9.3

TEST MUSICAL FIDELITY ENCORE 225. “KOMBAJN” OD SPECJALISTY

1
MF Encore 225 zajawka

Nasza ocena

Wysokie9.4
Średnica i bas9.4
Przejrzystość i szczegółowość9.3
Dynamika9.1
Przestrzeń8.8
Funkcjonalność i wyposażenie9.5
Dopracowany brzmieniowo sprzęt audio wysokiej jakości. Brzmienie jest muzykalne i żywe, może się podobać dynamika i barwowe nasycenie muzyki. Jednocześnie jest odpowiednio żywe i rozdzielcze. Słabszą stroną serwera jest przestrzenność grania.
9.3

Bas Musical Fidelity Encore 225, szczególnie ten najniższy, jest najcieplejszą, najbardziej masywną częścią pasma, ma najwięcej wypełnienia, body. Ma lekko zmiękczony atak, jego kontury nie są najostrzejsze, ale nie na tyle, by bardzo wpływać na jego rozdzielczość. Płynie spokojnie, ale jest przyjemny.

Im wyżej w basie, tym to ocieplenie wydaje się mniejsze, choć wciąż zauważalne. Niska struna kontrabasu puszczona swobodnie ma miły tłuszczyk i sporo luzu na wybrzmienie, ale w wyższych dźwiękach słychać wyraźniej atak i strunę, choć wybrzmienie pudła nadal jest bardzo obecne.

Taki charakter najniższego pasma nie wpływa jednak na większe zatarcie wyrazistości i detaliczności pozostałych pasm, bo podano go w bardzo wyważony sposób. Jest go dokładnie tyle, aby dawał odpowiedni fundament i ciepło muzyce, aby brzmienie było muzykalne i nie za szczupłe. Nigdy nie ma go za dużo.

Niższa średnica – podobnie jak bas – jest ocieplona, ale już nie tak bardzo. Zachowuje stosowną miękkość i fizjologiczne nasycenie, dzięki czemu wokale potrafią zabrzmieć bardzo wciągająco i namacalnie. Tak jak na przykład w nagraniach zespołu Cigarettes After Sex czy Kurta Ellinga. Świetnie wypadają też dęciaki, na przykład klarnet basowy Jamesa Cartera. Bryły dźwiękowe mają odpowiedni rozmiar i są dobrze osadzone w przestrzeni. Jednocześnie są bardzo wyraziste, w czym pomagają wyższe pasma.

Bo już wyższa średnica i jej przejście w wysokie tony nie jest tak podgrzana. Wyższe składowe wokali stają się bardziej zaznaczone, przez co obrys dźwięków jest bardziej wyraźny. Daje to naprawdę ciekawy efekt: z jednej strony ciepła i namacalna obecność, z drugiej – konturowa wyrazistość.

No i czas na górę, która jest z całego pasma najjaśniejsza, podana najbardziej neutralnie, bez ocieplenia. Wysokie tony brzmią rześko i dźwięcznie, nic nie ogranicza ich blasku. Obrysy dźwięków są bardzo wyraźne, przez co otrzymujemy znakomitą separację w tym paśmie, z wielką przyjemnością wsłuchiwałem się w szuranie miotełkami po werblu czy talerzach. To jest góra na poziomie sprzętu z wysokiej półki, bo znakomicie różnicuje też barwy pokazując całą masę odcieni, na przykład na nagraniach RGG.

Góra jest mocno podawana przez Musical Fidelity Encore 225, można nawet zaryzykować twierdzenie, że jest leciutko podkreślona, jednak zrobiono to w bardzo dystyngowany sposób, bo nigdy nie miałem wrażenia jazgotliwości czy nadmiaru. Natomiast cały czas towarzyszyło mi wrażenie, że muzyka gra dzięki takim sopranom w sposób żywy, radosny, pełen blasku. Wystarczy włączyć nagrania, w których jest dużo akustycznych gitar – Marka Knopflera, Toma Russella, czy Jacoba Younga – by się o tym przekonać. Mają swój ciężar dzięki ocieplonej średnicy, a jednocześnie wigor i rozwibrowanie, za które odpowiada góra. Fajny efekt.

