Małe, ale szalone

4
Ale grają naprawdę sporym dźwiękiem (fot. wstereo.pl)

Nasza ocena

Wysokie9.1
Średnica9.1
Bas8.5
Przestrzeń9.3
Dynamika8.8
Przejrzystość i szczegółowowść9.6
Znakomite małe monitory od polskiego producenta. Polecamy. Cena naprawdę atrakcyjna
9.1

Druga rzecz, jaka momentalnie robi wrażenie, to skala dźwięku wydobywająca się z tych maciupeńkich skrzyneczek. Nie, nie jest to dźwięk – jak poniosło niektórych recenzentów w gazetach – jak z kolumn podłogowych, bo taki być nie może. Poza tym nie po to robi się mikromonitory, żeby grały jak podłogówki. Ale Calisto IV i tak graja dźwiękiem o wiele większym, niż sugerowałaby objętość obudów, niemal porównywalnym z większymi od nich Totemami Model 1, które także nie żałują rozmachu. Co ciekawe Calisto grały wcale nie mniejszym dźwiękiem, niż słuchane przeze mnie kiedyś dużo większe WLM Diva bez subwoofera. Oczywiście rocka w stylu Led Zeppelin czy Audioslave, czy wielkiej symfoniki, nie zagrają tak, jak choćby duże monitory Dynaudio, ale słuchając mniejszych składów nie czuło się niedosytu, jeśli chodzi o rozmach i skalę prezentacji.

Uwagę zwraca przejrzystość Calisto – naprawdę wielka klasa. Pod tym względem okazały się lepsze od Totemów. RLS dają kapitalny wgląd w nagranie, niczego nie maskują, pokazują bardzo dobrze kontury dźwięków i także całkiem nieźle wypełnienie, choć oczywiście pod tym względem nie dorównują dużo droższym Totemom Model 1 czy Diapasonom Karis N.W. Detali nie trzeba się domyślać ani wytężać ucha – oddechy wokalistów, szczegóły artykulacji np. skrzypiec, ciche odgłosy tła słychać od razu.

Calisto grają neutralnie nie eksponując żadnego pasma. Grają lekko w średnicy, ale nie za lekko, brzmienie nie jest rozrzedzone. Nigdy nie mamy wrażenia, że np. wokalom Cassandry Wilson czy Kurta Ellinga czegoś brakuje. Choć oczywiście małe RLS-y nigdy nie będą miały takiej masy i “mięcha” jak większe monitory.
Wysokie tony są czyściusieńskie, aż się iskrzą, długo wybrzmiewają, są fajnie różnicowane. Jest ich dużo, są mocne, ale nie dominują. Na pewno nie mają takiego wyrafinowania jak te z kopułek Esotar czy Esotec z kolumn Dynaudio, ale dają dużo przyjemności ze słuchania.

Bas w Callisto IV niczego nie udaje, jest monitorowy – nie schodzi zbyt nisko, nie pompuje wściekle powietrza. Po prostu jest go tyle, ile można było wykrzesać z tak małego głośniczka. Oczywiście można by go “zrobić”, tak jak to jest w Totemach, czyli podbić jego średni podzakres, wypchnąć do przodu i uzyskać efekt olbrzymiego, choć nieco pozbawionego kontroli fundamentu. Producent postawił jednak na inne jego cechy i ilość rekompensuje za to przejrzystość, urozmaicenie, różnicowanie, artykulacja.

Świetna jest przestrzeń – jak to z małych monitorów. Scena budowana jest lekko za głośnikami z naprawdę świetnym rozmachem, Calisto zupełnie nie ustępują pod tym względem Totemom. Natomiast to, czym biją Totemy, to wyraźnie zaznaczonymi planami – to jest naprawdę spektakularne. Na dobrze zrealizowanych nagraniach można niemal rozrysować, kto stoi bliżej a kto dalej, “widać” też wysokość źródeł: perkusja gra niżej, głos jest wyżej, itd. Natomiast ustępują Totemom tym, za co kanadyjskie monitory są tak uwielbiane: przestrzenną namacalnością, “bryłowatością” dźwięków, czyli złudzeniem, że muzyk jest w pokoju, na wyciągnięcia ręki.

Podsumowanie

Reasumując – zjawiskowe głośniczki! W kategorii najmniejszych monitorów w zasadzie bez wad. Bo za takie nie można uznać odrobinę za małej masy dźwięku czy dociążenie basu. Zresztą monitorów nie kupuje się dla tych cech. Kosztują 3600 złotych (za maskownice trzeba dopłacić 200). To nie mało za takie małe głośniczki, ale klasa dźwięku warta jest tych pieniędzy. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że o wiele większych. Wszystkim szukającym minimonitorów w granicach 7-8 tys. zł do malutkich pomieszczeń (takich do 15 metrów) szczerze je polecam. Słuchało ich u mnie i porównywało z Totemami Model 1 kilku znajomych. Padały też i takie zdania: – Gdybym miał wyjść z tego pokoju z jakimiś głośnikami, to wyszedłbym z Calisto.

Dystrybucja: RLS
Cena: 3600 zł (200 zł za maskownice)

System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pre: BAT VK 30, Audio Research LS 2 (tuningowany), pasywka Khozmo
Końcówka: Pass XA 30.5
Kolumny: Totem Model 1 Signature
Interkonekty XLR: Fadel Art Reference 1 i MIT Magnum M3
Kable Głośnikowe: MIT MH 750
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój częściowo zaadaptowany akustycznie

Dane techniczne:

Zestaw dwudrożny, obudowa typu bass-reflex (otwór z tyłu), wykonana z płyt MDF Wykończenie – okleina naturalna
Wymiary (w/s/g): 246 x 150 x 246 [mm]
Waga: 1 szt. – 5 kg
Impedancja nominalna: 4 Ohm
Efektywność: 85 dB
Zalecana moc wzmacniacza: 30-60 W
Zwrotnica: filtr pierwszego rzędu
Głośnik nisko-średniotonowy: WAVECOR WF120, Ø 120 mm
Głośnik wysokotonowy: SCAN SPEAK R2604/832000, Ø cewki 26 mm
Zalecana wysokość podstawek: 70 cm

 

 

1 2

4 komentarze

  1. hubert pisze:

    nie wiem dlaczego ale chciałbym je mieć są super idealne do bloku heh

  2. admin pisze:

    hubercie
    Nie tylko do boku są świetne – słuchałem ich w swoim pokoju 16 metrowym a także w pokoju 20 metrowy. W tym większym też sobie radziły.
    Warto ich posłuchać. W Warszawie są w Audiopunkcie. Ale z konstruktorem Jerzym Rokoszewskim jest dobry kontakt. Trzeba zadzwonić, umówić się i pewnie znajdzie się sposób na ich odsłuch. Warto. A jeszcze lepsze są Nereidy. Test opublikujemy pewnie jeszcze w grudniu. Zapraszam do lektury.

  3. Lukasz pisze:

    Pamietam sprzed 10 lat granie Elear, w porownaniu do testowanych glosnikow jak sie klasyfikuja brzmieniowo, Eleary to wyzsza polka? Jak dla mnie graly wysmienicie z tak malych skrzynek.

  4. admin pisze:

    Nie słuchałem nigdy modelu Elara. Cenowo są na podobnym poziomie, więc pewnie musza różnić się charakterem brzmienia. Natomiast były u nas na testach największe monitory RLS – Nereida II. W styczniu opublikujemy ich test. Znakomite monitory!
    Pozdrawiam

Post a new comment