audio realizowana jest także na poziomie równowagi tonalnej. Główny nacisk w brzmieniu tego systemu położony jest na średnicy – lubię takie systemy, bo to przecież w średnicy dzieje się najwięcej, tam jest najwięcej informacji o muzyce. W niej operują ludzkie głosy i w niej zawiera się większość dźwięków wydobywających się z instrumentów.
A propos głosów… Na testowanym systemie wypadły znakomicie, szczególnie te niskie. Diana Krall, Cassandra Wilson, Norma Winston, Dee Dee Bridgewater, Tom Waits, Kurt Elling czy Kurt Wegner z Lambchop – słucha się ich z naprawdę dużą przyjemnością. To nie byle jaka średnica, jest lekko ocieplona, dość gęsta, aż ciśnie się na usta słowo „fizjologiczna”. Jeśli w dodatku lubicie na przykład klarnet basowy czy saksofony, albo ciężkie, przesterowane gitary, jakie królowały w rocku w latach 70., to zwróćcie uwagę na to zestawienie. Może czasem – w bardziej złożonych realizacjach, np. w orkiestrze symfonicznej – brakować odrobinę rozdzielczości, ale to naprawdę niewielka cena, jaką trzeba zapłacić za taką namacalność muzyki w swoim pokoju odsłuchowym.
Pamiętam, że na to samo zwróciłem uwagę w czasie wizyty w pokoju Polskiego Klastra Audio na ubiegłorocznej wystawie Audio Video Show, w którym także grały hORNS-y i Egg Shell spięte kablami Audiomica. Widać więc, że namacalność brzmienia to jeden z priorytetów naszego systemu.
Wróćmy do testowanego zestawienia. Bas. Jest trochę podobny do tonów średnich, a więc nieco ocieplony. Nieco, bo zachowano równowagę między konturem dźwięku a wypełnieniem, z lekkim tylko wskazaniem na tkankę dźwięku. Nie dominuje w przekazie i jest zespolony z resztą pasma. Jego rozdzielczość jest na dobrym poziomie, wybrzmienia nie są ograniczane przez przesadnie zaznaczone kontury, ale też nie wloką się w nieskończoność. To taki bas bezpieczny: jeszcze nie puchowy, ale także nie suchy i „strzelający”.
Taki charakter średnicy i dołu implikuje dynamikę i szybkość polskiego kompletu. Zestaw nie jest demonem szybkości; pochody grane na basówce przez Victora Wootena czy perkusyjne solówki Neila Pearta z Rush nie zapierają tchu w piersiach, słyszałem już zestawienia pod tym względem robiące większe wrażenie. Nie znaczy to, że ten zestaw jest ospały, czy nie daje sobie rady z rytmiczną muzyką. Nie, po prostu nie jest to wyczynowa szybkość i mikrodynamika znana na przykład z mocnych tranzystorów, kolumn o twardych przetwornikach spiętych srebrnymi kablami. Ale do normalnego słuchania jazzu czy popu w zupełności wystarczy. Za to nie można się przyczepić do skali dźwięku i jego masy – system gra zamaszyście, bez wysiłku można z niego wykrzesać głośną muzykę bez obaw o to, że pojawi się jazgot czy nieprzyjemne rozjaśnienie.
Bo wysokie tony, choć jest ich sporo i są podane w sposób konkretny i dość mocny, nigdy nie są natarczywe, nieprzyjemne czy zbyt narzucające się, jak można by spodziewać się po tubkach na wysokotonowych przetwornikach. Ich barwa jest neutralna lub nawet przesunięta odrobinkę w stronę brzmienia „miedzianego”, z lekko podkreślonymi niższymi składowymi. Jest w niej tyle metaliczności ile trzeba, ale nie ma tak irytującego czasem „brzęczącego” zabarwienia znanego z niektórych tubek. W sopranach jest spora ilość powietrza i miejsca na wybrzmienia, co pozwala na kreowanie dobrej przestrzeni.
A ta ma jedną bardzo atrakcyjną cechę – świetnie różnicowanie dźwięków w pozycji wertykalnej. Dawno nie słyszałem kolumn – bo to chyba zasługa hORNS-ów – które sadowiłyby dźwięki z taką precyzją na różnych wysokościach; wyżej, pośrodku i niżej. I to wcale nie na wybitnych, audiofilskich realizacjach, ogromne wrażenie pod tym względem zrobiła na przykład stara płyta Genesis ”Nursery Cryme”.
Scena z systemu Polskiego Klastra Audio nie jest ani sztucznie napompowana, ani ściśnięta, nazwałbym ją akuratną. Podobnie z głębią – plany są zaznaczone i wyraźnie, ale nie szokują jakimś nadmiernym rozmachem. Pod tym względem wiele zależy już od nagrania, te ze świetnymi efektami 3D robią wrażenie, te bardziej płaskie są… bardziej płaskie. System gra gdzieś pomiędzy brzmieniem punktowym a brzmieniem plamami. W przestrzeni nie mamy punktów dźwiękowych a raczej bryły, które współistnieją ze sobą. Lubię taki sposób prezentacji.
Ciąg dalszy na str. 3
Brak komentarzy