8.3

TEST KABLI MOGAMI. STUDYJNA JAKOŚĆ W SŁUŻBIE HI-FI

0
Mogami zajawka

Nasza ocena

Interkonekt XLR N III8.8
Interkonekt XLR N I8.4
Kabel głośnikowy 31038.4
Kabel głośnikowy N III7.5
8.3

Drugi komplet testowanych głośnikowców oparto o kabel 3103. To przewód robiony ze studyjnych kabli głośnikowych, konfekcjonowany na zamówienie, nie ma go w gotowej ofercie hi-fi. Każdy przewodnik składa się z żył tworzących linkę ze specjalnej miedzi beztlenowej Neglex o przekroju 2x4mm w izolacji z kodem kolorów. Kabel zakończono takimi samymi wtyczkami bananowymi Bayonet Plug TeCu. Cena tych kabli jest znacznie niższa – sam przewód kosztuje 50 złotych za metr, do tego trzeba doliczyć koszt wtyków i konfekcjonowania.

Kable Mogami – test. Brzmienie

Mogami to kable studyjne i to słychać. Jeśli miałbym pokusić się o próbę sprecyzowania, na czym owa studyjność polega, to powiedziałbym, że na trzech rzeczach: czystości przekazu, charakterystycznemu budowaniu sceny (precyzyjnej lokalizacji, ale z nieco ograniczoną ilością powietrza) oraz wyrazistości połączonej z dużą kontrolą nad dźwiękiem. Ta ostania cecha skutkuje tym, że wszystkie kable mają odrobinę mniej powietrza i lekko ograniczają wybrzmienia. Oczywiście każdy w innym stopniu, jednak nie na tyle, by odbierać przyjemność ze słuchania. Od razu zdradźmy, że naszym zdaniem najlepiej zagrały oba interkonekty – najczyściej i najklarowniej. Kable głośnikowe bardzo się od siebie różniły, jeden nas rozczarował. Zadziwia to, że łączówki w porównaniu z kablami głośnikowymi są śmiesznie tanie.

System odsłuchowy 1

CD: BAT VK D5 SE,
Pre: pasywka Khozmo
Końcówka: Pass XA 30.5
Kolumny: Totem Model 1 Signature
Interkonekty XLR: Fadel Art Reference 1, DIY
Kable Głośnikowe: MIT MH 750
Sieciówki: Ansae Supreme, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój zaadaptowany akustycznie

Mogami XLR N III
Oba interkonekty to w zasadzie kable z tej samej półki, różnica w cenie wynosi zaledwie 50 złotych, więc należy je traktować równorzędnie. Mają jednak nieco inny charakter i to od preferencji słuchacza oraz brzmienia reszty toru zależy, który lepiej się sprawdzi.

Mogami 6

Mogami N III. Przejrzysty, szczegółowy z bardzo dobrym basem (fot. wstereo.pl)

Najbardziej podobał mi się właśnie N III. Na wielkie brawa zasługuje przede wszystkim bas – jest duży, masywny, ale nie ma mowy o najmniejszym poluzowaniu, jego kontrola jest znakomita. Jednoczenie zapomnijmy o suchości czy braku wypełnienia, co często zdarza się na tym poziomie cenowym; najniższe tony są doskonale wypełnione brzmieniową tkanką, różnorodne, soczyste i doskonale różnicowane. Do tego bardzo dobra jest jego obecność i wyrazistość. Naprawdę byłem pod dużym wrażeniem. Podobnie gra średnica, jest mięsista, szczegółowa, bardzo bezpośrednia. Natomiast góra pasma jest nieco stłumiona, słychać ograniczenia w przejrzystości, talerze na płycie RGG „Aura” czy instrumenty dęte nie mają tak dokładnego wykończenia, jak na przykład na kablach ze srebra. Detale wysokich tonów są trochę maskowane przez duży bas i gęstą średnicę. W dzielonym systemie N III powinien grać z jasnym kablem (u mnie było to srebro) i przejrzystym na górze głośnikowcem.

Poza tym kabel jest szybki i dynamiczny, ładnie buduje scenę, choć nie jest ona wyjątkowo obszerna czy napowietrzona. Za to bardzo stabilna i wyrazista.

Mogami XLR N I
Ten interkonekt w porównaniu z N III to kabel bezpieczniejszy, bo nie podkreślający wyraźnie żadnego z pasm. Tonalnie jest zrównoważony, nie ma tak masywnego i podkreślonego basu, odrobinę gorsza jest też jego kontrola i różnorodność. Także średnica nie jest tak dociążona, jak w droższym kablu. Za to jednoznacznie słychać na nim więcej wysokich tonów, są wyraźniejsze, podane bardziej bezpośrednio. Taka charakterystyka ma jednak swoje konsekwencje. Muzyka brzmi na nim nie tak namacalnie jak na N III. Głos Diany Krall nie miał takiego nasycenia i ciepła, kiedy śpiewała swoje piosenki z kapitalnej płyty „Girl on the Other Room”, a basom brakowało nieco dynamiki i werwy; nie był też tak dobrze różnicowany i bogaty. Za to dostajemy więcej powietrza między dźwiękami, lepsza jest ich separacja, kontury, muzyka ma nieco więcej oddechu. Zyskuje na tym także przestrzenność dźwięku.

