To było jak dotknięcie Boga. A z całą pewnością dotknął mnie wtedy bóg muzyki – tak o spotkaniu z geniuszem trąbki Milesem Davisem opowiadał Michał Urbaniak na wieczorze z winylową płytą w warszawskim Studiu U22. Z okazji 30-lecia wydania albumu „Tutu” nasz wielki skrzypek wspominał swoją pracę nad tym albumem i uczestniczył w odsłuchu tego świetnego krążka na znakomitym sprzęcie.
To już drugie jesienne spotkanie dla miłośników muzyki i analogowego grania, tym razem było dwóch bohaterów: Michał Urbaniak i płyta Davisa wydana dokładnie 30 lat temu przez Warner Bros. Records. To właśnie na „Tutu” w utworze “Don’t Lose Your Mind” partie przetworzonych skrzypiec zagrał polski muzyk.
– W czasie tamtej sesji powstały w sumie trzy utwory z moim udziałem, na płycie zmieścił się tylko jeden. Być może kiedyś ukażą się pozostałe – snuł swoją opowieść Michał Urbaniak i przypomniał, jak doszło do jego współpracy z gigantem jazzu.
Otóż Davis usłyszał Urbaniaka grającego w jednym z telewizyjnych programów i zachwycił się brzmieniem, jakie ze swoich skrzypiec za pomocą przetworników uzyskuje Polak. Polecił producentowi Tommy`emu LiPumie odnalezienie „pieprzonego polskiego skrzypka o nieprawdopodobnym soundzie” – jak wyraził się o Urbaniaku. I tak nasz muzyk znalazł się w studiu, w którym królował produkujący muzycznie cały album basista Marcus Miller. Swoje partie zagrał jednak bez Milesa. Spotkał się z nim dopiero następnego dnia.
– Wszedłem do środka i zobaczyłem go za szklaną szybą, przygrywał coś na fortepianie. Zauważył mnie w reżyserce i skinieniem głowy zapytał reżysera: kto to jest. Ten gestem przypominającym pociąganie smyczkiem po strunach odpowiedział: skrzypek – Urbaniakowi w tym momencie autentycznie zaczął łamać się głos. – Zawsze się wzruszam, kiedy o tym mówię… Miles podszedł do mnie, położył mi ręce na barkach i zaczął mnie masować! Po chwili zapytał: Jak się czujesz, dobrze?
I w tym momencie Michał Urbaniak przerwał na chwilę, by otrzeć kilka łez. – Minęło już 30 lat… Wtedy poczułem chyba dotknięcie Boga. A jestem pewien, że dotknął mnie bóg muzyki – kończy swoją opowieść o „Tutu” skrzypek.
I wtedy ze świetnego zestawu popłynęły dźwięki słynnego, rozpoczynającego album tytułowego nagrania “Tutu” . Brzmienie było dynamiczne, ciepłe i organiczne – jak to z winylu. Można było się może na siłę czepiać do nieco wyeksponowanego basu, ale słuchało się znakomicie. Świetne głośniki Sonus Fabera kreowały obszerną i trójwymiarową przestrzeń. – Tak brzmi Ameryka, tak brzmi Nowy Jork – komplementował Urbaniak.
A w przerwie nie zabrakło muzycznych anegdot o śliwowicy, palącym marihuanę Joe Zawinulu i szalonych latach 90., kiedy na muzycznym rynku królowała elektronika. – Wtedy wszystko się produkowało, a nie grało. Pamiętam, że nagrałem cztery płyty z rzędu, na których słychać moje skrzypce. Na żadnej nie wziąłem ich nawet do rąk, wszystko było z syntezatorów – śmiał się Urbaniak. – Na szczęście dziś znów grają ze sobą ludzie. A muzyki słuchamy z winylu.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl (na zdjęciu głównym z Michałem Urbaniakiem Piotr Welc z U22)
Sprzęt na spotkanie dostarczyła firm Horn: gramofon EAT Forte S Turntable, kolumny Sonus Faber Elipsa, elektronika Denon
Brak komentarzy