Tak zaprezentowana góra pasma nadaje też muzyce dużo powietrza i otwartości. Na scenie muzycznej jest sporo miejsca dla muzyków, dźwięki się do siebie nie kleją, można z łatwością za nimi podążać i śledzić poszczególne instrumenty i głosy nawet w dość skomplikowanych nagraniach. Musical Fidelity Encore 225 nie gubi się nawet przy symfonice czy skomplikowanych nagraniach z dużą liczbą instrumentów i śladów.

Test przedwzmacniacza Audiomatus TP 02

Pomaga w tym naprawdę niezła rozdzielczość dźwięków. Nie są one może aż tak bogate w składowe, aż tak nasycone barwowo jak na przykład ze wzmacniaczy Passa czy Electrocompanieta, ale za to bardzo wyraźnie zarysowane. Mają odpowiednią ilość sonicznej tkanki, by nie być szkieletowe, a ich kontur jest bardzo wyraźny. To świetny kompromis między nasyceniem a detalicznością.

Jak Musical Fidelity Encore 225 radzi sobie z przestrzenią? Przyzwoicie, choć jest to chyba najsłabszy aspekt brzmienia tego brytyjskiego kombajnu muzycznego. Nie dzieje się nic złego, ale przy naprawdę bardzo dobrej detaliczności, ciekawej barwie i żywości brzmienia, efekty przestrzenne są najmniej spektakularne.

Musical Fidelity Encore 225 scenę dźwiękową podaje między głośnikami, nie jest ona przesadnie szeroka. Oczywiście słynne saneczki czy głosy z radia nagrane na znanej z tego typu efektów płycie Rogera Watersa „Amused to Death” z łatwością odrywają się od kolumn. Jednak przy normalnie nagranych albumach panorama stereo nie wychodzi poza głośniki, choć jest stabilna.

MF Encore 225 4

Test Musical Fidelity Encore 225. Przyciski sterowanie CD umieszczono obok wyświetlacza po stronie gałki głośności (fot. wstereo.pl)

Serwer w charakterystyczny sposób buduję głębię sceny. Jest podawana z pewnym dystansem, bez wypychania niczego do przodu. Zaczyna się trochę za linią głośników i wyraźnie zaznaczony jest pierwszy plan. Nie ma za to jakiegoś robiącego wielkie wrażenia budowania kolejnych planów i uwalniania wybrzmień w głąb. Mimo dużej ilości powietrza między dźwiękami trudno mówić o jakiejś imponującej gradacji planów. Nie jest to oczywiście granie płaskie, ale na pewno też nie wieloplanowe.

Natomiast niczego złego nie można powiedzieć o dynamice Musical Fidelity Encore 225 – serwer rodził sobie z różnymi głośnikami, dźwięk zawsze był szybki i pełen werwy, nawet z trudniejszymi do napędzenia monitorami dawał sobie radę przy oddawaniu rytmu. Atak dźwięków był wyraźnie zaznaczony bez zbędnego zmiękczania, mocne uderzenia Leszka Możdżera w klawisze fortepianu na płycie „Komeda” Musical oddawał realistycznie i z impetem.

Skali dźwięku z brytyjskiego systemu all-in-one oczywiście nie można porównywać do silnych końcówek mocy czy super integr, ale Musical radzi sobie i z rockiem, i z symfoniką. Potrafi zagrać głośno i dosadnie i dopiero przy naprawdę ekstremalnych poziomach głośności (nie dało się słuchać dłużej niż kilkadziesiąt sekund) zaczynał nieco gubić rozdzielczość i popadać w bałaganiarstwo. Spokojnie nagłośnimy nim normalny, 30, 40-metrowy pokój uzyskując czysty i mocny dźwięk.

Tak brzmi Musical Fidelity Encore 225 jako odtwarzacz plików i streamer z wbudowanego wzmacniacza. Ale na tym nie kończą się jego funkcjonalności, jest też odtwarzaczem CD i przetwornikiem cyfrowo-analogowym, może być również wzmacniaczem dla zewnętrznego źródła. Jak gra jako cedek i DAC? Jego brzmienie jest nieco ciemniejsze i bardziej masywne niż z plików, nieco więcej jest w nim basu i niższej średnicy. Odrobinę inaczej podawana jest także góra pasma brzmiąca spokojniej i w sposób bardziej miedziany. Pliki brzmią nieco klarowniej i bardziej zwiewnie.