Głośnikowy 3103

Kable głośnikowe testowane były w konfiguracji bi-wiring (do systemów wpięte zostały
po prostu dwie pary poszczególnych przewodów). Wykonałem również próbę na Totemach z pojedynczym przewodem i zworkami między gniazdami w głośnikach, ale jednoznacznie lepiej było z podwójnym okablowaniem.

Głośnikowy 3103 ma bardzo zbliżoną charakterystykę do interkonektu N I – jest zrównoważony, absolutnie nie wycina góry, bardzo dobrze kontroluje dźwięk, ale nie zabiera powietrza. Odrobinę lepiej radzi sobie w basie niż N I, to pasmo było jakby bardziej zróżnicowane. Jest wystarczająco szybki i dynamiczny. Dobrze sprawdził się w zestawieniu z intekonektem N III dodając do brzmienia nieco góry i otwartości. Ale z łączówką N I było trochę za ofensywnie i za lekko, brakowało wypełnienia.

Mogami 3

Kable głośnikowe oraz interkonekty RCA konfekcjonowane są charakterystycznymi wtykami Plug TeCu (tellurium copper) firmy ETI Eichmann Technologies International (fot. wstereo.pl)

Głośnikowy N III

W tym systemie ten kabel wypadł najsłabiej. Przede wszystkim nie był tak przejrzysty, jak pozostałe druty, szczególnie na skrajach pasma. I bas, i wysokie tony nie są tak wycyzelowane, jak na głośnikowcach 3103, dół ma słabszą kontrolę, a góra krócej wybrzmiewa; wszystko było jakby za mgiełką. Ogólnie grał ciemniej i najbardziej masywnie, choć jednocześnie brzmienie było najbardziej fizjologiczne, najmniej „studyjne”. Być może sprawdziłby się w bardzo jasnych, jazgotliwych systemach, u mnie nie było dobrze.

MS

System odsłuchowy 2

DAC: Matrix Mini-i + laptop z programem JRiver
Końcówka: Pass XA 30.5
Kolumny: ProAc Response One SC
Interkonekt: Belden XLR
Kable Głośnikowe:  Mogami 3103
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój częściowo zaadaptowany akustycznie

Postanowiłem sprawdzić, jak interkonekty radzą sobie z uproszczonym torze. Wykorzystałem tani DAC z regulacją głośności Matrix I-mini (pierwszej generacji) połączony bezpośrednio z końcówką Passa, który napędzał monitory ProAc za pośrednictwem głośnikowców Mogami 3103. Do porównaniu użyłem łączówki XLR zrobionej z kabla studyjnego marki Belden. Początkowo grało poprawnie, ale muzyka nie była wciągająca. Wszystko odbywało się w środku pasma, ograniczone były skraje, szczególnie góra pasma. Rozdzielczość była dobra, ale szwankowała namacalność dźwięku, jego wyrazistość – wydarzenia muzyczne odbywały się jakby za zasłoną.

Mogami N III 

Po wpięciu N III zrobiło się lepiej. Przede wszystkim mniej wyraźny był efekt ściętej góry, znany z poprzedniej konfiguracji. Co prawda nie zrobiło się jej więcej, ale nabrała dźwięczności, poprawiła się jej separacja, o wiele przyjemniej słuchało się talerzy perkusji czy instrumentów dętych, które nabrały odrobiny niezbędnej ostrości i blasku. Po drugie o wiele mniejszy był efekt napompowania dołu i dolnej średnicy. Troszkę tego dopalenia przybyło, głosy ludzkie się wypełniły i ociepliły, bas zyskał wyrazistość i kontrolę. Tonalnie N III zachował się podobnie, jak N I w poprzednich systemach, był bardziej neutralny.

Test znakomitego wzmacniacza Haiku SOL II

Wpięcie N III spowodowało też, że w muzyce pojawiło się więcej informacji i zostały podane w bardziej bezpośredni, szczegółowy i naturalny sposób, głos Kurta Ellinga się zmaterializował, a elektroniczne efekty, którymi bawi się na swoich płytach Laurie Anderson, naprawdę zaczęły w tym systemie robić wrażenie. Poza tym poprawiła się szybkość, mikrodynamika, zniknęła gdzieś część tej początkowej zasłony oddzielającej nas od muzycznych zdarzeń.

Mogami N I 

Przede wszystkim uwagę zwróciło to, że różnice w porównaniu z N III były o wiele mniejsze niż w poprzedniej konfiguracji, aby je wychwycić trzeba było się wsłuchać w muzykę, nie były widoczne od pierwszych kilku nut.Zdziwiło, że niemal nie było różnic tonalnych, które tak rzucały się w oczy wcześniej. Góry było tylko minimalnie więcej, natomiast dół pasma pozostał właściwie bez zmian. Może nie był tak wyrazisty i dobrze kontrolowany jak z N III, ale to niuanse.

Ciąg dalszy na str. 3

1 2 3

Brak komentarzy