AUDIO SHOW 2015 / Po tegorocznej wystawie nikt nie będzie się bał odwiedzać narodowej areny. Jaki był AS? Udany.
Ile razy zatrzymywałem się na wystawowych korytarzach by ze spotkanymi znajomymi wymienić uwagi na temat brzmienia, ilekroć czytałem po Audio Show opinie o tym, jak grały systemy na wystawie, zawsze ogarniało mnie wielkie zdziwienie. Dlaczego? Chodzi o to, jak diametralnie różnie oceniamy dźwięk.
To nie są niuanse! Od jednego z naprawdę osłuchanych audiofili i znawcy muzyki usłyszałem, że pewna zacna angielska firma głośnikowa robi kolumny o plastikowym dźwięku, choć wielu uważa je za synonim muzykalności! Z kolei jeden z kolegów dziennikarzy audio stwierdził, że zestaw firmy A brzmiał tak koszmarnie, że nie wydałby na niego nawet 5 tysięcy złotych, kiedy kilku moich znajomych, którzy naprawdę sporo sprzętu w życiu przerzucili, uznało go za jeden z najlepszych dźwięków wystawy.
Mało tego. W rozmowach z dystrybutorami, konstruktorami i producentami ciągle słyszałem, że to ich sprzęt jest neutralny, że to właśnie oni zbudowali najbardziej naturalne głośniki, ich zestawienie zbliżyło się do grania muzyki na żywo jak żadne inne. A zwrot „prawda o muzyce” był odmieniany na wszelkie możliwe sposoby.
O co więc chodzi? Mam wrażenie, że nasza pasja bardziej niż inne hobby związana jest z naszym i producentów gustem, wyobrażeniem piękna, z subiektywnymi emocjami. Bo długość złowionego szczupaka można zmierzyć, szybkość przejazdu motocyklem na torze – również. Ale co zrobić z dźwiękiem? Audio to coś zbliżonego do sztuki kulinarnej. Jak oddać w słowach smak babcinego bigosu, jak ocenić, które sushi było lepsze (pomijając oczywiście te ewidentnie nieudane)? Dlatego zamiast pisać o tym, co grało najlepiej, albo raczej co mi się wydawało, że gra dobrze, poświęcę więcej miejsca samej koncepcji wystawy.
Sukces na stadionie
Wielu miłośników dobrego brzmienia było mocno zaniepokojonych informacją, że zamiast warszawskiego hotelu Bristol będą musieli odwiedzić pomieszczenia wystawowe na Stadionie Narodowym. Obawiano się przede wszystkim kłopotów z brzmieniem – to przecież betonowy kolos a pokoje w galeriach na widowni są mocno oszklone i bez żadnej adaptacji akustycznej, puste, zimne. A jednak, co przyznaje wielu uczestników i wystawców, udało się na stadionie osiągnąć naprawdę dobry dźwięk. Rację miał organizator AS Adam Mokrzycki, że to pokoje naprawdę „brzmią” dobrze, a wielkie szklane tafle okien nie stanowiły problemu.
Ale nie tylko jakość dźwięku budziła obawy. Bristol miał swój oldskulowo-prestiżowy klimat i sporo osób, z którymi rozmawiałem przed wystawą, miała spore obawy przed wizytą w nowoczesnym, betonowym obiekcie. Nie chcieli przenosić się z ekskluzywnych, dobrze sobie znanych zakamarków Bristolu do przestrzeni zupełnie nowych, nieoswojonych. Fakt, klimat na stadionie był inny niż w słynnym hotelu, ale czy gorszy? Nie sądzę. Okazało się za to, że do dyspozycji zwiedzających jest o wiele więcej przestrzeni, zamiast ośmiu sal przygotowano ponad 50, a dojazd zorganizowano szybszy i mniej problematyczny. No i jeszcze ten widok z okien sal wystawowych na murawę narodowej areny.
Przeczytaj, jak grał najdroższy system wystawy
Na stadionie znalazło się także większość stoisk słuchawkowych, bo w tym roku organizatorzy postanowili zrobić coś w rodzaju wystawy w wystawie i zaprosili aż 25 wystawców z nausznikami ponad 50 producentów. To był istny raj dla miłośników takiego słuchania muzyki. Ogromna liczba słuchawek, preampów, kabli i innych akcesoriów to dowód na to jak dynamicznie rozwija się ten segment rynku audio i jak ewoluuje. Jeszcze kilka lat temu uważano, że rynek słuchawek zostanie zagospodarowany przez miłośników urządzeń przenośnych, tymczasem pojawia się coraz więcej modeli przeznaczonych dla wytrawnych miłośników muzyki korzystających z zaawansowanych technologicznie modeli wykonanych z najlepszych materiałów i zachwycających projektem plastycznym.
Źródłowa rewolucja?
Płyta CD umiera, nadszedł czas cyfry – od kilku lat słyszy się to jak mantrę. I od kilku lat wciąż wystawcy korzystają z niej jako z podstawowego źródła dźwięku w równym stopniu jak z winylu czy plików. W tym roku nawet pokaz największej atrakcji wystawy – najdroższego, kosztującego 7 milionów złotych systemu złożonego z Living Voice i wzmacniaczy Kondo – oparto o napęd CD CEC. Także w wielu pokojach, gdzie grały znakomicie brzmiące systemy – na przykład w pokoju Ansae/Albedo/Audio Connect tranzystorowe końcówki mocy i nowe, wielkie Diapasony zasilane były sygnałem z CD.
Oczywiście grano też z plików i to często z dobrym skutkiem, oraz z analogowych płyt. I choć dane o sprzedaży poszczególnych nośników wskazują na zmierzch CD, to myślę, że jeszcze przez wiele lat ten format z nami pozostanie.
A że wszystkimi plikami i cyframi zaczynamy być zmęczeni świadczy kilka rzeczy. Po pierwsze – znakomicie przygotowane i oblegane stoiska z vintage audio. W Retro Audio naprawdę świetnie brzmiała muzyka odtwarzana z jednego z pierwszych odtwarzacz CD Philipsa i wielkich monitorów Technicsa. A w Nomosie przygotowali imponującą ekspozycję sprzętu retro, swoich serwisantów uczynili „lekarzami sprzętu” ubierając ich w lekarskie kitle i oddali ich do dyspozycji zwiedzających, którzy zasypywali ich gradem pytań. A stara płyta Kraftwerku tłoczona na specjalnym rodzaju winylu odtwarzana za pośrednictwem gramofonu produkcji Nomos i aktywnych kolumn Klein & Hummel z lampowymi wzmacniaczami na pokładzie wprawiła co niektórych w osłupienie.
Ciąg dalszy na str. 2
Pasja, znajomość rzeczy i profesjonalizm. Uczta! Miło poczytać. Muszę też przyznać, że z czasem coraz bardziej zbieżne mamy poglądy.