W nieco odmienny sposób budowana jest także przestrzeń. Musical jako odtwarzacz CD jeszcze bardziej stawia na głębokość przekazu niż na szerokość. Scena jest troszkę bardziej oddalona i podawana jakby z nieco mniejszym rozmachem. W bardzo podobny sposób brytyjski serwer spisywał się jako DAC dla zewnętrznego źródła cyfrowego (odtwarzacz BD i DVD). Brzmienie jest ciemniejsze niż z plików.

Sprawdziłem też, jak Musical Fidelity Encore 25 poradził sobie jako wzmacniacz, podłączyłem do niego i wysokiej klasy odtwarzacz CD BAT VK D5 SE, i tani przetwornik Matrix Mini-i. W obu przypadkach uzyskałem dobry dźwięk. W pierwszym przypadku było to brzmienie naprawdę wysokiej próby, równie dobre a pod niektórymi względami nawet lepsze niż przy użyciu plików: bardzo plastyczne, o lepszej przestrzenności i ciekawszej barwie, choć nieco wolniejsze.

W przypadku DAC-a Matrixa oczywiście było gorzej, co nie znaczy, że muzyki nie dało się słuchać z przyjemnością. Pamiętajmy, to naprawdę niezły, ale jednak bardzo tani przetwornik, i nie można się spodziewać, że zagra na poziomie hi-endowego odtwarzacza. Tonalnie charakter brzmienie był pomiędzy odtwarzaczem CD a plikami, gorsza była rozdzielczość i mniejsza ilość powietrza. Natomiast niczego zarzucić nie mogłem dynamice i skali grania, malutki chiński DAC poradził sobie pod tym względem naprawdę nieźle.

Podsumowanie

Musical Fidelity Encore 225 korzysta z wielu rozwiązań sprawdzonych wcześniej w innych urządzeniach tego producenta. Otrzymujemy więc dopracowany brzmieniowo komponent audio wysokiej klasy. Brzmienie jest muzykalne i odpowiednio żywe, może się podobać dynamika i barwowe nasycenie muzyki. Jednocześnie jest odpowiednio żywe i rozdzielcze. Słabszą stroną serwera jest przestrzenność grania. Musical sprawdzi się także bardzo dobrze jako odtwarzacz CD i wzmacniacz, choć z płyt brzmi odrobinkę gorzej niż z plików. Szkoda, że nie zainstalowano na pokładzie choć prostego przedwzmacniacza gramofonowego dla wkładek MM. Ale mimo tego warto się nad Musicalem pochylić. Tani nie jest, ale załatwi nam sprawy z systemem audio na długie lata.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Musical Fidelity

Czytaj także:
Test Cocktail Audio X35 – serwer muzyczny z CD i wzmacniaczem
Test polskich kolumn Melodika BL 40 MKII 

System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pliki: Cocktail Audio X35
DAC: Matrix Mini-i + Laptop z programem J River + odtwarzacz DVD Yamaha i BR Sharp, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Haiku Audio Sol
Kolumny: ProAc Response SC One, Audio Form Adventure
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Mogami N III, DIY Arek 45, Siltech G5
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój zaadaptowany akustycznie

Musical Fidelity Encore 225: serwer muzyczby z odtwarzaczem CD i wzmacniaczem
Dystrybucja: Rafko
Cena: 24 995 zł

Dane techniczne producenta:
Moc: 225 W
Pasmo przenoszenia: 10 – 20.000Hz
Przetwornik DAC: 32bit /384kHz
Słuchawki: do 600 ohm
Wyjście słuchawkowe: 6.3mm duży jack
Wejścia: RCA, usb, Ethernet, coax, optic
Wyjścia: RCA, coax, optic
Zużycie prądu: 720W
Wymiary (s x g x w): 44 cm x 40 cm x 12,5 cm
Waga: 16,6 kg

1 2

Jeden komentarz

  1. Sławek pisze:

    Ma wyjście słuchawkowe – czy ze słuchawkami też był testowany? Czy HiFiMan-y HE-6 pociągnie?

Post a new comment