Test Avcon Avalanche Reference Monitor. Dojrzałe kolumny

0
ARM details 1

Nasza ocena

Hi-end9
9

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w uszy, jest w tych kolumnach swoboda grania – początkowo dostrzega się tylko tę dynamiczną. Ale im dłużej słuchamy, to okazuje się, że dotyczy to także barwy i przestrzeni. Żonglując płytami z różnym repertuarem, zrealizowanym dobrze i źle, z muzyką akustyczną i elektroniczną doszedłem do wniosku, że Avconom nic nie jest straszne, wszystko grają tak, jak należy, ani przez moment nie ograniczając systemu.

Duże wrażenie zrobił na mnie moment, kiedy po kilku krążkach z lekkim rockiem, folkiem, jazzem i wokalistyką do szuflady odtwarzacza powędrował krążek „Zła krew” formacji Kirk. To ciężka, mroczna muzyka będąca miksem elektroniki, noise`u, industrialu i innych soniczych eksperymentów, zrealizowana bardzo mocno, czysto i dynamicznie. Wiele kolumn nie jest w stanie oddać łupnięcia, energii bijącej z tej muzyki, monitory – niemal nigdy. Avcony Avalanche Reference Monitor zrobiły to z taką łatwością, jakby odtwarzały poezję śpiewaną na dwie gitary, skrzypce i głos męski. Podobnie byłą z muzyką Radiohead czy pierwszym krążkiem A Perfect Circle „Mer de Noms”. Była zabójcza energia i skala dźwięku, a wciąż miało się wrażenie, że kolumny mają jeszcze sporo zapasu. Ale także mikrodynamika jest w tych głośnikach bardzo dobra – Avcony nie nudzą, nie uśredniają skali narastania nawet najdrobniejszych nut.

Avcon 3

Wstęga Aurum Cantus i dwa Seas Prestige: basowy i średniotonowy (26 i 15 cm średnicy)

Zadziwiające przy tym, że wciąż panowały nad przestrzenią, stereofonią i rozdzielczością planów. Bo właśnie te aspekty prezentacji to drugi mistrzowski trik Avconów. Kiedy te naprawdę niemałe skrzynie wjechały do mojego niewielkiego w końcu pokoju, w którym na co dzień grają niewielkie monitorki Totema i ProAca, byłem mocno zaniepokojony, czy dźwiękowo zmieszczą się w pomieszczeniu. Ale kiedy zaraz po podpięciu do systemu, bez żadnego wstępnego ustawiania (stanęły „na pałę” w miejscu podstawek po Totemach) popłynęły pierwsze dźwięki, już wiedziałem, że będzie OK. Ba, po chwili okazało się, że jest bardzo OK! Mimo głośnego słuchania nawet skomplikowanych realizacji kolumny ani na krok nie gubią głębi i planów, precyzyjnie rozkładają dźwięki w przestrzeni, zachowują stabilną stereofonię. Przestrzenność grania, oderwanie muzyki od głośników robi też znakomite wrażenie w małych jazzowych składach czy muzyce dawnej nagrywanej w pomieszczenia z naturalnym pogłosem.

Avcony Avalanche Reference Monitor nie narzucają własnej, przestrzennej maniery grania, jak robią to niektóre, nawet kosztowne głośniki. Ich przestrzeń jest absolutnie neutralna. Co mam na myśli? Zestawy doskonale różnicują przestrzennie nagrania, dokładnie oddają to, co jest w miksie. Na świetnej płycie Tori Amos „Strange Little Girl” w utworze „Time” fortepian i głos wokalistki słychać zza linii głośników, słychać akustykę sali, a już w następnym „Heart of Gold” wszystko zmienia się diametralnie – dźwięki dochodzą z przetworników w kolumnach i zza skrzyń, są w różnych miejscach przestrzeni. A kiedy włączymy „Life on a String” Laurie Anderson zaczynają się dziać cuda, bo realizator bardzo mocno pobawił się fazą i momentami mamy wrażenie, że słuchamy zestawu wielokanałowego. Duże brawa.

Taka bardzo wyrazista przestrzenność bardzo pomaga w kreowaniu bardzo namacalnego, bezpośredniego dźwięku i to bez uciekania się do kombinowania z barwą dźwięku, głównie w średnicy (nie ma ocieplenia). Obrazy pozorne są trójwymiarowe, bardzo obecne i prawdziwe. Nie ma wypychania głosów czy głównych instrumentów, przed głośniki, a mimo to nie czuje się dystansu.

