WYWIAD / Robię urządzenia dla ludzi, którzy wydają więcej na płyty niż na sprzęt – mówi Wiktor Krzak, właściciel krakowskiej firmy Haiku Audio produkującej wzmacniacze.
Wstereo: Jest pan i muzykiem – fagocistą grającym muzykę poważną, improwizowaną, i audiofilem, i konstruktorem wzmacniaczy audio. To rzadkie połączenie.
Wiktor Krzak: Wśród moich znajomych muzyków jest całkiem sporo osób, które interesują się tematyką audio, słuchają muzyki w domach na dobrym sprzęcie. To, że muzycy nie lubią słuchać w domu muzyki to mit. A muzyką interesowałem się od zawsze, dlatego gram.
A konstruowanie sprzętu?
Zaczęło się to bardzo dawno temu. Mój ojciec jest rzeźbiarzem i potrzebował do pracy skupienia, dlatego w domu panowała cisza. Nie było więc też urządzeń do odtwarzania muzyki – z gramofonem po raz pierwszy zetknąłem się dopiero kiedy miałem koło 20 lat. Ja jednak chciałem słuchać w domu muzyki, więc sprzęt musiałem sobie po prostu zrobić sam. I tak zaczęły powstawać pierwsze urządzenia, do których części zdobywałem ze starych telewizorów czy radioodbiorników lampowych.
Skąd czerpał pan wiedzę na ich temat.
Mając kilkanaście lat u babci na pawlaczu znalazłem kiedyś masę książek i podręczników akademickich o elektronice, lampach elektronowych, fizyce. I zacząłem się w to wgryzać, bo zaczęło mnie to fascynować. Ale prawdziwy przełom nastąpił wtedy, kiedy w jednym z dawnych pism audiofilskich zobaczyłem i przeczytałem o wzmacniaczach Audio Note, a później zetknąłem się z wzmacniaczami Amplifon Andrzeja Piwowarczyka. Olśniło mnie wtedy, że prawdziwy sprzęt hi-fi to nie masówka reklamowana w sklepach, a poważne urządzenie robione przez mniejsze firmy, których nazw nikt poza audiofilami nie zna.
Czyli lampa to nie był początkowo czysto brzmieniowy wybór, a coś w rodzaju fascynacji?
Tak, na samym początku tak. Jednak później to ewoluowało. Jako konstruktor mam do urządzeń podejście trochę dawnego typu – nie skupiam się tylko na jednej technologii, staram się czerpać to, co najlepsze z różnych. Wyznaję zasadę, że trzeba stosować takie rozwiązanie, jakie w danym miejscu optymalnie się sprawdza. W większości moje urządzenia mają naturę hybrydową. Wybieram i lampy – zresztą różne: triody i pentody, i tranzystory bipolarne, i tranzystory polowe.
Sama firma Haiku Audio działa od dawna?
Oficjalnie od 2012 roku, więc zaledwie kilka lat.
A skąd nazwa? Haiku to rodzaj japońskiego wiersza o formie prostej a jednocześnie bardzo kunsztownej. Czy takie w założeniu mają być pana wzmacniacze?
Tak, dokładnie o to chodzi. Uproszczam drogi sygnału, a to sprawia, że układy są bardziej wrażliwe na jakość zasilania, jakość poszczególnych elementów i jakość montażu, z czego wynikają kolejne założenia konstrukcyjne. Staram się używać jak najmniejszej liczby elementów, bo im mniej ich jest, tym mniejsze są zniekształcenia. Ale każdy z nich musi być bardzo uważnie dobrany i muszą być w odpowiedni sposób ze sobą zestrojone. Podobnie jak w kuchni – zamiast szaleć z przyprawami, które czasami maskują naturalne i prawdzie smaki, lepiej oprzeć się na kilku rzeczach o wyrazistych smakach, ale muszą być najwyższej jakości. A sama nazwa mojej firmy pochodzi od nazwy topologii układu wzmacniacza mojego autorstwa, zaprojektowanego na potrzeby firmy, dla której kiedyś pracowałem. To Talcomp, firma z tradycjami od 1983 roku specjalizująca się m.in. w budowie urządzeń zabezpieczających i wykrywaczy metali. Na pewien czas utworzyła dodatkowy, prestiżowy dział audio budujący bardzo dobre urządzenia.
Test wzmacniacza Haiku Audio Sol II
Oferta Haiku jest dość zróżnicowana: od urządzeń do samodzielnego montażu aż po urządzenie dla rynku profesjonalnego.
Zaczynałem głównie od gotowych KIT-ów do składania, ale teraz powoli odchodzimy już od tego. Robimy przedwzmacniacze mikrofonowe i gitarowe oraz wzmacniacze hi-fi. Produkujemy też sami transformatory.
Dlaczego? Te dostępne na rynku są złe?
Wiem jak zrobić dobry transformator toroidalny, o odpowiednich parametrach, sprawdzający się w moich konstrukcjach najlepiej. Klasyczne transformatory EI zostały dokładnie opisane i zbadane, wiedza na ich temat jest dostępna. Toroidy są konstrukcją stosunkowo nową i niewiele osób dzieliło się wiedzą na temat tego, jak je zrobić. Ja to wiem.
Pana wzmacniacze można zamówić w różnych wersjach – jako końcówki mocy lub wzmacniacze zintegrowane, same przedwzmacniacze a także poprosić o wykonanie ich w sposób wyjątkowy.
W zasadzie wszystkie wzmacniacze lampowe są customizowane – zawsze uzgadniam z klientem to, jak mają być wykonane. Staram się uwzględnić jego preferencje, rozmawiam o tym, jakie mają głośniki, jaki pokój odsłuchowy, jakie preferencje brzmieniowe, czego oczekują od dźwięku. Nie są to oczywiście duże różnice, ale słyszalne. Bo wzmacniacz audio ma dawać radość ze słuchania muzyki a każdemu tę radość może dawać coś innego. Daję do wyboru kilka różnych układów, można dobrać odpowiednie lampy, kondensatory, jest też wersja wzmacniacza silver, w której wszystko oparte jest na srebrze: gniazda, przewody, podstawki lamp mają srebrne wtyki, montaż przestrzenny jest na srebrze.
Wzmacniacze są bardzo estetycznie zaprojektowane i wykonane, duże wrażenie robi szczotkowane aluminium na frontach. To polska produkcja?
Niestety nie, pięknego szczotkowania aluminium nikt chyba w Polsce nie potrafi zrobić, wykonujemy je we Włoszech. Są też problemy z przycinaniem radiatorów – to też robimy za granicą. Staram się korzystać z elementów rodzimej produkcji bądź przynajmniej europejskich, unikam rzeczy z Chin.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy