Mistrz Maksymiuk wciąż porywa

0
maksymiuk FN

KONCERT / Odśpiewane chóralnie na stojąco „Sto lat”, kwiaty, szampan, tort od Bliklego. I mnóstwo wspaniałej, ekspresyjnej muzyki. Jarzy Maksymiuk świętował swój jubileusz w Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Nie jest łatwo pisać o jubileuszach, ale czasem trzeba. W tym przypadku robię to z przyjemnością – mamy za sobą Koncert Jubileuszowy z okazji 80. urodzin Jerzego Maksymiuka. To jeden z tych artystów, który jest z naszym pokoleniem od zawsze – pamiętam jeszcze z liceum, jak ktoś pokazywał wystawę czarno-białych portretów fotograficznych Mistrza zrobionych w trakcie jednego z poznańskich koncertów. Czarna jeszcze wówczas burza włosów, wielka ekspresja gestu i twarzy, wzniosłość, pasja. Co się teraz zmieniło, po ponad trzydziestu latach?

Mistrz nadal wbiega na scenę, wskakuje na podest jak młodzieniec, nadal dzieli się z nami emocjami. Może gestykulacja już trochę mniej ekspresyjna – ale pasja nadal przebija przez każdy gest i spojrzenie. Jest jakby punktem odniesienia, archetypem dyrygenta; czasem wielki, czasem kontrowersyjny i prowokujący, nie zawsze zrozumiały, ale nigdy nie pozostawia nas obojętnymi.

9 kwietnia 2016 w Filharmonii Narodowej słuchaliśmy koncertu barwnego i zróżnicowanego, który zabrał nas w podróż przez różne epoki i style. Sinfonia Varsovia pod dyrekcją Jerzego Maksymiuka rozpoczęła wieczór prawykonaniem II Fanfary Jubileuszowej skomponowanej przez Mistrza – i muszę przyznać, że zrobiło to na mnie wielkie wrażenie, mimo że utwór krótki, trwa zaledwie osiem minut. Niezwykły początek, gdy odzywają się dzwony, z atonalnego szumu orkiestry stopniowo wyłania się czysta fraza, potem wszystko się rozbudowuje i rośnie. Złożona harmonia poprzez wiele warstw zatacza koło; eksponuje bogate brzmienie sekcji drewnianej i blaszanej, żeby zakończyć powrotem do czystego dźwięku dzwonów. Piękny utwór i aż prosi się o rozbudowanie do pełniejszej formy.

Kulminacja wieczoru miała dopiero nadejść i było nią wykonanie Ognistego Ptaka Strawińskiego. Fantastyczne, fenomenalne, porywające

Bardzo czekałem na wykonanie II Koncertu Fortepianowego c-mol Rachmaninowa przez Dymitra Alexeeva z Sinfonią Varsovią i muszę przyznać, że muzyka mnie nie porwała. Pianista utytułowany, orkiestra świetna, dyrygent wybitny, a ja nie mogłem jakoś znaleźć sobie w tym miejsca. Orkiestra w dużym składzie, grała bardzo pełnym, nasyconym dźwiękiem, zamaszyście – ale szczególnie pierwsza część do mnie nie przemawiała. Było obficie, po rosyjsku, Moderato płynęło jak szeroka rzeka, z pięknymi barwami – ale plamy dźwięku jakoś się rozmywały. Znacznie bardziej podobała mi się cześć druga – Adagio sostenuto – gdy wszystko się jakby uporządkowało i zaczęło płynąć łatwiejszym dla mnie rytmem. I wreszcie moja ulubiona część trzecia – Allegro scherzando – z hipnotycznym motywem kilku żydowskich taktów subtelnie tylko zaznaczonym, przechodzącym w klasyczny motyw powtarzany przez poszczególne sekcje, i z piękną partią fagotu. A więc wrażeń sporo choć trudno było zapomnieć o całym świecie.

Po przerwie wysłuchaliśmy Tańca Debussy’ego w wersji orkiestrowej napisanej przez Ravela – i tutaj w krótkim utworze orkiestra pokazała swoją klasę. Lekkość, elegancja, rytm, zmiany tempa, muzyka iskrzyła i porywała. Choć okazało się, że kulminacja wieczoru miała dopiero nadejść i było nią wykonanie Ognistego Ptaka Strawińskiego. Fantastyczne, fenomenalne, porywające, trudne do opisania. Chyba się poddam z dalszym opisem i pozostawię wrażenia w pamięci. Choć kilka refleksji się nasuwa – bardzo ciekawa uwaga Ludwika Erhardta o tym, że urodziny Rachmaninowa i Strawińskiego dzieli tylko dziewięć lat, a przecież poszli tak bardzo różnymi drogami. Jakiż kontrast; z jednej strony wielki post-romantyk uwielbiany przez wszystkich i drugiej strony budzący równie wielkie – choć inne – emocje prekursor awangardy. Wczoraj porwał mnie Strawiński, ale przecież to jeszcze nie koniec.

Jeszcze wypada wspomnieć o zakończeniu wieczoru: Sto Lat dla Mistrza zagrane przez jego orkiestrę i odśpiewane chóralnie na stojąco przez publiczność, kwiaty i uściski od Jacka Kaspszyka, szampan i tort od Bliklego dla wszystkich. Kto nie był, niech żałuje.

Borysław Czyżak

(fot. Filharmonia Narodowa)

Brak komentarzy