Avcon 1

Obudowa ze sklejki przyciąga wzrok

No właśnie, barwa. Avcony Avalanche Reference Monitor to głośniki neutralne, trudno mówić o rozjaśnieniu czy zaciemnieniu barwy, dlatego od razu pokazują różnice w realizacji płyt i w reszcie systemu. Ale czy są pozbawione własnego charakteru? Pozornie tak, ale po dokładnym wsłuchaniu się w ich brzmienie, można jednak coś o ich charakterze napisać. Góra pasma pochodzi z przetwornika wstęgowego, i to słychać. Jest bardzo rozdzielcza, napowietrzona, skrzy się i pięknie wybrzmiewa, jest bogata i różnorodna. Ale jest równocześnie bardzo subtelna, lekka i zwiewna. Nie, nie wycofana, nie ma jej za mało, tylko podana jest w taki właśnie lekko eteryczny sposób. Ucho po kilku dniach przyzwyczaja się do takiej prezentacji, ale na początku miłośnikom dosadnych sopranów może to przeszkadzać.

Średnica jest liniowa, bez ocieplenia czy pogrubienia, ale również nie ma w niej jakiegoś klinicznego chłodu; barwy są wyraźne i nasycone. Nie jest to co prawda nasycenie znane np. z Dynaudio czy Diapasonów, ale daleko też średnicy Avconów do tej znanej z twardych ceramicznych przetworników. Natomiast mam wrażenie, że sam moment jej zszycia z górą nie jest idealny, jakby brakowało nieco dźwięczności i blasku górnej części tonów średnich. Zauważyłem to słuchając akustycznych gitar, które nie zabrzmiały aż tak elektryzująco jak na przykład na monitorach RLS Nereida II.

Świetny jest natomiast bas. Widząc tak wielki przetwornik wielu słuchaczy może się obawiać nadmiaru tego zakresu, braku jego kontroli. Ja też pomyślałem, że dół wszystko zakryje, zabuczy a w dodatku w niewielkim pomieszczeniu będzie się wzbudzał. Nic z tego. Jest szybki i sprężysty jak kauczukowa piłeczka a jednocześnie pozbawiony suchości, tego charakterystycznego „strzelania” twardych basowych głośników. Ma masę i kiedy trzeba potrafi mocno uderzyć schodząc bardzo nisko, ale zawsze zachowuje umiar. Wali energetycznie i szybko, ale nie jak obuchem w łeb. To precyzyjne ciosy boksera.

Avcony dzięki swojej neutralności świetnie różnicują nagrania i oddają ich charakter, nie zauważyłem, żeby nadawały jakiś bardzo wyraźny własny rys. Jeśli więc włączymy pierwszą płytę Agi Zaryan, to bas jednak leciutko, ale zabuczy; a kiedy w odtwarzaczu wyląduje płyta z ECM, na pewno będzie fajny pogłos. I nigdy nie zabraknie szczegółów, których Avalanche nie szczędzą, choć podają w nienachalny, ale bardzo klarowny i urozmaicony sposób.

Podsumowanie

Avcony Avalanche Reference Monitor to nie są kolumny, które robią piorunujące wrażenie od pierwszych taktów. Fakt, przykuwają od razu uwagę dynamiką i swobodą, ale docenienie ich wymaga chwili. Tym bardziej, że są bardzo wymagające dla reszty toru – to nie są kolumny, które zagrają z każdym wzmacniaczem. I nie chodzi tu o cenę a raczej o klasę urządzenia. Ale kiedy już znajdziemy dobry piec to wystarczy tylko usiąść i cieszyć się: przestrzenią, barwą, różnicowaniem nagrań, szczególikami. Przemysław Nieprzecki, konstruktor Avconów Avalanche Reference Monitor, miał przyjechać na kilka minut, żeby zabrać głośniki. Grały w tym czasie z lampami Haiku Audio. Usiadł i zaczął słuchać. Został dłużej niż kilka minut. Tak mu się jego kolumny spodobały. A niby zna je od podszewki …

Maciej Stempurski; fot: w stereo.pl, Avcon

System odsłuchowy
CD: BAT VK D5 SE
Pre: pasywka Khozmo
Końcówka: Pass XA 30.5,Haiku Audio Hommage á Williamson, integra SinusAudio
Kolumny: Totem Model 1 Signature, ProAc Response One SC
Interkonekty XLR: Fadel Art Reference 1, Mogami N III, DIY Arek 45
Kable głośnikowe: MIT MH 750
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój częściowo zaadaptowany akustycznie

Avcony Avalanche Reference Monitor

Dystrybucja: Avcon

Cena: 22 tys. zł (z podstawami)

Dane Techniczne

Pasmo przenoszenia : 25Hz – 40kHz
Impedancja : 6Ohm
Moc znamionowa : 100W
Skuteczność : 88dB
Wymiary : 35/35/100 cm z podstawkami
Waga : około 35kg/szt , około 41kg z podstawami

1 2

Brak komentarzy