TEST ANTHEM STATEMENT M1. Impulsowe monobloki o wielkim dźwięku

0
Anthem zajawka

Nasza ocena

Hi-end10
Świetne końcówki! Barwna średnica, bardzo dobry bas, dynamika i przestrzeń, świetna namacalność grania. Rekomendacja
10

To, co usłyszałem, od samego początku wprawiło mnie w zdumienie. Okazało się bowiem, że otrzymałem dźwięk naprawdę wysokiej próby. Szczerze mówiąc, mimo dość wysokiej ceny monobloków, z racji ich pochodzenia z segmentu kina domowego, nie spodziewałem się aż takiej sensacji. Bez względu na gatunek muzyczny, za każdym razem obcowałem z dźwiękiem niezwykle dystyngowanym, zamaszystym i swobodnym. Tu ewidentnie słychać możliwości konstrukcji pod względem oddawanej mocy i wysokiego „dampnig factor“, Anthem Statement M1 wzorowo kontrolują przetworniki w kolumnach, gwarantując pełną swobodę i potęgę dźwięku.

Ponadprzeciętne możliwości mikro- i markodynamiki są w tym przypadku oczywistą oczywistością. Dynamicznie monobloki potrafią wszystko. Tak, piszę to z pełną odpowiedzialnością – kanadyjskie monobloki to dynamiczny wzorzec sprzętu stereo. Oddanie solowego kontrabasu Dave’a Hollande’a z płyty „Emerald Tears” [ECM 1978], czy Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Narodowej w Warszawie z nagrań koncertu wiolonczelowego i na altówkę Krzysztofa Pendereckiego [Naxos 2011] nie jest dla nich żadnym problemem. Możliwości dynamiczne są naprawdę imponujące – czy to w skali mikro, oddania każdego trącenia struny kontrabasu Hollande‘a, czy z pełnego brzmienia orkiestry symfonicznej, dającej podstawę i tło popisom solistów, grających na smyczkach kompozycje Pendereckiego.

Sprzęt Anthema urzeka oddaniem sceny stereo. Wrażenia przestrzenne są spektakularne – pokój odsłuchowy wypełnia holograficzne oddanie nagrań, momentami to nawet nie jest „scena stereo” a bardziej coś, jak wycinek rzeczywistości zarejestrowanej na nagraniu. Źródła pozorne śmiało wychodzą poza głośniki, daje się między nimi odczuć naprawdę dużo powietrza i dystansu. Poszczególne instrumenty układają się wzorowo wszerz i w głąb, a także na wysokość, naprawdę trudno o lepszą iluzję stereofonii.

Anthem 3

Anthem Statement M1: płaskie, nie zabierają dużo miejsca

Równie pozytywne wrażenia dotyczą równowagi tonalnej i oddania barwy. Sprzęt Anthema nie ma z tym najmniejszego problemu, brzmi prawidłowo, dźwięk jest nasycony, soczysty, barwny, instrumenty wręcz realizują się przed nami, bez względu na to, w jakim zagęszczaniu liczebnym, czy „dynamicznym” występują. Nie daje się odczuć osuszenia, zaciemnienia, czy rozjaśnienia. I pomyśleć, że to monobloki do kina domowego…

Merging NADAC – konwerter paradoks. Test

Niezwykle ciekawą rzeczą jest gładkość i świeżość dźwięku, odnosimy wrażenie, że każdy gatunek muzyczny i każde nagranie zostało przez monobloki Atnhem Statement M1 „zremasterowane”. Czy to stare ECM-y Pata Metheny’ego – „Bright Size Life” [ECM 1978] czy AC/DC „Dirty Deeds Done Dirt Cheap” [EPIC 1976/2001] , brzmią w sposób odświeżony, barwny i nasycony. Oczywiście słyszalne są pewne ograniczenia realizacji, ale nie przeszkadzają one w ogólnym odbiorze muzyki. Każde nagarnianie otrzymuje sygnaturę wygładzenia, ale – co ciekawe – bez zdarzającego się często wrażenia „upiększenia” dźwięku. Tu raczej mamy zmianę in plus bardziej pod względem „technicznym“, niż „estetycznym“. To niecodzienna zdolność, wspominana przez nas przy okazji odsłuchu wzmacniacza Haiku-Audio SOL II.

Wzorowa przejrzystość Anthema oznacza równie wzorową średnicę. Jeśli szukacie wzmacniacza, który w sposób perfekcyjny oddaje brzmienie elektrycznej gitary, koniecznie go posłuchacie. Instrument Treya Spruance na płycie Faith No More „King for a Day, Fool for a Lifetmie” [Slash Records 1995] były soczyste, drapieżne i potężne, a wokal Mike’a Pattona – czysty i wolny; wielkie wrażenie zrobiła na mnie m.in. szaleńcza improwizacja Pattona w utworze „Ugly In The Morning“. Płyta FNM, mimo nie najlepszej realizacji, zabrzmiała przystępnie i dała mnóstwo frajdy z odsłuchu.

