TEST / XINDAK PA-M / Chińczycy? Chińczycy trzymają się mocno. Na pewno w audio. Xindak od lat jest obecny na światowym rynku i nadal ma dobrą opinię. Solidnie zbudowane i dobrze brzmiące wzmacniacze wciąż znajdują nabywców. Postanowiliśmy sprawdzić, jak brzmi ich integra pracująca w tak lubianej przez audiofilów w klasie A. Oto test Xindaka PA-M.
Xindak to ciekawa firma. Od początku swojej obecności w Europie absolutnie nie kryła, że pochodzi z Chin, wręcz to podkreślała i szczyciła się tym. Dziś nikogo to nie dziwi, bo producenci z Dalekiego Wschodu są traktowani jak równoprawni rynkowi gracze. Ale dwie dekady temu było zupełnie inaczej – niektóre chińskie firmy starały się wręcz ukrywać skąd pochodzą, a europejscy producenci montujący swoje wzmacniacze czy kolumny za Wielkim Murem niechętnie się do tego przyznawali. Czasy się jednak zmieniają…
Xindak powstał w 1988 roku, na samym początku firma produkowała elementy elektryczne do sprzętu audio oraz kable. Jednak bardzo szybko konstruktorzy zaprojektowali całe komponenty i ruszyła produkcja wzmacniaczy, odtwarzaczy CD a nawet kolumn głośnikowych. Chińczycy bardzo czujnie obserwowali rynek reagując na nowe trendy i mody – kiedy rozpoczęła się plikowa rewolucja, szybko wypuścili na rynek konwertery cyfrowo-analogowe.
Od samego początku u podstaw filozofii firmy stały dwa filary. Pierwszym była jakość urządzeń. Wzmacniacze i odtwarzacze Xindaka nie miały nic wspólnego z przysłowiową chińską taniochą. Dobrej jakości komponenty, przyzwoicie zaprojektowane układy i porządne obudowy robiły dobre wrażenie.
Drugim wyróżnikiem Xindaka było bogactwo oferty. Niewiele jest firm proponujących taką liczbę produktów. Są wzmacniacze zintegrowane i dzielone, lampowe i tranzystorowe, a także hybrydy i w klasie D, konstrukcje pracujące w klasie AB i w klasie A, wzmacniacze słuchawkowe, transporty i DAC-ki… Na oficjalnej stronie firmy naliczyłem ponad 40 (sic!) wzmacniaczy i źródeł. A do tego są jeszcze kable, akcesoria (listwy, kondycjonery, przejściówki, wtyczki, podstawki antywibracyjne, bezpieczniki). A wszystko naprawdę rozsądnie wycenione. Najdroższe komponenty kosztują mniej niż 20 tys. zł.
Test Xindak PA-M – budowa
Testowany przez nas wzmacniacz idealnie wpisuję się w filozofię firmy. To bardzo dobrze zaprojektowana i wykonana konstrukcja pracująca w klasie A, w dodatku bardzo atrakcyjnie wyceniona. Xindak PA-M kosztuje w cenniku polskiego dystrybutora 6200 zł. Trudno znaleźć inny wzmacniacz w klasie A, w dodatku dual mono i z wbudowanym DAC-iem za takie pieniądze. W ogóle w tej grupie cenowej (urządzenia średniej klasy w cenie 4-8 tys) niewiele jest wzmacniaczy w klasie A. Xindak to więc gratka dla ich miłośników.
Chiński wzmacniacz już swoją wagą robi dobre wrażenie – niemal 20 kilogramów to jest coś. Za masę odpowiada głównie solidna obudowa z masywnymi radiatorami oraz aż dwa duże transformatory toroidalne. Obudowa jest stosunkowo niska i głęboka, troszkę w stylu urządzeń z rynku nagłośnieniowego i studyjnego. Także wystające z obudowy śruby nadają wzmacniaczowi nieco profesjonalnej surowości. Sama skrzynka mieszcząca elektroniczne podzespoły nie jest wielka, za dużą szerokość wzmacniacza odpowiadają wielkie i grube pióra radiatorów.
Z przodu radiatory są niewidoczne, bo zasłania je przedni panel z grubego, szczotkowanego aluminium. Uwagę od razu zwracają dwa wychyłowe wskaźniki, które są podświetlane (można to regulować). Oferują dwa tryby pracy – mogą pokazywać dynamiczny poziom sygnału albo pokazywać poziom regulacji głośności. Myślę, że raczej lepiej wykorzystać drugą funkcję, bo wzmacniacz nie ma innego wskaźnika poziomu.
Kolumny Taga Harmony Azure B-40 V2
Między wskaźnikami umieszczono cztery przyciski, a nad nimi trzy niebieskie diody informujące o wyborze źródła i oczko pilota. Przyciski obsługują wybór wejścia, przełączanie trybu pracy wskaźników, a dwa służą do obsługi głośności. Bo choć w Xindaku PA-M zamontowano zwykły, mechaniczny regulator (czarny Alps), to steruje się nim nie gałką (której nie ma) a właśnie przyciskami.
Na tylnej ściance znajdziemy trzy wejścia – niewiele, tym bardziej że jedno z nich jest XLR. Trzeba pamiętać jednak, że Xindak nie ma budowy zbalansowanej. Do tego pojedyncze gniazda głośnikowe. Wszystkie są dobrej jakości, odpowiednio oddalone od siebie, a ich rozmieszczenie jest intuicyjne. Ale to nie koniec, znajduje się tam także wejście USB. Bo Xindak PA-M to także DAC. Wejście USB i DAC obsługiwane są przez układ z kością Burr Brown PCM 2704, ale sygnał ograniczony jest tylko do 16 bit/48 kHz.
Od razu uprzedzimy – jakość dźwięku oferowana przez wejście USB i DAC jest przeciętnej jakości: brakuje rozdzielczości, dynamiki, barw i kontroli basu. Można oczywiście słuchać za jego pośrednictwem muzyki, ale to raczej wejście dodatkowe.
Wnętrze wzmacniacza zbudowano bardzo solidnie. Zwróćmy uwagę przede wszystkim na to, że to konstrukcja dual mono z dwoma solidnymi transformatorami. Do zasilania naprawdę się przyłożono, każdy kanał ma osobną grupę kondensatorów. Przedwzmacniacz oparto na przekaźnikach hermetycznych, końcówki mocy pracują na bazie bardzo dobrej jakości tranzystorów SANKEN 2SA1695/2SC4468.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy