RADIOHEAD „A MOON SHAPED POOL” / Oniryczna, wyciszona, spokojna. Ale poruszająca i wciągające jak poprzednie dokonania Radiohead. Po pięciu latach oczekiwania pojawiła się nowa, dziewiąta już w dyskografii zespołu studyjna płyta „A Moon Shaped Pool”.
Od 8 maja można ją ściągnąć z internetu, ale tym razem za opłatą – wcześniejszy album „In Rainbows” dostępny był legalnie za darmo. 17 czerwca nowy materiał Radiohead ukaże się na płycie CD i winylu. Jaki jest ten materiał? Czym znów zaskakują wielcy nowatorzy niezależnego rocka?
Przede wszystkim płyta jest bardzo spójna. W przypadku tego zespołu to rzadkość. W oczekiwaniach większości słuchaczy, a może bardziej krytyków, każda ich płyta powinna być też inna od poprzedniej i w pewnym sensie nowatorska, a przynajmniej świeża. Tu formalnie jest mało nowego. Nawet same piosenki są w większości „tylko” nowymi wersjami (choć czasem kompletnie zmienionymi) starszych utworów, które pojawiały się gdzieś, kiedyś – głównie na koncertach, albo wstępnie przy poprzednich sesjach.
Bije od tej płyty jakiś dziwny, formalny spokój i… zdecydowanie. Choć oczywiście całość nakierowana jest na spore emocje (specjalność Radiohead). Tym razem jednak osiągnęli to integrując wiele wcześniejszych środków wyrazu. Mniej krzykliwie. Całość spaja bardzo ciekawe wykorzystanie i aranżacje orkiestry (London Contemporary Orchestra). Już w promującym krążek nagraniu “Burn The Witch” wyraźnie słuchać fascynację smyczkami. Czasem nawet elektryczna gitara naśladuje instrumenty klasyczne, a bywa i odwrotnie.
To album bardzo wyciszony, minimalistyczny. Muzycy grają o wiele mniej dźwięków niż na wcześniejszych płytach, w spokojnych liniach melodycznych nie znajdziemy nerwowości. Nie ma tu zbyt wiele narzucających się mocnych partii rytmicznych, zapętlonych bitów i wyraźnej pulsacji, właściwie tylko w „Ful Stop”. Tom York i przyjaciele zabierają nas w podróż do snu lub na seans dziwnego filmu, jak w teledysku do niesamowitego utworu “Daydreaming”.
W przypadku Radiohead nie trzeba chyba też dodawać, że płyta zyskuje przy kolejnych odsłuchach. Zwłaszcza ta. Bez nich możemy popełnić błąd i uznać ją za stosunkowo nudną, a jest … piękna, wciągająca i harmonijna! Oczywiście przy poprawce, że mówimy cały czas o Radiohead.
Brzmienie jest dość gęste, pełno w nim podkładów i przetworzeń, dlatego pewnie też dość niski DR 5-6 całego albumu, ale tu nawet potencjalna cisza jest zazwyczaj przetworzonym szumem lub pulsacją. Ogólnie jakość nagrania jest bardzo dobra, czasem dość wymagająca.
Marek Dzwonnik
Radiohead “Moon Shaped Pool”
XL Recordings 2016
Brak komentarzy