Anthem 10

Monobloki Anthem Statement M1 na pierwszy rzut oka nie robią wielkiego wrażenia. Ale jak grają! (fot. wstereo.pl)

Podobnie jest w przypadku instrumentów solo – saksofony i klarnet basowy Mikołaja Trzaski z płyty „Delta Tree” [Kilogram Records 2016] brzmiał tak realistycznie i „fizjologicznie“, że mogłem jak na koncercie śledzić każdą nutę wydobywaną z instrumentu przez trójmiejskiego improwizatora. Wzmacniacz zaprezentował tu idealną przejrzystość, dając wgląd w nagranie i jego szczegóły.

Bezpośredniość, przestrzenność i płynność przekazu oferowanego przez Anthema sprawdza się świetnie w odsłuchu muzyki elektronicznej. Kolaże dźwiękowe Dawida Szczęsnego z płyty „Drafts” [MopnotypeRec. 2007] wręcz materializowały się między głośnikami; podobnych doznań doświadczyłem słuchając płyty z onirycznymi field recordingami Tomasza Mirta i formacji One Inch Of Shadow – „The Birthday of Angels and Mannequinns“ [Perun 2002]. Także elektronikę formacji Kraftwerk z płyty „Electic Cafe” [Electra 1986] Anthem pokazał w sposób zimny i analogowy, czyli tak, jak należy.
Monobloki Anthem Statement M1 to w mojej opinii wzmacniacze świetne. Oferują dźwięk naprawdę wysokiej próby, niezwykle płynny, rzeczywisty i bezkompromisowy, przy tym na swój sposób „dystyngowany“. Podstawowe zalety wzmacniacza to moc, rozmach i barwa, płynność i zdolność do oddania nagrań muzycznych w sposób niesamowicie realistyczny. Okazały się niezwykle uniwersalnymi wzmacniaczami. Bez względu na gatunek muzyki, liczebność składu czy realizację.

Test Polk Audio Tsx550T – dynamika rodem z USA

Oddawałem monobloki z pewnym żalem, przez te kilka dni, gdy mogłem cieszyć się ich obecnością w domu, przekonałem się, jak kompetentnie potrafią zabrzmieć wzmacniacze w klasie D. W dodatku dedykowane do kina domowego. Ten sprzęt potrafi zaskoczyć, wystarczy nie mieć uprzedzeń i nie kierować się stereotypami. Powiem szczerze, nie spodziewałem się, że kanadyjskie wzmacniacze w sposób tak perfekcyjny połączą pewną brutalność i potęgę „Terminatora” z wyrafinowaniem i elegancją „Jamesa Bonda”.
Adam Duchliński

Opinia 2
System odsłuchowy 2
Źródło: PUC2 Lite + Behringer – laptop z programem J River
Końcówka mocy: różne końcówki w klasie D
Kolumny: Von Schweikert VR 4
Pomieszczenie profesjonalnie przygotowane akustycznie

Dobre, prawidłowo brzmiące urządzenia audio często wydają się w pierwszej chwili nijakie. To najczęściej spory komplement i dobrze rokujący znak. Wszystko jest na swoim miejscu, nic nie przeszkadza, nie odczuwamy żadnego dyskomfortu. I tak po włączeniu zabrzmiały u mnie monobloki Anthem Statement M1.

Dominowało wrażenie spokoju. Dźwięk ogólnie był przejrzysty, ale i łagodny jednocześnie, wielka ilość informacji przekazywanych przez te urządzenia z pewnością nie męczyła. Ten dźwięk miał też mało wspólnego z jakimś starym stereotypem klasy D. W słyszalnym zakresie był naprawdę barwny. Od razu słychać też dużą kontrolę, choć dźwięk nie jest jakiś wyjątkowo szybki. Właściwie nic tu nie jest wyjątkowe, ale wszystko jest na swoim miejscu. To według mnie komplement. Czy jednak naprawdę wszystko? Prawie…

Moim zdaniem wzmacniacz ma pewne ograniczenia: sam nie dodaje zbyt wiele od siebie, ale jednak nie do końca odtwarza całą informację muzyczną. Osobiście uważam, że to lepszy, zdrowszy kompromis. Lepiej mieć prawidłowo odtworzoną część zapisu niż pokiereszowaną całość. Tak jest na przykład w przypadku wielu monitorów, które – choć ułomne w dole pasma – są często bardziej spójne niż niejedne podłogówki.

Anthem 8

Anthem Statement M1 równie dobrze radzą sobie na okablowaniu XLR i RCA (fot. wstereo.pl)

Wzmacniacz zaokrągla lekko wysokie tony, którym brak ostatniej „kropki nad i”, tej dozy eteryczności, blasku i zwiewności, choć dzięki temu np. blachy zyskują pewien lubiany przez wielu ciężar. Rzutuje to też na wrażenia przestrzenne. Ogólnie dźwięki w tym zakresie są mimo wszystko bardzo dobrze różnicowane i naturalne. Barwy różnych talerzy i przeszkadzajek robią wrażenie, są wiarygodne.

Ciąg dalszy na str. 3

1 2 3

Brak komentarzy